Od rozmowy z Potterem minęły trzy
długie dni, które dały Lily dużo do myślenia. Dostrzegła, że otaczają ją
ludzie, którzy pragną jej pomóc w tych trudnych chwilach, kiedy nie pamiętała
wielu rzeczy. I choć na początku myślała, że nie da rady otrząsnąć się po wypadku,
szybko się okazało, że wystarczyło małe wsparcie przyjaciół, a poczuła się o
wiele silniejsza. Pomyślała, że jak tylko weźmie się porządnie w garść –
wszystko stanie się łatwiejsze.
Ścisnęła
mocniej książki i uśmiechnęła lekko,
widząc w oddali znajomą sylwetkę osoby, z którą dawno nie rozmawiała.
Przecisnęła się przez niewielki tłumek czwartoklasistek z Hufflepuffu i
zrównała z zamyślonym chłopakiem. Ciemnobrązowa grzywka opadała na jego
zmarszczone czoło, kiedy wpatrywał się w podłogę.
- Cześć – powiedziała,
zastanawiając się, nad czym Syriusz tak intensywnie myślał.
Black
podniósł gwałtownie głowę i zdziwiony spojrzał na Lily. Z rozkojarzeniem
rozejrzał się po korytarzu. Miał podejrzaną minę i nieodgadniony wzrok, kiedy
na nią zerknął. Dziewczynie zupełnie nieoczekiwanie przyszło na myśl, że lepiej
byłoby dla niej, gdyby szybko się ulotniła, lecz nim zdołała wykonać
jakikolwiek ruch, chłopak odezwał się dziwnie ucieszony.
- Lily! Co tam u ciebie?
- Eee, w porządku. Co się stało,
że jesteś taki… radosny? – spytała, ściągając brwi.
- Od razu coś się stało. –
Wywrócił oczami. – Po prostu - zatrzymał się gwałtownie i delikatnie złapał
Lily za ramie – potrzebuję pomocy.
- Pomocy? W czym? Wpakowałeś się
w jakieś kłopoty?
- Tak…nie, tak, nie! UH, to
znaczy nie wiem! – zawołał, prostując się jak struna. – Chodzi o to, że
spodobała mi się pewna dziewczyna i… czy to oznacza, że wpakowałem się w
kłopoty?
- Możliwe. - Wzruszyła ramionami. – Więc, co z tą
dziewczyną? Nie wiesz, jak zagadać i chcesz, żebym pomogła?
- Już do niej zagadałem. Nazywa się
Paige Carey. Problem tkwi w tym, że ona nie chce się chyba ze mną umówić –
wymamrotał, pocierając czoło.
- A może to ty jesteś problemem?
– zasugerowała delikatnie, przygryzając wargę.
- Że co?!
- To była tylko taka luźna
sugestia, nie denerwuj się. Po prostu, nie rozumiesz tego, że ona nie jest tobą
zainteresowana?
- Ale ja chcę się z nią umówić! –
warknął. – Poza tym, ona była mną bardzo zainteresowana, jestem o tym
przekonany. Po prostu, gra niedostępną. – Wsadził dłonie do kieszeni.
- Jak dziecko – mruknęła pod
nosem. – No dobrze, w takim razie bądź bardziej kreatywny, zaskakujący.
On
już jednak nie słuchał tylko wpatrywał się w jakiś obiekt ponad jej ramieniem.
Na jego ustach zagościł szeroki uśmiech, a szare oczy zabłyszczały.
- Dobra, dobra, dzięki, Lily. Ona
tu idzie – powiedział i wyminął ją. – Powell cię szukała – rzucił jeszcze na
odchodne.
Evans
westchnęła głęboko, obrzucając ciekawskim spojrzeniem sympatię Gryfona.
Rozpoznała w niej dziewczynę, którą jakiś czas temu spotkała w bibliotece. Zachichotała
pod nosem, wspominając moment, kiedy Syriusz leżał u stóp Krukonki i
nieskutecznie próbował ją poderwać. Z uśmiechem błąkającym się na ustach,
odwróciła się na pięcie i odeszła na poszukiwanie Elizabeth.
Paige
stała do niego bokiem, nerwowo czytając list. Szedł powoli, ciesząc oczy jej
widokiem. Brązowe włosy miała związane w ciasnego i wysokiego kucyka, prawa
dłoń zaciskała się na pasku torby, a w lewej dzierżyła pergamin, po którym
szybko przesuwały się szare oczy. W tym momencie wydała mu się dziwnie odległa,
lecz szybko odgonił te uczucie i skupił się na tym, jak po raz kolejny nie
zrobić z siebie kompletnego idioty. Ściągnął brwi, interpretując słowa Evans.
Mówiła, żeby był kreatywny i zaskakujący. Może przeprowadzi z nią normalną
rozmowę? To z pewnością będzie dużym zaskoczeniem. Ewentualnie, jeśli to nie wypali, mogę przerzucić ją sobie przez ramię
i zabrać do Pokoju Życzeń, pomyślał.
Zatrzymał
się trzy stopy przed nią, jednak dziewczyna była zbyt zaabsorbowana listem i go
nie zauważyła. Odczekał sekundę, po czym odchrząknął. Brunetka poderwała głowę i schowała pergamin
do torby, przyjmując uroczy wyraz twarzy. Syriusz zignorował cień, jaki
przeszedł przez jej oblicze.
- Cześć, Paige. Mam do ciebie
pewne pytanie – zaczął zupełnie swobodnie.
- Witaj, Syriuszu. – Kiwnęła
głową energicznie. – O co chodzi? – zainteresowała się.
Blacka
ponownie ogarnęło dziwne wrażenie, że w zachowaniu dziewczyny coś subtelnie się
zmieniło. Nie potrafił jednak powiedzieć, co, dlatego prędko o tym zapomniał.
- Pamiętasz o mojej ofercie
spaceru? – spytał, unosząc brwi.
Dziewczyna
milczała, uważnie przypatrując się twarzy Syriusza. Chłopak poczuł się nieswojo
pod ostrzałem jej spojrzenia, jednak z całej siły postarał się, aby jego
szeroki uśmiech nie zbladł. W ciągu tych kilku sekund, które wydawały się
ciągnąć w nieskończoność, Black miał okazję lepiej przyjrzeć się swojemu
obiektowi zainteresowania. Powoli przesuwał oczami po jej delikatnych rysach
twarzy, małym nosie i brzoskwiniowych ustach z szerszą wargą górną. Łapa
pomyślał, że z bliska była jeszcze ładniejsza, o ile to było możliwe.
Przechylił delikatnie głowę w prawo, zastanawiając się, kiedy odległość
pomiędzy nimi diametralnie zmniejszyła się. Brunetka była niższa od niego o głowę,
więc musiała zadrzeć podbródek, aby móc spojrzeć mu w oczy.
- Może i pamiętam – mruknęła,
uśmiechając się tajemniczo.
Syriusz
przełknął ślinę, czując jak potężna fala gorąca wynikającego ze zdenerwowania
uderza o jego ciało. Zdumiał się, ponieważ po raz pierwszy w życiu poczuł się
lekko onieśmielony w towarzystwie dziewczyny. Spróbował jednak to ukryć,
pochylając się nad dziewczyną i stykając z jej nosem swój. Krukonka postawiła dwa kroki w tył.
- Więc, dzisiaj o osiemnastej w
Sali Wyjściowej? – zaproponował.
Wykrzywiła
usta w uśmiechu, pokazując równe zęby.
- Zgoda – powiedziała po kilku
sekundach, po czym wyminęła go i odeszła.
Syriusz,
nie wierząc we własne szczęście, odwrócił się i intensywnie wpatrywał się w
smukłe plecy dziewczyny, która w pewnym momencie obejrzała się przez ramię i
posłała mu niesamowicie szeroki uśmiech. To jeszcze bardziej utwierdziło go w
tym, że prawdopodobnie śnił.
*
James
z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej się denerwował. Nie rozumiał, co
działo się z jego przyjaciółmi. Każdy gdzieś znikał i naprawdę zapomniał już,
kiedy ostatnio rozmawiali w takim pełnym gronie. Najpierw zaczęło się od
Petera, który w dodatku od czasu do czasu dziwnie się zachowywał. Huncwoci
jednak stwierdzili, że Pettigrew znalazł sobie po prostu dziewczynę, o której z
jakiegoś nieznanego powodu nie chce im powiedzieć. Z Remusem i Elizabeth cały
czas się mijał, a Lily po ich rozmowie wszędzie latała, gadając niemal z
każdym, aby sobie cokolwiek przypomnieć… i nieźle jej to szło. Uśmiechnął się
na myśl o rudowłosej. Miał dość szukania Syriusza, który godzinę temu zapadł
się pod ziemię, i zaczął wracać do pokoju wspólnego Gryfonów. Żałował, że w tym
tygodniu pieczę nad Mapą Huncwotów sprawował Black.
Potter
zwolnił kroku i zmarszczył czoło. Od trzech dni miał dziwne wrażenie, że ktoś
go cały czas obserwuje, lecz kiedy tylko odwracał się – nie było nawet cienia
obserwatora. Zirytowany, po raz kolejny spojrzał do tyłu i uważnym wzrokiem
przeleciał po korytarzu, ale, tak jak się spodziewał, nie było nikogo. Prychnął
i w tym samym momencie z kimś się zderzył. Jęknął, czując jak krawędź twardej
okładki książki wbija mu się w klatkę piersiową.
- Chodzić nie umiesz, Potter? –
sarknął znajomy głos.
James
potrząsnął głową i ze złością spojrzał na Severusa Snape’a, który z
zaciśniętymi ustami wkładał do książki jakieś papiery.
- Gdzie twoi kumple
Śmierciożercy, Snape? – spytał niby od niechcenia Gryfon, poprawiając okulary.
Severus,
choć starał się trzymać nerwy na wodzy, nie potrafił nie rzucić Potterowi
morderczego spojrzenia. Zacisnął długie, kościste palce na woluminie i zmrużył
oczy.
- A twoi? Kto by pomyślał, że
Potter cokolwiek wydusi z siebie bez wsparcia swoich plugawych przyjaciół – niemal wypluł te słowa. – A
może w końcu zrozumieli, z kim się zadają? Mam wrażenie, że Lily…
- Zamknij się, Snape! Nie masz
prawa czegokolwiek o niej mówić po tym, co zrobiłeś jej w piątej klasie i co
zamierzałeś zrobić po jej utracie pamięci – powiedział lodowatym tonem. – Masz
się od niej odczepić i nie mieszać jej w głowie, rozumiesz? – Jego szczękę, co
chwila łapał skurcz.
Mięśnie
Ślizgona napięły się, zaczęło go palić od wściekłości, jaka ogarnęła jego
ciało. Atmosfera pomiędzy nimi stała się nie do zniesienia.
- A kim ty jesteś, żeby to mówić?
– syknął Severus przez zaciśnięte zęby.
- Jestem jej PRZYJACIELEM, Snape.
Przyjacielem, który nie zamierza mieszać jej w głowie dla własnych korzyści.
Coś ty sobie myślał, chcąc to zrobić, co? Pomyślałeś może o jej uczuciach, o
tym jak może cierpieć? – Choć ciężko dyszał, czuł, jak powoli się uspokaja, co
było dość dziwne, zważywszy na sytuację.
- A może tu nie chodzi o nią
tylko o ciebie? Zabolało, kiedy pamiętała mnie, a nie ciebie?
Ślizgon
uśmiechnął się tryumfalnie, widząc minę Jamesa. Wiedział, że trafił w czuły
punkt. Potter wpatrywał się zimnym wzrokiem w Snape’a, milcząc przez dłuższą
chwilę. Starał się nie pokazywać, że Severus miał rację. Bo to prawda, że mocno
uderzyło go to, że Lily po przebudzeniu chciała widzieć Ślizgona, a nie jego,
swojego chłopaka. Właściwie, czuł ogromne cierpienie, które zżerało go od
środka.
- Ale koniec końców, to do mnie
przyszła z płaczem, prosząc o pomoc – powiedział już spokojniej James.
Zmarszczył czoło, zastanawiając się nad czymś, po czym dodał: - Wiesz co? Rób,
co chcesz, jeśli chcesz to z nią rozmawiaj, bo wiem, że tego zabronić ci nie
mogę, ale jeśli Lily będzie przez ciebie płakała, Merlin mi świadkiem, że nie
będzie obchodziło mnie to, na ile trafię do Azkabanu za morderstwo.
Gryfon,
nie czekając na odpowiedź, jaka padnie z ust Ślizgona, wyminął go z kamienną
miną i odszedł, wciskając dłonie do kieszeni. Severus nawet się za nim nie
obejrzał, z niechęcią trawiąc słowa Pottera. W tej chwili nienawidził go
jeszcze bardziej za to, że Lily znowu mu zaufała.
Po
kilku minutach odetchnął głęboko, dochodząc do wniosku, że koniecznie musi
porozmawiać z rudowłosą i wyjaśnić z nią kilka spraw. Dla spokoju jego duszy,
umysłu i serca. Pragnął już tylko jednego. Aby mu wybaczyła.
*
Często,
żeby jakieś sprawy stały się jasne, potrzebna była rozmowa. Najlepiej z
przyjacielem, który choć może czasem nie potrafił dobrze doradzić, był w
stanie, nawet nieświadomie, naprowadzić na drogę rozwiązania jakiegoś problemu.
James może i nie miał problemu, ale z pewnością potrzebował porozmawiać ze
swoimi kumplami, w pełnym gronie.
Dlatego
ucieszył się, kiedy wszedł do dormitorium i ujrzał Petera grającego z Remusem w
czarodziejskie szachy, a także Syriusza, który podśpiewując coś pod nosem,
wychodził właśnie z łazienki. Ominął kilka brudnych ciuchów leżących na
podłodze i usiadł na parapecie, obok którego grali jego przyjaciele. Nic nie
mówiąc, zaczął przypatrywać się ich grze, dostrzegając, że białych, czyli figur
Petera było o wiele więcej niż Remusa. Co dla Pottera było zupełnie normalne,
zważywszy na to, że Peter był jednym z najlepszych graczy Gryffindoru. Choć w
nauce nie wybijał się na wysoki poziom, jeszcze mało kto wygrał z nim partię
szachów.
- Królowa na E3 – powiedział po
dłuższym zastanowieniu Pettigrew.
- Nie! Ona zaraz… - zaczął
spanikowany Lupin, lecz zaciął się, widząc, jak królowa powala skoczka i zwleka
go poza szachownicę – zniszczy mojego skoczka – skończył, wypuszczając powietrze
i wydymając usta.
- Spokojnie, Lunatyku, przecież
nie musisz być we wszystkim najlepszy – rzekł rozbawiony Syriusz, siadając obok
Glizdogona, którego poklepał po ramieniu. – Dobra robota, stary.
- Dzięki. – Uśmiechnął się
szeroko, dumny.
Pettigrew, czekając na ruch Remusa, poczuł
nieprzyjemne ukłucie w okolicy żołądka. Czemu oni tak nagle zaczęli go
zauważać? A może zawsze zwracali na niego uwagę? Nie, pomyślał, prawdopodobnie oszukując samego siebie. Pustym wzrokiem
wpatrzył się w hetmana, głośno przełknął ślinę. Miał wrażenie, że ogłuchł,
ponieważ nie słyszał nawet Syriusza, który kilka sekund wcześniej zaczął coś
wygwizdywać. Starał się odpędzić wyrzuty sumienia, które zżerały go. Tłumaczył
sobie, że nie ma już odwrotu, że nie może nikomu powiedzieć, bo będzie po nim. I
w tej chwili poczuł się naprawdę samotny, sam pośród tego wszystkiego. Nie mógł
się nikomu poradzić ani zwierzyć.
- Wieża na D4 – odparł Remus i
uśmiechnął się blado, kiedy jego figura zbiła gońca Petera.
Glizdogon
potrząsnął głową. Koniec z tym,
przeszło mu przez myśl, nie ma już
odwrotu.
- Skoczek na D3 – powiedział bez
zastanowienia, pustym wzrokiem, patrząc się, jak goniec Lupina zostaje zbity.
- No dobra, Łapo. Mów, co się
stało, bo widzę, że zaraz wybuchniesz z radości – mruknął Potter, wywracając
oczami. I miał rację, ponieważ ledwo skończył mówić, Syriusz z szerokim uśmiechem
zaczął nawijać.
- W końcu dzisiaj udało mi się
zaprosić Paige na spacer! Przez chwilę byłem nawet pewny, że znowu odejdzie,
zostawiając mnie bez słowa, ale potem omal mnie nie pocałowała! Widzicie,
mówiłem wam, że na mnie leci. – Spojrzał na nich z satysfakcją.
- A kto to jest ta Paige? –
zdziwił się Remus, drapiąc się po brodzie. – Bo kojarzę, że coś wczoraj
mówiłeś, ale zdaje się, że wtedy akurat czytałem i jedyne słowo, jakie
zapamiętałem, to odeszła. –
Uśmiechnął się złośliwie, widząc oburzenie przyjaciela.
- To pierwsza dziewczyna, której
Syriusz zaszczytnie padł do stóp – zaśmiał się Potter.
- Co? Skąd to wiesz? – zdziwił
się Łapa, na co James wzruszył ramionami.
- Lily się wygadała.
Syriusz
wzniósł oczy ku górze, mrucząc coś o tym, że rudzielcom nie można ufać.
Następnie wstał i podszedł do swojej szafki, aby po chwili zacząć grzebać w
szufladzie. Kiedy znalazł paczkę miętowych ropuch, wydał z siebie coś, co miało
zapewne być okrzykiem triumfu i powrócił na swoje miejsce, akurat w momencie,
kiedy Remusowi udało się zbić gońca Petera.
- A propos Lily, jak się mają
twoje kontakty z nią? – zagadał Remus, spoglądając z ciekawością na
Pottera.
- Właściwie, zaczynamy tak jakby
od początku… no wiesz, teraz się przyjaźnimy. Wolę się nie spieszyć, bo wiecie,
jaka czasem potrafi być Lily, nawet, kiedy nie pamięta znacznej części swojego
życia, potrafi wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. I chyba za to tak
bardzo ją kocham. – Uśmiechnął się do siebie, a orzechowe oczy zabłyszczały
radośnie.
- Merlinie, zaraz puszczę pawia –
zażartował Syriusz, przez co James trzepnął go przez głowę.
- Już nie powiem, kto ostatnio
się zaczerwienił, kiedy zobaczył pewną Krukonkę – zwrócił się do niego Remus. –
A kiedy na ciebie spojrzała, wyglądałeś jak James, kiedy Lily dobrowolnie go
pocałowała w policzek – roześmiał się, łapiąc za brzuch.
- Potwierdzam – wymamrotał Peter,
skupiając się na szachach.
- Nie rozumiem, dlaczego
przyjaźnię się z takimi idiotami. – Westchnął Łapa.
James
puścił mu oczko i wziął jedną miętową ropuchę z opakowania. Pokazowo podrzucił
ją do góry i otworzył buzię, a ona idealnie mu wpadła. Oparł się plecami o
przyjemnie zimną ścianę i spojrzał przez okno na Bijącą Wierzbę. Ponad trzy
miesiące temu myślał, że skoro udało mu się zdobyć Lily, nie będzie już żadnych
problemów, przeszkód. Jakże się mylił. Miał wrażenie, że pojawiło się jeszcze
więcej komplikacji, włączając w to wzrastającego w siłę Lorda Voldemorta.
Jeszcze rok temu nikt nie przewidział tego, że jeden fanatyk stanie się groźny i
tak szybko znajdzie popleczników. Od pewnego czasu nie opuszczały go obawy o
przyszłość, i to nie tylko swoją, ale także przyjaciół, rodziny i ukochanej
dziewczyny, która na domiar złego pochodziła z rodziny mugoli.
Nie,
on nie miał nic przeciwko temu, bo według niego takie granice związane z
więzami krwi nie istniały, lecz niektórzy byli innego zdania. Cholernie bał się,
że kiedy pewnego razu nie będzie go przy Lily, ktoś może ją skrzywdzić. Nie
wyobrażał sobie tego, że dopiero co ją odzyskał, a po raz drugi miałby ją
stracić. Na samą myśl, żołądek nieprzyjemnie mu się kurczył.
Ściągnął
brwi, widząc na niebie zbliżającą się jasnobrązową plamkę. Po dwóch minutach
rozpoznał w niej sowę rodziców, Corinne. Otworzył okno i odsunął się, aby
płomykówka mogła swobodnie wlecieć. Ptak usiadł na jego kolanie i dziobnął go
przyjacielsko w dłoń, którą chłopak wyciągnął po list. Odetchnął głęboko i
otworzył kopertę. Kiedy powierzchownie przeleciał wzrokiem po treści, szybko
stwierdził, że to kolejny zaszyfrowany list z wiadomościami o Lordzie
Voldemorcie i powstającym Zakonie Feniksa.
James
był niesamowicie wdzięczny rodzicom za to, że zdecydowali się obdarzyć jedynego
syna tak wielkim zaufaniem i wysyłać mu wszelkie informacje na bieżąco. Jedynym
warunkiem było to, że jak na razie musiał to zachować dla siebie. Czytając
list, w pełnym skupieniu ze zmarszczonym czołem, nie mógł dostrzec nagłego
ożywania Petera, który co chwila rzucał mu ukradkowe spojrzenia.
-
Szach-mat! – zawołał tryumfująco Glizdogon.
_________
O rany, ale teraz dałam czadu, rozdział po prawie miesiącu... pobiłam samą siebie ;p. I jeszcze ile mam zaległości - obiecuję, że już się za nie zabieram!
Co do rozdziału, sama nie wiem, co o nim myśleć. I w dodatku nie jestem pewna, czy scena James-Severusa wyszła mi tak jak powinna, bo mam wrażenie, że czegoś mi tam brakuje. Więc rozdział przejrzę jeszcze jutro, bo dzisiaj nie mam do niego głowy :).
Oh, no i mam taką drobną informację. Otóż, wpadłam na genialny pomysł ciągnięcia tej historii jeszcze po Hogwarcie. Za bardzo się chyba przywiązałam, żeby to kończyć. Poza tym, mam już koncepcję, więc pomyślałam sobie: Czemu nie? :D
Oh, no i mam taką drobną informację. Otóż, wpadłam na genialny pomysł ciągnięcia tej historii jeszcze po Hogwarcie. Za bardzo się chyba przywiązałam, żeby to kończyć. Poza tym, mam już koncepcję, więc pomyślałam sobie: Czemu nie? :D
A ja uważam, że ciągnięcie tego po Hogwarcie to całkiem dobry pomysł. O ile wystarczy ci chęci, by opisać cały siódmy rok i potem dorosłe życie, to byłoby fajnie :). Wgl, ile planujesz rozdziałów na Hogwart? Bardzo lubię opowiadania o dorosłych Huncwotach. Bo takich o szkolnym życiu jest sporo, a o dorosłych już znacznie mniej. A Zakon Feniksa i te sprawy są bardzo ciekawe i stwarzają duże pole do popisu, bo tak na dobrą sprawę niewiele wiemy o życiu bohaterów w tym okresie.
OdpowiedzUsuńOpisywanie obyczajowego życia w Hogwarcie idzie ci całkiem nieźle. Dialogi i opisy są zrównoważone, ale nawet nie odczuwam żadnych niedosytów. Opisywanie interakcji pomiędzy bohaterami wychodzi ci nieźle, widać, że lubisz swoich bohaterów i dobrze ci się o nich pisze. Rozmowa Jamesa i Snape'a moim zdaniem wyszła wiarygodnie. Obaj za sobą nie przepadają, więc nie powinni być dla siebie zbyt mili. Choć żałuję troszkę, że różdżki nie poszły w ruch. Niedobra ja. Ale cóż poradzę, że tak lubię, jak różdżki idą w ruch.
Zastanawia mnie też, kiedy Huncwoci zauważą, że z Peterem coś nie tak. Na razie stara się zachowywać pozory, ale nawet James zaczął zauważać, że coraz mniej czasu spędzają wszyscy razem, bo jakby na to nie patrzeć, dorastają i zaczynają myśleć o dziewczynach i w ogóle.
Jestem też ciekawa, jak będą dalej wyglądać relacje z Lily i kiedy dziewczyna odzyska pamięć. Jeśli już przy tym jesteśmy, to troszkę mi brakuje takiego jej zagubienia i w ogóle :). Ale to szczegół ^^.
Na początku byłam sceptyczna do tego pomysłu, ale z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej przywiązuje się do tej historii i bohaterów ^^. A jeśli chodzi o rozdziały, to myślę, że około 20? Dokładnie pewna nie jestem, ale mam wrażenie, że 20 nie przekroczy ;p.
UsuńOo, to już niedługo, właściwie w 9 rozdziale James zauważy jego dziwne zachowanie ;p.
A nie, poprawka, będzie ich jednak nieco więcej. Prawdopodobnie do 30... :D
UsuńKurczę, rozdział był super. Eh, jak mnie ten Snape wkurza! Podoba mi się, że James nie rzuca się na niego od razu, tylko umie powiedzieć cpś takiego.
OdpowiedzUsuńAh, parszywy Peter, zabiłabym gada.
Mam nadzieję, że Lily cudownie i wspaniałomyślnie odzyska pamięć, hahaha :)
Czekam z niecierpliwością!
Weny,
Lilka.
Rozdział jak rozdział, tak sobie...
OdpowiedzUsuńŻarcik, wredna Nemeyeth :D
Ale teraz szczerze, to po prostu uwielbiam czytać to, co napiszesz. A moim zdaniem fajnie by było, gdybyś też pisała o ich życiu po Hogwarcie, bo, tak jak wspomniała Ginger Grant, nie za dużo informacji jest o czasach, kiedy należeli do Zakonu Feniksa i tak dalej. A swoją drogą, to jestem cholernie ciekawa tej Twojej koncepcji na to życie po szkole ;P W Twoim wydaniu to może być ogromnie, ogromnie interesujące :D
Co do Petera... Wyprułabym mu flaki. Chociaż nie, może aż tak okrutna bym nie była, ale... Kurcza mać, jak można być takim człowiekiem, żeby zdradzić swoich przyjaciół, z którymi spędził znaczną część życia? Tych najlepszych lat? Czarne charaktery w książkach i filmach rozumiem, ale zdrada i fałsz to chyba jest gorsze.
Teraz Severus... Mam taką cicha nadzieję, że Lily mu nie wybaczy. Mimo, że Snape jest postacią przeze mnie dosyć lubianą, to jakoś tak... Jakoś tak po prostu. Chociaż, z drugiej strony, gdyby Lily mu wybaczyła, ale pomimo tego kazała mu się do niej nie odzywać to... takim rozwiązaniem też byłabym zadowolona :D Ach, moje dzikie wymagania. Pisz, co chcesz, a wszystko i tak będzie świetne.
Oj, no i jeszcze Syriusz! W sumie było do przewidzenia, że nasz kochany Łapa się zakocha, ale nawet nie wiesz jak się cieszę, że to jest Paige! Z Ravenclawu! Krukonka! Lubię Ravenclav .__. :D
To chyba by było na tyle... Życzę Ci dużo, dużo weny oraz czasu. No i udanych wakacji ;) Warto było czekać tyle czasu na ten rozdział! :D
Pozdrawiam więc cieplutko, trzymaj się ;)
Hmm, tą moją koncepcję na te życie po Hogwarcie jeszcze muszę oczywiście dopracować... poza tym, mam pewne wątpliwości, bo będzie ona tak trochę odstawała od kanonu... może nawet bardzo, ale no cóż, zaryzykuję ;).
UsuńHaha, sama z chęcią bym go rozszarpała ;p. Ale zważywszy na moje plany odnosnie 2 części, muszę go nieco... eee... zmienić, za co mam nadzieję, ze mnie nie zamordujecie ;p.
Co do Snape'a... nie będę nic zdradzać :). Ale i on odegra jeszcze małą rolę :).
Dziękuję bardzo za komentarz i wzajemnie ^^.
Nawet jeśli nie będzie w 100% zgodne z kanonem to i tak z miłą chęcią przeczytam :D Będę się cieszyć jeśli powstanie cokolwiek ;P
UsuńHmm, zmienić Petera? Może być ciekawie ;P
Pozdrawiam ;)
Mnie rozdział się bardzo podobał. I uważam, że scena Sev-James jest dobra. Tzn. może troszeczkę za krótka i za mało jadu w Severusie. Takie jest moje zdanie, ale mówię - to tylko drobnostki. :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, jak potoczy się sprawa Lily i James'a. Jak długo zejdzie jej na odkryciu, jak wielką miłością jest James i w ogóle.
Jestem za tym, by poprowadzić historię Huncwotów poza Hogwartem. Jak Ginger Grant dobrze zauważyła, mało jest takich treści. Dodatkowo - mało jest o nich opowiedziane, więc jest duże pole do popisu. Jestem ciekawa jak ich poprowadzisz. ;)
Cieszę się, że wstawiłaś rozdział i nawet nie wiedziałam, że tak długo go nie było. Hmmm. Dziwne. ;)
Pozdrawiam,
Eileen
Jeżeli masz pomysł, by prowadzić tę historię dalej, to czemu by nie. Może to być ciekawe doświadczenie, szczególnie, że bohaterowie nie będą już ograniczeni murami Hogwartu, a te mroczne, wojenne czasy też wnoszą duże pole do popisu.
OdpowiedzUsuńA wracając do rozdziału. Łapa jest uroczy ^ ^ Czytając fragmenty o nim, miałam cały czas na twarzy szeroki uśmiech. A jego stwierdzenie, że zaskakująca będzie normalna rozmowa, to wisienka na torcie.
Spodobało mi się to, że to Peter jest dobry w szachach, bo to sport, w którym mocno trzeba ruszyć mózgownicą. Szczególnie, że wcześniej nie sprawiał wrażenia dobrego stratega, bo nieraz ponosiły go silne emocje.
Właściwie to szkoda, że przyjaciele bardziej nie zainteresowali się tym, co porabia, bo może to by jakoś na niego wpłynęło i odwiodło od młodych śmierciożerców. Jednak który z nich mógł się spodziewać, że ich przyjaciel postanowi zrobić coś tak okropnego.
Bardzo podobał mi się też ten krótki fragmencik, w którym pojawiły się iskierki wyrzutów sumienia i wątpliwości. Szkoda jednak, że tak szybko zostały zagłuszone, ale w tym wypadku przecież inaczej być nie może.
Pozdrawiam serdecznie :)
Też myślę, że to może być ciekawe doswiadczenie, zwłaszcza, że na ogół opisywałam przygody tylko w Hogwarcie :).
UsuńUznałam, że przecież Peter nie mógł być aż taka ofermą, więc pomyślałam sobie, że choć nie jest kujonem, może być niezły w szachy. Bo podobnie było u Rona, prawda? On też nie wybija się wysoko w nauce, a pomimo to jest najlepszy w tej grze :).
To właściwie był taki ostatni rozdział, gdzie Huncwoci jeszcze nie zauważyli tego zachowania Petera. Ale i tak minie trochę czasu niż zrozumieją, co tak naprawdę się z nim dzieje :).
Pozdrawiam ^^
Ten rozdział był jakiś taki... cieplutki. Wszyscy dla siebie mili, wesoło się przekomarzają (no, może oprócz Jamesa i Severusa). W sercu Petera coś się zaczyna dziać - może jeszcze się nawróci? Lily dostała jakiegoś dziwnego powera, śemisznie to musia wyglądać, jak tak lata od jednej osoby do drugiej, próbując coś sobie przypomnieć.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się, jak opisujesz relacje Syriusza i Peige. Wychodzi ci to naprawdę zabawnie, i nie mam wrażenia, ze Black to tępy idiota, który niep otrafi zrozumieć, że ktoś może nie być nim zainteresowany. Gratuluję.
Pisanie historii po Hogwarcie jest bardzo dobrym pomysłem. Takich blogów jest mało, a to bardzo ciekawa tematyka. Rowling jej nie opisała, masz więc wielkie pole do popisu. Możesz wymyśić praktycznie wszystko.
Trochę brakło mi w tym rozdziale Remusa i Elizabeth, no ale nie można mieć wszystkiego.
Pozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNa początku powiem, że pisanie historii po Hogwarcie jest dobrym pomysłem. Jeśli masz pomysł, jak to wszystko rozwinąć i chęci to jestem zdecydowanie na tak.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się rozdział. Było dużo Syriusza, więc miałam normalnie banana na twarzy :D Nie spodziewałam się, że "podrywacz" Syriusz Black będzie radził się Lily w sprawie podrywu Paige. Jego normalna rozmowa ZAWSZE kończy się dopowiedzeniem sobie czegoś więcej.
Jestem normalnie w totalnym szoku, że Paige zgodziła się z nim umówić na spacer. Ciekawa jestem, jak ogólnie przebiegnie to ICH spotkanie :)
Bardzo mnie urzekła ta końcowa scena z Peterem. W końcu się NIM zainteresowali. Jedynie odczułam taki żal, że dlaczego nie zainteresowali się nim troszkę wcześniej, kiedy jeszcze nie wstąpił w szeregi Śmierciożerów. Może gdyby zauważył, że jest ważny dla swoich przyjaciół to podjąłby zupełnie inną decyzję. Chociaż liczę na to, że ktoś przemówi mu w końcu do rozsądku i uratuje go przed byciem pełnoprawnym Śmierciożercą.
No i jestem zaskoczona, że Glizdogon ma takie zdolności, jakimi jest gra w szachy :)
Kiedy piszesz rozdziały zwróć uwagę na słowa "tę, tą, ta, te", bo czasami robisz w tej kwestii błędy.
Proszę mnie nie informować o nowościach. Znikam ze świata bloggowego, a czytam jedynie ostatnie blogi z moich zakładek.
Życzę dużo weny, pomysłów i wytrwałości w pisaniu.
Aaaa... Jeśli chciałabyś ze mną tak po prostu porozmawiać to mój numer gg znasz.
To dzisiaj tak w punktach żeby nic nie zapomnieć :-D
OdpowiedzUsuń1. Rozdział świetny jak zwykle, scena James-Severus super! Chociaż ja na miejscu Jamesa pewnie wzięłabym Snapea za szmaty, ale to ja haha. Czekam na rozwinięcie akcji z Syriuszem, którego kocham!!! Chce wiedzieć co będzie z nim i Paige! :-D
2. Całe szczęście, że przemyslalas sprawę i postanawiasz kontynuować opowiadanie jednak 30rozdziałów to dla mnie wciąż z mało :c Chcę więcej i więcej (ale wstyd - dasz palec, wezmą rękę)! Ten miesiąc na szczęście minął,mi szybko, ale już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
Ehh patrz jak działa na mnie ta historia, mam udar słoneczny, nie mogę się ruszać jestem padnieta bo od tygodnia mam codziennie 2h jazdy konnej w pełnym słońcu i.rozne inne zajęcia nie mogę już się ruszać i funkcjonować, ale twoje opowiadanie chyba będę czytała nawet jak będę umierać hahaha <3
Buziaki,
Cyziulka z www.sekretna-strona.blogspot.com
No tak, ja też nie przepadam za Syriuszem-Cassanovą dlatego, zdradzę w tajemnicy, Black w najbliższym czasie zmieni swoje oblicze, ale ciii... :-D I strasznie cieszę się, że udało Ci się w tym dluugim tekście wyłapać te słowa Jamesa i że spodobały Ci się, bo w sumie, zastanawiałam się, czy to nie będzie takie zbyt niejamesowe haha. Chciałam żeby to zabrzmiało jakby mówił od niechcenia :-P Dziękuję za informacje o szAblonie, bo szczerze powiedziawszy nie pamiętam kiedy w rękach miałam komputer, a na telefonie mi się nie wyświetla <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cyzia <3
Jakiś czas temu trafiłam na twoje opowiadanie dzięki blogowi Foresty, ale i Elfaby. Muszę przyznać, że przypadł mi do gustu. Szablon świetnie pasujący do klimatu rozdziałów. Uwielbiam czasy Huncwotów, ale blogi o tej tematyce są strasznie okrojone, tzn. trudno trafić na blog, który byłby prowadzony na wysokim poziomie i zaciekawiłby czytelnika. Niektóre zostają porzucone, zanim zdążą się tak naprawdę dobrze rozkręcić.
OdpowiedzUsuńLubię twój styl pisania. Jest lekki i przystępny dla czytelnika. W każdym bądź razie czyta się go z przyjemnością. Lily musi być naprawdę ciężko. To takie głupie uczucie, kiedy serce pamięta, a rozum nie. Każdy może tobą manipulować, sterować jak lalką, a ty nie wiesz nic o tej sobie, chociaż kiedyś ją dobrze znałeś. Ale mimo wszystko jest silna, ma chłopaka, przyjaciół, którzy są jej światłem w mroku. No i James&Severus. W tym rozdziale doskonale opisałaś ich waśń. Oni nigdy się nawzajem nie zaakceptują. Tak już po prostu musi być. Nic tego nie zmieni. No cóż, Severus maczał palce w czarnej magii, czego James nie uznaje.
Życzę ci mnóstwa weny.
Zapraszam na: http://historia-harryego-i-ginevry.blogspot.com/
Wybacz, że komentuję dopiero teraz, ale też mam strasznie dużo zaległości i w pisaniu i w czytaniu blogów :x
OdpowiedzUsuńJak dla mnie właśnie konfrontacja James-Severus najlepsza z całego rozdziału! (: Chociaż może brakuję jej troszeczkę... jadu, to i tak wyszło świetnie.
Czekam na więcej szczegółów dotyczących Paige:D Rozdział ogólnie mi się podoba, nie dzieje się za dużo, ale jest przyjemny w czytaniu. Skończył się zdecydowanie za szybko :c Czekam z niecierpliwością na kolejny!:) Życzę weny i jak najlepszego wykorzystania tego miesiąca wakacji, który nam pozostał:D
[http://neew-beginning.blogspot.com/]
Cześć :)
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć, jak zwykle. Może od Syriusza i pomysłu przewieszenia sobie dziewczyny przez ramię i zabrania jej do Pokoju Życzeń - ten moment najbardziej zapadł mi w pamięć. :)
Cieszę się, że Lilka powoli sobie przypomina, rozmawia z ludźmi i jest... Jakby starą Lilką. Spodobał mi się bardzo ten fragment o tym, że czasem trzeba sobie porozmawiać z przyjaciółmi.
No i starcie Pottera ze Snapem było świetne. Nie spodziewałam się, że Glizdogon tak po prostu będzie w stanie sobie z nimi siedzieć. Szach-mat dotyczyło jego... Nie wiem czy mam się dopatrywać drugiego dna, z pewnością to już będzie niepotrzebne filozofowanie.
Naprawdę lubię to opowiadanie, ba! Kocham. Dzisiaj trochę mniej entuzjastycznie, niż zwykle - przepraszam. Cieszę się, że postanowiłaś po Hogwarcie, bo też się z nimi zżyłam. :)
Pisałaś mi w odpowiedzi, że nie będzie za dużo Regulusa - boo! Dlaczego? Może mogłabyś wymyślić jakiś rozdzialik chociaż w połowie poświęcony ślizgonom? :) Byłoby bardzo miło.
Pozdrawiam serdecznie.
Co ja piszę... * Cieszę się, że postanowiłaś pisać dalej tą historię, nawet po Hogwarcie. O, brzmi o wiele lepiej.
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńPo mojej długiej nieobecności, za którą się pokornie kajam (!), objawiam się z komentarzem i obiecuje, że teraz będę wpadać regularnie! Nie będzie to komentarz tylko do tego rozdziału, mogę zahaczać o inne wątki, które zostały zawarte w poprzednich postach. Leżąc na plaży i delektując się słońcem, muszę przyznać, że lekko porzuciłam moją miłość do Syriusza i przerzuciłam się na parring Elizabeth = Lupin! Jak ja ich uwielbiam! Ta ich czułość i wszystko co się tam z nimi wiąże, ja wiem na pewno, że oni są dla siebie stworzeni! O tak! I szczerze na początku znielubiłam Lupina za to, że jej nie powiedział, iż jest wilkołakiem, i że z tego powodu było jej bardzo przykro! Myślałam, że Liz jako przyjaciółka Huncwotów ma dostęp do ich tajnej informacji o animagii i nocnych wędrówkach! Ale się jednak pomyliłam, ważne jednak, że ciągnie ich do siebie, a ona zna jego sekret i akceptuje go takim jakim jest!
Lily i James! Ten parring też uwielbiam w Twoim wydaniu, a wątek ze Snape'em i wypadkiem Lily jest cudowny! Szczerze podziwiałam upór Jamesa, kiedy nie próbował sprać tego Nietoperza na kwaśne jabłko! Jak ja bym mu przylała to by nie mącił w głowie Lily i wszystko byłoby okey. Skąd Ty czerpiesz takie pomysły na opowiadania? Dobrze, że Lily jest sprytna i poznała się na Severusie!
Black (mój kochany Black!) i Page. Ten wątek mnie nurtuje, bo jeszcze nie do końca się w niego zagłębiłam. Piękna krukonka i przystojny gryfon. Czekam na to, co będzie na spacerze! Och, jak ja czekam na to, aż Paige da mu nieźle w kość. Myślę, że ona nie jest z tych co rzucają się w ramiona byle komu ;)
Doszliśmy do szczura Glizdogona! Może gdyby nie tworzył swoich dzikich fantazji na temat tego, że przyjaciele nie chcą się z nim zadawać, wszystko by dalej szło idealnie. Nie lubię go, nigdy pewnie nie polubię. Za fałszywość!
Czekam, dosłownie czekam niecierpliwe na II część opowiadania. Życzę Ci weny i teraz naprawdę będę z każdym komentarzem na czas ;) Idę zaległości nadrabiać w dalszych opowiadaniach.
Całuje!
Liley
ostatnie słowa Glizdogona wywołały ciary na moich plecach. to niby nic, ale kurcze, jakoś straszne to było :P
OdpowiedzUsuńale od początku. rozdział jak zwykle mi się podobał.
Syriusz, ach ten Syriusz... chyba bardziej lubię Remusa, ale sama nie wiem co myśleć po tym rozdziale. Black jest słodki... taki wymarzony facet.
No i Lily. jakoś tak przestała mnie denerwować tutaj. zachowuje się bardziej ludzko.
no i na zakończenie muszę Ci podziękować. Bo opowiadań o huncwotach jest od cholery i ciut ciut, ale Twoje bardzo lubię. a to już jest coś :)
Pozdrawiam!
Tak, z Paige jest coś nie tak. Zdecydowanie. A jeśli nie, to... nie wiem. To musi być prawda. Ten list, to zaniepokojenie... Coś jest na rzeczy!
OdpowiedzUsuńScena z Jamesem i Severusem wyszła ci bosko. Czuć było tę niechęć, ba, nienawiść! No i... To takie słodkie, jak kłócą się o Lily. ^^
No i ten Gizdogon... Coraz bardziej mnie intryguje jego postać! Zaczyna się gubić i nie ma pojęcia jak wybrnąć z bagna, w które wpadł. Biedaczek... Perfidny biedaczek... I to szach-mat - to takie symboliczne i... kurczę, trochę straszne! :P
I chyba na tę chwilę nie mam wiele więcej do napisania... Liczę, że kolejny rozdział pojawi się szybko, bo naprawdę się wciągnęłam w twoje opowiadanie. :)
Pozdrawiam i życzę dużo czasu na pisanie i jeszcze więcej weny! ^^
Taaak! Możesz to spokojnie ciągnąc po Hogwarcie, jestem bardzo za, bardzo, bardzo! xd nom a tak poza tym, czy mówiłam już, że kocham tych opisanych przez Cb Huncwotów?! *^* Wspaniali są (nadużywam teraz tego slowa xd) i świetnie wyszło Ci ich wykreowanie. Co dalej... no Syriusz, Syriusz, Syriusz! Jak zawsze zniewalający, jego urok po prostu powala, a teksty to ma najlepsze! Sama historia też jest ciekawa, nom, biorę się za kolejny rozdział, bo nieźle mi idzie to nadrabianie... kij, że miałam robić co innego xd
OdpowiedzUsuńSzach-mat, całkiem dobre słowa na zakończenie rozdziału - muszę przyznać. Mam wrażenie, że Glizdek powoli gubi się w tym kim chce być, jak chce być postrzegany i przez kogo. I to chyba najbardziej smuci. Plus to, że jego przyjaciele, choć może czasami zdają sobie sprawę z jego zachowania, to i tak nic z tym nie robią...
OdpowiedzUsuńLily jako Ciocia Klocia Dobra Rada ^^ Bardzo mi się podoba w tej roli, może nie swatki, ale kobiety o podobnej funkcji. Ależ ten Syriusz wpadł, jak ta lala.
I co takiego Sev chce powiedzieć Lily? Znaczy się, chce jej powiedzieć wszystko? To trochę przerażające.
P.S. Przepraszam, ale zachowania Jamesa kojarzą mi się z postacią Johna Lennona, wykreowaną przez Aarona Johnsona w "Chłopcu znikąd". Ach, mój mózg szaleje!
...Merlin mi świadkiem, że nie będzie obchodziło mnie na ile lat trafię do Azkabanu za morderstwo <3 to takie urocze
OdpowiedzUsuń