piątek, 21 czerwca 2013

7. Decyzje



                                                    The Fray - Never Say Never


               Głęboko oddychając, patrzyła na plecy Jamesa, który prowadził ją gdzieś przez siódme piętro. Choć była trochę zniecierpliwiona, w duchu cieszyła się z tego długiego spaceru po Hogwarcie. Dzięki temu mogła się uspokoić, oczyścić umysł, co jej się nie bardzo udało, i przemyśleć to, co miało miejsce niecałe półgodziny temu. Zacisnęła pięści.
               Powstrzymywała się, aby z całej siły nie przywalić głową w twardą ścianę szkoły. Czuła się okropnie a wyrzuty sumienia ją jeszcze bardziej przybijały. Kilka sekund temu uznała, iż akcję z Severusem mogła rozegrać inaczej. Ta myśl napadła ją tak nagle, że złapała się za brzuch, czując nieprzyjemne ściskanie żołądka. Czemu musimy najpierw robić, a dopiero później myśleć? Stwierdziła, że jeśli przed utratą pamięci także była taka porywcza i wybuchowa, może i dobrze, że zdarzył się tamten wypadek na lekcji eliksirów.
               Jednak z drugiej strony jakaś jej część kazała zapomnieć o Snapie, uparcie twierdząc, że dobrze zrobiła. To ją bardzo dezorientowało, dlatego też zamierzała poradzić się kogoś innego, aby w końcu rozjaśnić nieco pewne rzeczy. Chciała już skończyć stąpanie po kruchym lodzie i stanąć na twardym gruncie. Miała dość wiecznego zastanawiania się, czy robi dobrze pozostając z daną osobą. Pragnęła komuś bezgranicznie zaufać i otrzymać jasny dowód na to, że nie była sama wśród tego wszystkiego. Czy James był w stanie to zrobić?
- W porządku, Lily? – spytał chłopak, zatrzymując się nagle i przyglądając jej się uważnie.
               Rzuciła mu wymowne spojrzenie.
- No tak, głupie pytanie. – Westchnął.
             Rudowłosa rozejrzała się po pustym korytarzu i uniosła zdziwiona brwi, kiedy zobaczyła, jak Potter chodzi w tę i z powrotem pod ścianą.
- To chyba ja powinnam zadać ci te pytanie – mruknęła. – Co ty wyp… Oh! – Cofnęła się, widząc drzwi, które pojawiły się znikąd.
- Panie przodem. – James z lekkim uśmiechem, szarmancko otworzył Evans drzwi i zaprosił ją gestem dłoni.
               Gryfonka przez chwilę walczyła ze sobą, jednak ciekawość jak zwykle zwyciężyła. Skorzystała z zaproszenia Jamesa. Powoli przekroczyła próg i znalazła się w bardzo znanym jej miejscu. Pomimo drobnych zmian, jakie tu zaszły – wszędzie rozpoznałaby swój pokój. Pomarańczowe ściany, szara wykładzina, niedomknięta szafa, z której wylatywały najróżniejsze rzeczy za każdym razem, kiedy się ją otworzyło. Nieco rozklekotane biurko, zawalone tysiącem poruszających się zdjęć i kilkoma zwykłymi. Przedstawiały one ją z rodzicami w czasie świąt. Na schludnie zaścielonym łóżku spoczywał jej niewielki miś z oderwanym uchem. Nie mogła sobie jednak przypomnieć, dlaczego teraz tak wyglądał. Domyśliła się, że miało to miejsce już po przyjeździe do Hogwartu. Wzięła go delikatnie i pytająco spojrzała na Jamesa. Okularnik poczochrał sobie włosy, a na jego twarzy pojawiło się ledwo widoczne zmieszanie.
- O to się mnie nie pytaj, bo nie wiem – skłamał, wzruszając ramionami.
               Łatwiej było mu ją oszukać, niż powiedzieć, że Syriusz pod postacią psa niechcący pożarł ucho jej ulubionego misia. Nie dość, że to było dziwne, to w dodatku Evans nie wiedziała o tym, że byli animagami. Chciał jej to powiedzieć w dniu, kiedy miał miejsce wypadek na eliksirach.
- No dobra – specjalnie przeciągnęła sylaby, przyglądając mu się uważnie. Nie drążyła jednak tematu, na co chłopak nieznacznie odetchnął.
               Odłożyła misia i poszła lepiej przyjrzeć się zdjęciom. Z kolei James, nic nie mówiąc, rzucił się na łóżko Lily, które pod jego ciężarem zaskrzypiało cicho i ugięło się. Chłopak zachowywał się tak jakby był u siebie. Choć Evansówna miała ochotę powiedzieć coś uszczypliwego, powstrzymała się i ponownie skupiła swoją uwagę na zdjęciach. Każde było inne, niesamowite, mające odmienną historię od pozostałych. Rudowłosa wyciągnęła rękę po fotografię stojącą najbliżej. Przedstawiała ją i Pottera. Na zdjęciu Lily właśnie siadała na miotłę. Wyglądała tak jakby chciała coś udowodnić. Po chwili wzbiła się w powietrze i zniknęła, aby za moment spaść prosto na okularnika. Evansówna mimowolnie roześmiała się, a następnie odwróciła się w stronę Jamesa i pokazała mu fotografię.
- Kiedy to było?
- Ostatniego dnia wakacji, w moim domu – odpowiedział, podpierając głowę na dłoni. – Chciałaś mi udowodnić, że potrafisz wszystko. Prawie ci się udało, na tym zdjęciu widać to idealnie. – Pokazał jej język.
               Zignorowała ostatnie słowa chłopaka, po czym odłożyła zdjęcie na miejsce. Pobieżnie przyjrzała się każdemu z kolejna. Czemu w dalszym ciągu niczego nie pamiętała? Pielęgniarka powiedziała, że zrobi wszystko, co w jej mocy – ale teraz jedynie ją spławiała. Przecież byli czarodziejami, czy nie można było użyć magii? Lily nie pojmowała tego. Co musiało się wydarzyć, aby odzyskała pamięć? Co takiego powinna zrobić?
               Ściągnęła brwi, pochylając się nad biurkiem. A gdzie Severus?, pomyślała.
- James. – Usiadła na łóżku. – Co z Severusem? Miałeś mi chyba coś powiedzieć?
               Czarnowłosy westchnął i leniwie podniósł się do pozycji siedzącej. Poczochrał sobie włosy. Wcześniej nie podejrzewał, że tak trudno będzie mu o tym mówić. Nie miał pojęcia, jak powinien to przedstawić, aby za bardzo nie zasmucić Lily. Nie lubił patrzeć, kiedy w zielonych oczach jego ukochanej pojawiały się łzy, a jej twarz wykrzywiała się w wyrazie głębokiego smutku. Kiedy tylko widział taki obraz, jego żołądek ściskał niewyobrażalny ból. Miał wtedy ogromną ochotę przejęcia od rudowłosej wszystkich negatywnych emocji.
               Wciąż trudno było mu uwierzyć w to, że jego Lily była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Miał ją na wyciagnięcie ręki, lecz mimo to – nie mógł jej dotknąć. Pomyślał, że to śmieszne, iż dopiero niedawno uświadomił sobie, jak bardzo ją kocha. Dopiero wtedy, kiedy ją stracił.
- James?
- Wybacz, zamyśliłem się. – Potrząsnął głową. – No więc… - westchnął – w piątej klasie, kiedy ja byłem głupim smarkaczem, a ty Prefektem, który nienawidził takich jak ja, miało miejsce pewne zdarzenie.           Dokładniej, stało się to po SUMACH, kiedy wszyscy byli na błoniach. Mnie i Syriuszowi zaczęło się trochę nudzić, a że zauważyliśmy Sma...Snape’a, postanowiliśmy porozmawiać z nim – zaciął się, a na jego twarzy pojawił się wstyd. – Zaczęliśmy się nad nim znęcać – wykrztusił ledwo dosłyszalnie. – I wtedy pojawiałaś się ty. Byłaś nieźle wkurzona, swoją drogą nie dziwię ci się, i kazałaś nam go zostawić. Wówczas zaszantażowałem cię, jednak nie dałaś się jak zwykle. – Westchnął głęboko. – I w tym momencie, Snape nazwał cię… szlamą – ściszył głos.
               Znieruchomiała. Ostatnie słowo wypowiedziane przez Pottera rozbrzmiewało jej w głowie, kiedy myszkowała w poszukiwaniu jego znaczeniu. Z początku nie wydawało jej się to aż takim złym określeniem i zastanawiała się, czemu James był aż taki zirytowany tym, jak nazwał ją jej dawny przyjaciel. Potem jednak dowiedziała się, jak okrutnie potraktował ją Severus. I to tylko dlatego, że chciała mu pomóc. Potarła dłonie o spodnie, kiedy poczuła, jak jej się spociły. A co, jeśli to ona mu coś zrobiła tylko o tym nie pamiętała?
- I nazwał mnie tak tylko dlatego, że chciałam mu pomóc? – spytała. – A może to ja mu coś kiedyś zrobiłam?
- Nie wydaje mi się, bo nigdy mi o czymś podobnym nie wspominałaś. Chyba, że po prostu nie chciałaś o tym gadać, Lily. – Wzruszył ramionami. – A… nic nie powiesz odnośnie mojego zachowania?
               Uniosła zdziwiona brwi.
- A co mam powiedzieć? Byłeś głupi i młody. Poza tym, mam wrażenie, że tego dnia już ci wystarczająco wygarnęłam. – Posłała mu cierpki uśmiech. – James, powiedz mi, co ja mam zrobić? Już się kompletnie pogubiłam w tym wszystkim. Nie wiem, co robić, mówić, żeby nie zranić kogoś bliskiego.
               Objęła się ramionami i zamrugała parokrotnie oczami, aby odgonić napływające łzy. Po raz kolejny w ciągu tych kilku dni, poczuła bolesne ukłucie w brzuchu. Żal niemiłosiernie ją ściskał, jakby chciał ukarać za coś, czego nie pamiętała. Spuściła wzrok na trzęsące się dłonie. Tama puściła. Z jej zielonych oczu popłynęły pierwsze gorzkie łzy. Znaczyły mokrą ścieżkę na jej policzkach, aby po dotarciu do żuchwy, spaść na pościel. Drgnęła, kiedy ciepła, szorstka dłoń Jamesa chwyciła ją za podbródek i delikatnie uniosła głowę.
- Spójrz na mnie, Lily – powiedział miękkim, niemal proszącym tonem.
               Nie mogła zrobić inaczej, jak spełnić jego prośbę. Zacisnęła usta, na jej jasnych rzęsach błyszczały łzy. Na twarzy Jamesa widniał smutek, a z oczu biła niewyobrażalna miłość pomieszana z troską. Pozwoliła, aby otarł blade policzki, nie odsunęła się, kiedy on się zbliżył. W tej chwili pragnęła jego bliskości jak powietrza. Czuła mrowienie każdej komórki. Jej ciało, serce, duch niecierpliwiły się w oczekiwaniu na ciepło, jakie mógł jej dać James. Pociągnęła nosem.
- Powiedz mi, proszę – załkała, trzęsąc się.
               Oczy Pottera zaszkliły się na widok ukochanej w takim stanie. Jeszcze nigdy nie widział jej tak rozpaczającej. Zbliżył swoją twarz ku niej, odgarnął jej rude włosy za uszy. Tak bardzo pragnął pozbawić jej smutku, żałości i problemów.
- Lily, słuchaj – zaczął powoli, patrząc prosto w jej błyszczące od płaczu oczy. – Jestem tutaj, przy tobie i nigdzie nie zamierzam odchodzić. Kocham cię, dlatego postaram się jak najlepiej ci pomóc. Będę twoim światłem, które rozgoni ciemność, jaka nastała. Mam zamiar chronić cię, mała.
- Moim światłem – powtórzyła cicho. – Obiecujesz?
             Przyciągnął ją do siebie i przytulił tak jakby bał się, że zaraz ktoś się pojawi i mu ją odbierze. Oparł podbródek na czubku jej głowy, kiedy ufnie się w niego wtuliła.
- Obiecuję.
*
               Choć po takiej kłótni z Syriuszem jak zwykle powinna być wściekła, czuła jedynie przemożną chęć rozpłakania się. Tak naprawdę nie wiedziała, z jakiego powodu. Może z żalu odnośnie losu bliskiej jej osoby, a może z bezsilności, która podążała za nią jak najstraszliwszy cień? Właściwie, nie wiedziała, czego miała się spodziewać. Przecież mogła się domyślić, że tak będzie, a więź, jaka zaistniała pomiędzy nią a Remusem to tylko wymysł jej za szybko galopującej wyobraźni. Smukłe dłonie zwinęły się w pięści. W przeciwnym razie na pewno by jej powiedział. Na pewno, twardo powtórzyła w myślach.
               Elizabeth szybkim krokiem przemierzała korytarze szkoły, niezauważona mijała uczniów. Co jakiś czas zaciskała powieki, aby nie pozwolić wypłynąć łzom. A może Syriusz miał rację i nie powinna się wtrącać? Po chwili zastanowienia, stanowczo zaprzeczyła głową. Musiała. Za bardzo jej zależało, żeby to tak zostawić. Nie jestem słaba, dam radę! Ta myśl pomagała jej iść dalej i nie upaść na kolana w geście rozpaczy i bezradności. Po przeciśnięciu się przez grupkę czwartoklasistek, dostrzegła wyłaniającego się zza rogu Remusa Lupina, zaczytanego w jakiś notatkach.
               Gwałtownie zatrzymała się i z niepokojem przyjrzała się jego szczupłej i niewysokiej sylwetce, poszarzałej twarzy naznaczonej kilkoma bliznami, a także jasnym włosom, które nie były już gładko uczesane jak rano. Przejechała dłonią po policzku i lekko westchnęła. Wiedziała, że jeśli nie zrobi tego teraz, potem zabraknie jej na to odwagi. Pokonała ostatnie kilka kroków, które ich dzieliły.
               Lupin jakby wyczuł jej obecność, powoli podniósł głowę i zmarszczył czoło, zaskoczony. Po chwili jednak  kąciki ust uniosły się w wesołym uśmiechu. W ciągu tych kilku sekund, kiedy wpatrywała się w jego miodowe oczy, zapomniała, co miała powiedzieć.
- Cześć, Liz – przywitał się, szczególnie akcentując jej imię.
               Odgarnęła kosmyk włosów, który wyswobodził się z jej niechlujnej kitki. Zamiast przywitać się z chłopakiem, zadała pytanie, które od pewnego czasu bardzo ją gnębiło.
- Czy tobie na mnie zależy?
            Remus otworzył szerzej oczy, jego usta rozwarły się. Z oszołomieniem wpatrywał się w dziewczynę, która wyglądała na śmiertelnie poważną. W jego głowie nagle zapanowała pustka, a on dopiero po kilku sekundach otrząsnął się. Zamrugał oczami i nerwowo pomasował się po karku.
- Oczywiście, że tak – powiedział z lekkim wahaniem, ponieważ nie był do końca pewien, co dziewczyna miała na myśli.
- Ale nie jako na przyjaciółce – pokręciła głową – a na dziewczynie. Odpowiedz mi szczerze, Remusie.
          Przełknął ślinę. Nie spodziewał się tego. Skąd mógł wiedzieć, że akurat w tym momencie ona wyskoczy z takim pytaniem? Właściwie, nie chciał wcześniej nawet o tym myśleć, bo za bardzo się bał tego, co mogłoby być pomiędzy nimi. Tak bardzo mu na niej zależało, że nie chciał jej skrzywdzić. Był pewny, że przez to, kim był, może jej coś zrobić. Drgnął, przerażony tą myślą. A co, jeśli powie jej, że mu zależy na niej tylko tak jak na przyjaciółce?
               Bez wątpienia wbiłby nóż w serce nie tylko sobie, ale i jej. Widział to w jej piwnych oczach. Przypominając sobie słowa swoich przyjaciół, stwierdził, że musi być twardy. Zacisnął palce na pergaminie z obowiązkami Prefekta, który otrzymał od McGonagall.
- Na Merlina, tak! – rzekł w końcu, nieznacznie się do niej przybliżając.
               Był pewny, że na jej buzi pojawi się szeroki uśmiech. Dostrzegł jednak tylko jego cień. Wciąż widział w niej smutek i bezradność. Wodziła po jego twarzy zbolałym wzrokiem. Przestraszył się. A co jeśli ona nie czuje tego samego i tylko się wygłupił? Momentalnie z jego twarzy odpłynęła krew.
- W takim razie, dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś wilkołakiem? – spytała szeptem. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Elizabeth… - wydukał.
             Jak się dowiedziała?!, spytał sam siebie, cofając się o dwa kroki. Na pewno żaden z Huncwotów jej tego nie powiedział, bo mu obiecali. Zacisnął usta. Co miał jej odpowiedzieć? Że się bał, iż go nie przyjmą? Że bał się odrzucenia, wyśmiania? Otworzył usta, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
- Do cholery jasnej, odpowiedz mi! – krzyknęła, przybliżając się.
- Bałem się – wyznał w końcu niepewnie, czekając na jej reakcję.
               Odetchnęła głęboko, jej twarz złagodniała. Powoli podniosła rękę i opuszkami palców przejechała po bliznach chłopaka.
- Remusie, jesteś zupełnie niepoważny. Za bardzo mi na tobie zależy, żeby odsunąć się od ciebie z takiego głupiego powodu, rozumiesz?
               Pokiwał głową, wciąż patrząc się na nią z wahaniem. Uśmiechnęła się do niego czule, odwzajemnił gest. Mimo wszystko, poczuł się naprawdę szczęśliwy. Jego wcześniej utracony dobry humor, powrócił. To było niesamowite uczucie, kiedy się wiedziało, że miało się oparcie w osobach, na których najbardziej zależało. Położył swoją szorstką dłoń na jej.
- Dziękuję, Liz. – Posłał jej pełne wdzięczności spojrzenie.
*
               Peter nie był zadowolony z godziny spotkania, ponieważ był święcie przekonany, że środek nocy był bardziej odpowiedni. Nie mógł się jednak z nimi kłócić, bo z pewnością nie skończyłoby się to dla niego dobrze, więc po prostu zacisnął zęby i napomknął spotkanemu Syriuszowi, że idzie do kuchni. Black wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, lecz Pettigrew szybko go minął i zbiegł po schodach. Pomyślał, iż dobrze, że spotkanie ma się odbyć w opuszczonej klasie w lochu. Był pewny, że nikt się nie będzie tam zapuszczał, a więc i nikt nie zobaczy go spiskującego ze Ślizgonami.
               Pierwszy raz szedł na takie spotkanie, więc nieprawdopodobnie się denerwował i pocił. Wsadził dłonie do kieszeni spodni, aby nie było widać, jak się trzęsą. Wciąż nie był pewny, czy dobrze robi, ale nie było już odwrotu. Zresztą, czy on chciał się wycofywać? Kiedy myślał, jaka nagroda go za to czekała, wyrzuty sumienia wyparowywały. Pozostawała tylko duma, bo odważył się na coś takiego.
               Był pewny, że nie będzie tego żałował, a myśl o tym, co go czekało – całkowicie przysłaniała przyjaciół, których w tej chwili uważał za wrogów. Pettigrew nie wątpił w to, że Avery miał rację, co do jego gryfońskich znajomych. On, Glizdogon, był dla nich niczym. W przeciwieństwie do Ślizgonów, oni go potrzebowali, cenili, chcieli go, jako przyjaciela.
               Tak przynajmniej myślał.
               Tylko przelotnie spojrzał na Elizabeth krzyczącą na Remusa. Oni już go nie obchodzili, zaraz wszystko powie Ślizgonom, a potem otrzyma nagrodę. Uśmiechnął się szeroko. Nawet do głowy nie przyszło mu to, że był tchórzem, zdrajcą, ponieważ był przekonany o swoim bohaterstwie.
               W dość szybkim tempie pokonał schody i metry, które dzieliły go od nieużywanej klasy. Płytko oddychając, stanął przed nieco zniszczonymi drzwiami. Tam, za nimi, znajdowała się grupka Ślizgonów, która nie niego czekała.
               Jego nowi przyjaciele.
               Uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to było możliwe i wszedł.
- Pettigrew, jesteś – zwrócił się do niego Avery, unosząc brwi.
- No cóż, Nott, przegrałeś. Mówiłem ci, że przyjdzie – parsknął Mulciber.
               Peter zaczerwienił się lekko, po czym podskoczył przestraszony, kiedy drzwi za nim nagle się zatrzasnęły. Spojrzał przez ramię na Snape’a, który z nieodgadnioną miną wpatrywał się w niego. Glizdogon ściągnął brwi i odszukał wzrokiem Regulusa. Black z ponurą miną opierał się o ścianę, ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma. Gryfonowi nagle zabrakło języka w gębie, a całe jego bohaterstwo gdzieś się ulotniło. Przeklął w myślach.
- Nie bój się, Pettigrew, teraz jesteś wśród swoich – powiedział ponuro Nott, w jego oczach czaiło się jednak coś, co nie spodobało się Peterowi.
               Zacisnął pięści. Weź się w garść, pomyślał.
               Regulus westchnął głęboko i odepchnął się od ściany, po czym podszedł do Petera i zmierzył go uważnym wzrokiem.
- Oby to, co nam powiesz było wartościowe – mruknął Black, z ukosa spoglądając na Severusa.
- Mów wszystko, co wiesz o swoich przyjaciołach, zwłaszcza o Potterze, bo Syriusza już trochę znamy – rozkazał Avery, wymownie patrząc się na Regulusa.
- Więc… - zaczął drżącym głosem. Wiedział, co chciał powiedzieć, ale nie mogło mu to przejść przez gardło, dlatego zdecydował się na coś innego. – Najsłabszym punktem Jamesa jest Lily.
- To już wiemy – warknął Avery.
- Cicho! – rozkazał Snape. – Mów dalej, Pettigrew.
- Rodzice Jamesa są szanowanymi Aurorami i o ile mi wiadomo, mają dobry kontakt z Dumbledorem. James dzięki temu czasem dostaje od nich listy z poufnymi wiadomościami, jednak jeszcze o żadnej nam nie wspomniał – powiedział nieco pewniejszym głosem. Dostrzegł, że ta informacja zainteresowała Ślizgonów.
- Dumbledore coś kombinuje, więc dobrze by było dowiedzieć się na ten temat czegoś – pomyślał na głos Mulciber.
               Peter przełknął ślinę. Czuł, że strach powoli z niego uchodzi, jednak wciąż był spięty, a wyrzuty sumienia napadały go z każdej strony.
- Czy zdołałbyś się dowiedzieć, co jest w tych wiadomościach? – spytał drwiąco Nott.
- Myślę, że tak – odparł natychmiast.
               Avery i Nott parsknęli śmiechem, nie wierząc własnym uszom.
- Jestem w stanie zrobić coś, dzięki czemu uda mi się to – zapewnił, gorliwie kiwając głową.
- A co to niby takiego?
               Pettigrew z niepewną miną rozejrzał się dookoła, przyglądając się twarzom Ślizgonów. Mieli sceptyczne wyrazy twarzy – tylko Snape wyglądał tak jakby wiedział o wiele więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
- Jestem animagiem, zamieniam się w szczura – wyznał, drżąc na całym ciele.
               Zaczerwienił się, kiedy po pomieszczeniu rozniósł się śmiech należący do trójki Ślizgonów. Zamierzał poczekać, aż się uspokoją i wtedy im pokaże. Pokaże, co potrafi on, Peter, a czego nie umieją oni. Wówczas odezwał się Severus.
- Nie widzę tu powodów do śmiechu, bo Pettigrew mówi prawdę. Widziałem raz, jak się przemieniał.
               To zaskoczyło nawet Glizdogona, która nie był w stanie sobie przypomnieć, kiedy Snape mógłby go widzieć. Rzucił Severusowi zdziwione spojrzenie, jednak on patrzył się na swoich kolegów, którzy momentalnie zamilkli. Kiedy wydawało się, że owa cisza będzie trwała wieczność, przemówił Nott, nagle śmiertelnie poważniejąc.
- A zakładając, że to prawda – zwrócił się do Petera – byłbyś w stanie dla nas szpiegować?
               Gryfon ściągnął brwi. Oczywiście, że tak!, krzyczał w podświadomości. Lecz coś go blokowało przed powiedzeniem tego na głos. Potrząsnął głową, aby wyrzucić z niej obraz przyjaciół. Nie potrzebował już ich, a oni jego. Pomyślał o lepszym życiu w sławie i potędze po tej całej akcji. Muszę to zrobić, nic się przecież nie stanie.
- Tak, będę dla was szpiegował – odpowiedział sucho. 

__________

Rozdział z niewielkim poślizgiem, ale jest! :D. Chyba trochę za ckliwy, ale dorzuciłam scenę z Glizdogonem, więc mam nadzieję, że ujdzie. Ogólnie, chyba mi się podoba... no ale czekam na Waszą opinię :).
Poza tym, właśnie jestem w trakcie nadrabiania zaległości na Waszych blogach i  jeśli dobrze pójdzie, a ja się za bardzo nie rozleniwię, to do piątku powinnam się wyrobić ;p.
Oh, no i jeszcze chciałabym Was zaprosić na mojego bloga o Syriuszu: zabojcza-gra.blogspot.com . Tak ostatnio polubiłam tego gościa, że nie mogłam się powstrzymać ;p.

30 komentarzy:

  1. Kurcze, rozdział cudowny! Wyczekiwałam go od dość dawna i wreszcie jest! Mam nadzieję, że relacje Lily i Jamesa będą coraz lepsze, a Glizdogon poniesie karę za szpiegowanie przyjaciół. Nigdy nie przepadałam za tym szczurem xD. Aha, jeszcze Remus i Liz - im także życzę szczęścia!

    http://lethal-force.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany, to już? Czytam i czytam, a tu BACH! Koniec.
    No, ale nic.
    Czy ja wiem czy ckliwy? Jest w sam raz, nawet bez tego zdrajcy Pettgrew. Tfu. Podoba mi się scena z Lily ;D
    Fajnie, że Liz zrozumiała Remusa, bo gdyby się pokłócili to zwątpiłabym w ludzi. A do tego szkoda mi by było Lupina, przeogromnie.
    I co tu Ci jeszcze napisać? Banalne "świetny rozdział"? Taka prawda, więc co się mam tu rozpisywać :D Nie będzie arcydługiego komentarza, bo naprawdę nie wiem, jaki Ci tu jeszcze komplement napisać :D
    Na koniec życzę Ci więc ogromniastej weny i dużo czasu.
    Pozdrawiam cieplutko =)

    OdpowiedzUsuń
  3. "patrzyła się" - bez się jest git :D
    "sił powstrzymywała się, aby z całej siły" siłx2
    "czy robi dobrze [p] zostając"
    "odpowiedniejszy" odpowiedni
    "o twoich przyjaciołach" o swoich,
    i kilka niepotrzebnych zaimków
    Jestem trochę... rozczarowana. Brakowało mi właściwie wszystkiego - oprócz fragmentu z Peterem, tutaj poradziłaś sobie świetnie. Nie podobały mi się te ciągłe być i mieć, dodatkowo... Kurde, sytuacja z Lily i Jemsem - ja wiem, że oni byli wcześniej blisko i jej podświadomość jej to podpowiada, ale dla mnie za szybko im na taką, aż zażyłość, jeszcze przed momentem (poprzedni rozdział) Lily zastanawiała się usilnie komu może zaufać, czy Jemes na pewno, to dobry kandydat, po drugie... Nie zastanowiło jej jak trafiła do swojego pokoju? Następnie sytuacja z Remusem, brakowało mi tam emocji po obu stronach bohaterów - były, ale trochę mało...

    Ten rozdział traktuję jako lekki wypadek przy pracy:) czekam na next!
    Pozdrawiam i życzę ogromu wenyyy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki za szczerą opinię ;D. Z tymi zaimkami mam ciągły problem, ale w najbliższym czasie postaram się temu zapobiec.
      Co do Lily i Jamesa - może rzeczywiście trochę za szybko to rozegrałam, ale nie planuję, zeby jeszcze byli razem. Zresztą, zobaczy się, co będzie dalej, bo moja koncepcja w każdej chwili może się zmienić.
      Eh, wiem ta scena z Remusem i Liz zupełnie mi się nie podoba, ale takie rozegranie sytuacji i tak jest lepsze od tego, co na początku wymyśliłam XD.
      Haha, ja tak samo go traktuję. Poza tym, jest strasznie gorąco, więc nie chce mi się myśleć, a chciałam w końcu ten rozdział skończyć i... no cóż, nie wyszedł tak jak planowałam. Ale następnym razem postaram się bardziej uważać ;).

      Usuń
    2. Nie lubię owijania w bawełnę, a wiem, że masz w dorobku lepsze rozdziały;) Też miałam! Dalej mam, ale backspace idzie w ruch!
      czekam, czekam na rozwinięcie:)
      Też to przechodzę, bardzo poważnie - czuję się jak w saunie, albo gorąc albo burza, nie pisałam od kilku dni i to jest straszne :o

      Usuń
    3. Jak na razie to mam wrażenie, że tylko sceny z Peterem wychodzą mi najlepiej xD. A Lily&Jamesa to wzięłam tak naprawdę na żywioł, bo miałam tyle koncepcji i każda co chwila mi się zmieniała... w każdym razie, jeszcze trochę rozdziałów przede mną, więc jakoś rozwinę to tak, żeby nie było za szybko ;p. Myślę, że od teraz jak James i Lily bd się pojawiać to na ogół w tych scenach będą wspomnienia, czy coś takiego. Zero pocałunków, w ich przypadku ;p.
      A ja na nic nie mam ochoty. Nawet na czytanie książek, co jest już naprawdę dziwne xD. Na szczęście, pisanie rozdziałów na tego drugiego bloga idzie mi nieco lepiej ;p.

      Usuń
  4. Ta scena z Glizdogonem podobała mi się chyba najbardziej :). Te wcześniejsze były nieco bardziej obyczajowo-romansowe, a ten ostatni fragment już nieco inny, a ja bardzo lubię mroczniejsze klimaty, takie bardziej nawiązujące do sytuacji w świecie magii, działalności Voldka itp., bo przecież w samym Hogwarcie musiało być sporo jego zwolenników.
    W sumie szkoda Glizdogona, że tak im ulegał i zdradził swoich przyjaciół, którzy mu ufali, ale może faktycznie czuł się zbyt marginalizowany i chciał się jakoś dowartościować, pokazać, że też może być kimś? W końcu wydawał się być dumny z tego, że jest animagiem w odróżnieniu do ślizgonów, i może więcej, niż im się wydawało. No, ten motyw świetny, ciekawe, jak go dalej pociągniesz :).
    Dobrze jednak, że Lily ma w tych trudnych chwilach oparcie Jamesa, i widać, że chłopak wydoroślał i zrozumiał swoje błędy z przeszłości, i to fajnie, że zależy mu na dziewczynie, chce jej jakoś pomóc i nawet zrobił z Pokoju Życzeń (tak, myślę, że to Pokój Życzeń xD. Zwłaszcza, jak sobie przypomnę pewną scenę z mojego NM przed zawiechą ;)) jej pokój xD.
    A Elisabeth jednak woli Remusa? Myślałam, że ona kręci z Syriuszem, no ale nawet bardziej mi pasuje do Remusa. Dobrze, że akceptuje go mimo jego wilkołactwa, które chłopak zapewne ukrył właśnie dlatego, że obawiał się odrzucenia. W końcu większość Hogwartu, gdyby poznała prawdę, by na pewno się od niego odsunęła.
    Ogólnie, to mi się podobało ^^. Całkiem fajny rozdział :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, mi także ta scena podobała się najbardziej z tego całego rozdziału, bo najlepiej mi się ją pisała i była... taka najbardziej przemyślana ;p.
      No cóż, mam pewną koncepcję na to i mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu... zdradzę tylko, że będzie nieco wychodziła poza kanon ;p.
      Tak, tak, to był Pokój Życzeń.
      Szczerze... to na pcozatku tak miało być, ale stwierdziłam, że jak są opowiadania to zawsze James i Syriusz mają dziewczyny a Remusowi trafia się jakaś dziwna... więc tym razem zrobiłam zmianę :D.

      Usuń
  5. Już pisałam nie raz, że podoba mi się to, jak wyglądają u Ciebie relacje między Jamesem a Lily, lecz widzę w nich dużą różnicę między tą, a poprzednią notką. Czasem wydaje mi się, że wszystko płynie tak powoli, a potem nagle przyśpiesza :) Choć nie musi tak być :P
    Remus. Ktoś o niego zalatuje, tego bym się nie spodziewała XD Po prostu on jest typem chłopaka za którym rzadko dziewczyny się uganiają, szczególnie, że pani E. wcześniej kręciła z Łapą, o ile dobrze pamiętam :P
    Jeśli chodzi i Glizgona, to w tym momencie twoje opowiadanie całkiem się zmieniło. Do tej pory w kółko o Lily i tych co ją otaczają, a tu zaczynają się takie poważne tematy związane z ciemną stroną :P Ale dobrze, bo nie cały czas może być kolorowo, tylko pytanie jak to się dla nich skończy :)
    Pozdrawiam, L. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z początku Elizabeth miała być z Łapą, więc pewnie dlatego to trochę wygląda jakby mieli być parą, ale ostatecznie stwierdziłam, że wolę połączyć ją z Remusem, bo dla Syriusza mam kogo innego :D.
      Gdyby non stop było tak sielankowo, bez Voldka i jego popleczników, to sama bym zwariowała, więc wiesz :).

      Usuń
  6. Ostatni fragment to mój ulubiony w tym rozdziale. Bardzo lubię czytać o Glizdogonie, szczególnie o motywach jego zdrady i postępowaniu przy przejściu na tę drugą stronę.
    Świetnie oddalałaś jego charakter, gdy na początku był tak pewny siebie, a potem to wszystko wyparowało, gdy doszło do bezpośredniej konfrontacji ze Ślizgonami. Nie sądziłam jednak, że tak od razu powie im o tym, że jest animagiem, stawiałam, że nieco dłużej zatrzyma to dla siebie, wykorzystując w praktyce, ale nie chwaląc się jak. Ale pewnie chęć pochwalenia się i pokazania, że jest się w czymś lepszym od innych wzięła górę.
    Podobał mi się klimat pierwszego fragmentu. Może i nie był tak mroczny jak przy ostatnim, ale czasem lubię takie odskocznie. Widać, że Lily nie jest lekko z tym wszystkim i miewa też chwile załamania, szczególnie, gdy tak bardzo potrzebuje czyjegoś wsparcia w tym trudnym dla niej okresie. Dobrze, że James nie jest już tamtym nastolatkiem i nieświadomie jej nie skrzywdzi.
    Fragment o Elizabeth i Remusie wypadł najgorzej na tle pozostałych. Miałam wrażenie, że czegoś w nim zabrakło i przez to bardzo stracił.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak myślałam, pisząc ten fragment o Peterze. Z początku miał on powiedzieć coś zupełnie innego, ale doszłam do wniosku, że pewno poczuł się urażony docinkami Ślizgonów, dlatego pochwalił się, aby pokazać, że wcale nie jest taki niewartościowy.
      Eh, mi też ten fragment się nie spodobał i nawet zaczęłam się zastanawiać, czy go nie usunąć, ale w ostateczności postanowiłam go zostawić. Po prostu następnym razem bardziej się postaram :).
      Dzięki za komentarz ;).

      Usuń
  7. Rzeczywiście, ckliwy rozdział. Ale za to świetny! Potter jest taki kochany i opiekuńczy. Bez dwóch zdań się w nim zakochałam . A Remus i Elizabeth to słodka para.
    Glizdogon, wredny zdrajca... Nawet nie wiem jak skomentować jego zachowanie. I gdzie tacy ludzie się żyją?
    Pozdrawiam!
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany. Faktycznie - dużo miłości i uczuć tu było, ale przecież i to powinno być w opowiadaniu. Rozumiem, że pogoda tak nastraja, bo ja sama mam takie dziwne, słodkie i urocze, "misiowe" jak je nazywam, myśli. Przejdę teraz do samej treści.
    Zgodzę się, że część z Glizdkiem wyszła Ci najlepiej. Jest Snape (^^), Peter, który pragnie zostać zauważony, ale wciąż jeszcze przebija przez niego dobro i stado mrocznych Ślizgonów, którzy czekają na świeżą krew. Nie zabrakło tu też dywagacji samego Petera na swój temat i jego związki z przyjaciółmi. Chce czuć się ważny i komuś potrzebny, chyba jak każdy z nas, jednak nie tędy droga, mój panie.
    Lily i James są słodcy sami w sobie, ale uwielbiam te fragmenty, w których Lily ma ten swój pazur. Ucieszyłabym się, gdyby mu trochę nawrzucała. ;)
    Widzę to uczucie pomiędzy Liz i Remusem, ale iskierki widzę pomiędzy nią i Syriuszem. Czytałam, że taki był pierwotny zamysł, a poza tym, utarte jest przekonanie "kto się lubi, ten się czubi". ;) Może dlatego mam takie wrażenie?
    Pozdrawiam,
    Eileen ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, nie martw się. Sama uwielbiam takie fragmenty,więc z pewnością się jeszcze pojawią :).
      Tak, tak właśnie miało być na początku, ale stwierdziłam, że to by było zbyt banalne, poza tym to by kolidowało z misją jaką mam dla Łapy :).

      Usuń
  9. Przyznam szczerze, że Lily zaczyna mnie wkurzać. Rozumiem, że czuje się zagubiona i w ogóle, no ale bez przesady. Jak jeszcze długo ona chce żyć we własnej głowie, każde zdanie i każde spojrzenie analizując godzinami, ptóbując wygrzebać z pamięci jakieś wspomnienie? Zdecydowanie bardziej wolę sceny z pozostałymi bohaterami. Wtedy przynajmniej akcja wychodzi poza głowę Lily.
    Czytają scenę rozmowy Liz z Remusem, chciało mi się spać. Biedny Lunatyk, został napadnięty na korytarzu i zmuszony do odpowiadania na niewygodne pytania. Ale cieszę się, że dziewczyna wzięła sprawy w swoje ręce. Gdyby to była Lily, pewnie jeszcze z kilka lat by do siebie skrycie wzdychali. Bardzo dobrze, że wprowadzasz tak różnorodnych bohaterów, a nie same klony.
    Scena z Peterem była chyba najciekawsza. Pisałam już, jak bardzo podoba mi się Twój pomysł odnośnie Glizdogona, ale pozachwycam się nim znowu. Jest cudowny. Jak to dobrze, że są jeszcze ludzie, którym chce się analizować coś, co w książce opisane było kilkoma zdaniami. Po przecież Peter nie zmienił się z dnia na dzień, musiał być jakiś powód, dla którego zdradził Potterów. Ty jedna zastanowiłaś się nad tym.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. miesiąc jeszcze nie minął, prawda? czas nadrabiać zaległości. przeczytałam jak zawsze wieki temu, ale z lenistwa nie skomentowałam. ech. nie będę się tłumaczyć, bo moją jedyną wymówką jest gra Heroes V więc to raczej kiepsko...
    rozdział mi się oczywiście podobał. żal mi Lily ale chwilami zaczyna grać mi na nerwach. choć ciężko mi powiedzieć, co sama zrobiłabym na jej miejscu. wolę nie wiedzieć.
    w tym rozdziale bardziej podobały mi sie wątki pozostałych bohaterów. Glizdogona na przykład. uważam, że to bardzo ciekawa i wdzięczna postać, choć przez wielu pomijana w historiach o huncwotach. a szkoda...
    no i Remus ♥ on zawsze był i będzie moim ukochanym ^^ bez niego świat byłby nudny. A Liz nawet polubiłam.
    pozdrawiam i mam nadzieję że już niedługo pojawi się rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, nie musisz się tłumaczyć, naprawdę - sama się ostatnio nieźle rozleniwiłam ;p.
      No cóż, Lily powoli zacznie się ogarniać, chociaż momentami jest mi to ciężko opisywać, bo sama nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji, ale będę się starała, żeby Evansówna zachowywała się w miarę realistycznie i mniej irytująco ;p.
      Sama ostatnio polubiłam opisywać wątki Glizdka, więc myślę, że od tego rozdziału będzie pojawiał się dość często ;p.
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  11. Łap nominację :)
    http://odszukac-prawde.blogspot.com/2013/07/nominacje.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zakochałam się chyba :C
    Przeczytałam kawałeczek, dosłownie kilka pierwszych linijek i po prostu nie wyobrażam sobie teraz normalnie życia bez tego opowiadania! Postaram się jak najszybciej przeczytać je, bo już nie mogę się doczekać, aż mi się nogi trzęsą. :D
    Nie bardzo wiem jak działa opcja obserwuj, bo jestem nowa na blogspocie, więc klikam, ale byłabym bardzo wdzięczna gdybyś poinformowała mnie o kolejnej notce Twojego nieziemskiego opowiadania.

    buziaki,
    Cyziulka z www.sekretna-strona.blogspot.com lub GG: 1150089

    OdpowiedzUsuń
  13. Rany, ale wstyd... Przyznam sie, ze na poczatku jak trafilam na Twojego bloga to pojawilam sie tu zeby zareklamowac sie, ale przeczytalam to jedno zdanie i wiedzialam, ze nie moge wkleic tu tak po prostu tej dennej formulki tego glupiego SPAMU... Dzisiaj przed polozeniem sie spac, przeczytalam juz wszystkie rozdzialy na blogu Twojej kolezanki, ktora pisze o Lily, ktora poznaje swoja biologiczna matke, wiesz o kogo mi chodzi pewnie. Przypomnialam sobie, ze mialam wejsc na tego bloga... Czytajac 1 rozdzial chodzilam po domu w kolko jak idiotka smiejac sie do ekranu telefonu XD Smialam sie w glos, a moja mama smiala sie ze mnie, widzac moja debilna mine wpatrzona w telefon i jeszcze to jak suszylam zeby do ekranu. To opowiadanie przeroslo moje najsmielsze oczekiwania... czytalam wiele roznych opowiesci o Lily i Jamesie, ale ta jest NAJLEPSZA. Nie jest jedna z najlepszych, jest NAJLEPSZA. Jest mi tak okropnie wstyd za ten poprzedni komentarz :c Z checia znienawidzilabym Cie za Twoj wspanialy styl pisma, ale nie potrafie ;) To jak opisujesz uczucia, emocje, glupie opisy postaci wywoluja u mnie takie przyjemne cieplo... Zawsze czytajac takie opowiadania uosabiam sie z bohaterami, a przez to jak piszesz przezywalam to razem z nimi. To wielka sztuka pisac w ten sposob. W tym opowiadaniu nie pomijalam nawet opisow, co robie tak czesto :D Na te kilka godzin zapomnialam o calym swiecie, liczylo sie tylko to co napisalas. Pierwszy raz w mojej historii czytelnictwa poplakalam sie jak dziecko, gdy czytalam te ostatnia scene z Lily i Jamesem. To wszystko bylo takie realistyczne... nie potrafie ubrac tego w slowa. Chcialabym przekazac Ci tak wiele, ale jest 3 w nocy i nie fubkcjonuje juz dobrze :D Pewnie pominelam kilka waznych kwestii, nie postawilam przecinkow tam, gdzie powinny byc, nie uzywalam polskich znakow, bo jestem na telefonie, ale nie moglam zaczekac do rana z tym komentarzem, bo te emocje, ktore we mnie rozbudzilas byly tak wielkie, ze nie czulam nawet zmeczenia. Mialam wrazenie, ze jestem glowna bohaterka tej opowiesci... Gdy Lily stracila pamiec sciskalo mnie w zoladku, gdy James przytulal ja usmiechalam sie jak glupia blagajac by ich szczescie trwalo juz wiecznie. Pisalas, ze Twoje opisy sa slabe, niedoskonale, ze pracujesz nad nimi. Uwierz, chcialabym zeby moje opisy byly kiedys takie beznadziejne jak Twoje :D haha Nie znam takich slow, zeby moc odpowiednio podziekowac Ci za ta opowiesc, tak zupelnie inna od innych (jak Lily wyladowala w SS to pomyslalam 'we wszystkich opowiadaniach tak jest, to takie nudne' a tu prosze jakie zdziwienie!). Pewnie czytasz setki takich komentarzy i moj przejdzie gdzies niezauwazonym, ale musialam napisac to wszystko i pewnie jeszcze wiecej napisze jak przypomne sobie inne sytuacje :) Moglabym nawet pokusic sie o stwierdzenie, ze jest to lepsze niz orygibal Pottera... pewnie teraz Potterheads zaatakuja mnie, ale wlasnie tak! Zadna z czesci nie wywolala u mnie tak skrajnych emocji i dziekuje Ci za to <3 Chrzanic bledy, jestesmy ludzmi, ja sama myslalam ze rb malo bledow a jak wczoraj przeczytalam moje opowiadanie raz jeszcze to sie przestraszylam :-D Poza tym Twoje opowiadanie w kazdym calu jest tak doskonale, ze nie zwrocilam nawet uwagi na te bledy, o ktorych mowia inni, naprawde... sama sie sobie zdziwilam, bo raczej jestem wyczulona na tym punkcie :D
    Chcialabym napisac jeszcze tylko jedno slowo:
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O boże, wow... Gdybyś zobaczyła moją minę, kiedy cztałam ten komentarz. Nie sądziłam, że komuś aż tak bardzo moja historia może się spodobać, że wywoła tyle emocji... Naprawdę dziękuję Ci za ten komentarz, bo od kilku dni zmagam się z lenistwem, a teraz... zaraz zabieram się za rozdział, który już powinien pojawić się tydzień temu :).
      Poza tym, nie martw się - ja zwracam bardzo dużą wagę na komentarze czytelników, bo bardzo często zawierają one cenne rady :).
      Jeszcze raz dziękuję za ten wyczerpujący komentarz o 3 w nocy, co według mnie jest nie lada wyczynem ^^.

      Usuń
  14. Sama nigdy bym nie pomyślała, że jakieś opowiadanie aż tak mi się spodoba! Hahaha nawet przyznam się, że wczoraj czytałam jeszcze raz ten fragment o Lily i Jamesie i pierwszy rozdział hahaha chyba się uzależniłam! :-D No nie mogę się doczekać tego kolejnego rozdziału, ale wiem co znaczy: chcę pisać, ale mi się nie chcę! :P Trzymam kciuki za dobrą wenę, żebym mogła już otrzymać w łapki kolejną część :3

    Buziaki
    Cyziulka!

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże ta końcowa scena z Jily jest niesamowita. James jest taki kochany, no. Aż mi się go żal zrobiło, że musi znowu postarać się o serce Lily. Pisz szybko kolejny rozdział, proszę + pewnie cię to nie obchodzi, ale muszę napisać, że to ja jestem tym natrętem, ciągle pytającym cię o coś na YouTubie xD
    Chciałam też Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Liebster Award i The Versitale Blogger Award. Więcej info na blogu story-of-nialler-horan.blogspot.com w zakładkach o nazwach owych zabaw.
    Pozdrawiam,
    Troublemaker xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma to, jak soundtruck ze Zmierzchu do czytania fanficków. *tu dodałabym , ale nie mogę :<*
    "- O to się mnie nie pytaj, bo nie wiem – skłamała, wzruszając ramionami." albo Tobie się pomieszało albo mi, ale tam chyba powinno być "skłamał" :D :*
    "Będę twoim światłem, które rozgoni ciemność, jaka nastała. Mam zamiar chronić cię, mała." - POWIEDZIAŁ DO NIEJ MAŁA, TO TAKIE SŁODKIE ♥ Uwielbiam, kiedy chłopak tak mówi do dziewczyny. Ich związek jest niemalże idealny. ^^
    Liz i Remus jednak mi się podobają, a Snape niech idzie do piekła, o. *u*
    Ponad to nie zmieniłam zdania o Glizdogonie, ale na niego nie będę tracić czasu, o nie. BLACKOWIE MAJĄ W SOBIE TO COŚ ♥ Jestem ich fanką, haha. :D Regulusa też wyobrażam sobie jako takiego przystojniaka, a jak na arystokratę przystało to... No nie wiem niby takie błahe gesty, ale jednak to... Brakuje mi słów. :( Nie wyspałam się to dlatego. :( Po prostu podobają mi się Blackowie, o. :3
    Pozdrawiam, znowu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, dzięki, to jednak mi się pomyliło ;D.
      Też lubię, keidy chłopka tak mówi do swojej dziewczyny, dlatego nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tego tutaj :).
      Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że się do nich przekonałaś ^.^ Bo mogę Ci zagwarantować, że oni bd razem do samego końca... :)
      Ja też lubię Blacków, a ostatnio polubiłam nawet Regulusa, niestety dużo go w tym opowiadaniu nie będzie...
      Dzieki za komentarz i także pozdrawiam :)

      Usuń
  17. Ooo... Jak słodko... Tęcza na głowami, jednorożce hasają po łące, a oni trzymają się za rączki i śpiewają "Wonderwall". I mówię tu o obydwu parach. Och, jacy oni uroczy!
    No dobra, trochę się wyżyłam. A co do drugiej części - uh, jest mocno. Glizdogona (swoją drogą - on sam sobie tę ksywkę wymyślił? Jeśli tak, to jest totalnym idiotą, a jeśli nie, to jego kumple naprawdę go nie lubią...) jest mi nawet trochę żal. Taki odrzucony, niepewny, spragniony miłości (LOL)... Trochę żałosny, to fakt, ale jednak też godzien litości. Biedaczek o obślizgłej duszy.
    Jego wątek bardzo mi się podoba, bo wprowadza takie urozmaicenie do tej cukierkowo-romantycznej otoczki. :) I to jest takie... no wiesz... głębokie i w ogóle. Że dorabiasz mu taki bogaty portret psychologiczny, podczas gdy wszyscy charakteryzują go po prostu "zdrajca i tchórz". Moje uszanowanie, serio.
    No i pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. Chwilowo nie będę pisać za długich komentarzy, bo skupiam się na nadrabianiu, jednak przyznam, że scena z Lily i Jamesem, jeżu, była wzruszająca *^* Potrafisz przelać na ten tekst emocje i to całkiem nieźle ! Ponadto ta obietnica i wszystko, no nie no, wspaniałe *^* Cieszę się również z tego jak wyszła sytuacja z Liz i Lupinem, ten mądrala zasługuje na dobrych przyjaciół i bliskie osoby, które będą go wspierać <3 Co do Glizdogona zaś, to jest to ciekawy wątek, który mimo, że szczurka nie lubię i mnie on irytuje, z pewnością urozmaici to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Hmm. Liz chyba nie jest zbyt rozgarnięta skoro rozmawia z Remusem o jego wilkołactwie na korytarzu, gdzie każdy mógł ich podsłuchać. Ale rozumiem, pod wpływem emocji robi się różne dziwne rzeczy. (Ale się jaram, Lupin ma dziewczynę, Lupin ma dziewczynę :D)
    Zmieniam zdanie co do najbardziej uroczej sceny ever. Ta w Pokoju Życzeń przebiła wszystkie. Nawet miś tam był *.* Co prawda z naderwanym uchem, ale był (swoją drogą Syriusz musi być bardzo niewychowanym psem).

    Peter. Biedny, naiwny, dość głupi Peter. Ja rozumiem, że to się musiała stać, ale to smutne, że zdradza swoich jedynych(!) przyjaciół. Może nie kumplowali się ze sobą jakoś szczególnie blisko, no ale...

    OdpowiedzUsuń
  20. Czy tylko ja tak bardzo nienawidzę Petera? Zawsze uważałam go za zdrajce (którym był). Mimo wszystko dałaś mi na niego nowe światło i jest mi go trochę żal.

    OdpowiedzUsuń