Lily, jego Lily, z naburmuszoną
miną właśnie podnosiła się do pozycji siedzącej. Niedaleko niej znajdowała się
Elizabeth, która prawie płacząc ze śmiechu, opierała się o konar spróchniałego
drzewa. James zamrugał parokrotnie oczami, a następnie odetchnął z ulgą, kiedy
dostrzegł, że nikomu, a przede wszystkim jego rudowłosej dziewczynie, nic się
nie stało. Chłopak kątem oka dostrzegł swojego przyjaciela, który gwałtownie
zahamował. Potter prędko ruszył ku Evans. Wciąż z szybko bijącym sercem i
nierównomiernym oddechem, kucnął przed nią i chwycił jej zarumienioną twarz w
swoje dłonie.
- Lily, w porządku? – spytał,
przełykając ślinę. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
- Ja… - zaczęła, ale przerwał
jej, nie zauważając nawet, że chciała coś powiedzieć.
- Właśnie wracałem z Łapą do
zamku, kiedy usłyszałem…
- James…
- … twój krzyk. Na Merlina, to
było straszne. Myślałem, że coś ci się stało…
- James…
- Nie wiem, co bym zrobił, gdyby…
- ciągnął, nie zważając na zirytowaną dziewczynę.
- POTTER! – krzyknęła.
Oszołomiony, zamknął buzię. Usłyszał
za sobą parsknięcie Syriusza oraz Liz. Jednak całą swoją uwagę skupił na Lily,
która wpatrywała się w niego z dezaprobatą. Na jej ustach błąkał się wesoły
uśmiech, chociaż, kiedy wpatrzył się w jej zielone oczy, które zawsze go
urzekały, dostrzegł wściekłość. Po chwili zastanowienia,
doszedł do wniosku, że to Elizabeth jej coś zrobiła. On właściwie dopiero
przybiegł i nie był niczemu winny. Po prostu się martwił. A o to Lily nie powinna się złościć, pomyślał. Nachylił się ku
niej i pocałował ją w czoło, a następnie stanął i pomógł to samo zrobić
dziewczynie. Skinęła lekko głową i się otrzepała.
Elizabeth odgarnęła długą grzywę
za ucho i rozejrzała się jakby czegoś lub kogoś szukając.
- Co tu się właściwie stało? –
spytał Syriusz, opierając się nonszalancko o pień starego drzewa.
Liz, słysząc owe pytanie,
parsknęła śmiechem. Evansówna skarciła ją wzrokiem, jednak na niewiele się to
zdało. Zdezorientowany Potter spojrzał na przyjaciela, który wzruszył
ramionami.
- Jakimś drugoklasistom
szczególnie się nudziło – burknęła rudowłosa, wywracając oczami. – Nieważne,
wracajmy do zamku – powiedziała już nieco głośniej i skierowała się w stronę
szkoły.
Okularnik przez chwilę stał w
miejscu, zastanawiając się na czymś. W końcu, zrezygnowany pokręcił głową i z
cwaniackim uśmiechem dogonił swoją dziewczynę, po czym objął ją w pasie.
- Zgaduję, że nie masz już ochoty
na spacer, nawet jeśli bym cię ładnie poprosił? – zagadnął Potter, jednocześnie
rozglądając się za swoim przyjaciele, który gdzieś mu zniknął.
- Strzał w dziesiątkę – rzekła,
wtulając się w jego bok. – Zresztą, spójrz, zaraz lunie deszcz – dodała,
wskazując palcem na zbliżające się ciemne chmury.
James zerknął we wskazany przez
Lily kierunek. Słońce, które widniało wysoko na horyzoncie, z każdą kolejną
sekundą było coraz bardziej zakrywane przez deszczowe obłoki. Gdzieś w oddali dało
się słyszeć przeszywający grzmot. Rudowłosa podskoczyła, zaskoczona i nieco
przestraszona, lecz po chwili uśmiechnęła się delikatnie. Zmarszczyła nos,
kiedy pierwsze krople deszczu spadły na jej piegowatą twarz.
- A zapowiadał się taki ładny
dzień – burknął szukający, markotniejąc.
- Mi jakoś nie jest szczególnie
przykro. Lubię burze – odparła. – Ale i tak lepiej przyśpieszmy, nie przepadam
za deszczem.
Okularnik zamyślił się, mając
gdzieś w ciemnych zakamarkach swojej pamięci pewną informację. Jego
poszukiwania przerwał dziewczęcy pisk, dochodzący od strony jeziora.
Jednocześnie z Lily odwrócili głowy w tamtym kierunku. Czarnowłosy roześmiał
się głośno, widząc biegnącego z zawrotną prędkością Syriusza, którego goniła
przemoknięta do suchej nitki Liz. Black, mijając Pottera, puścił mu oko i nie
zatrzymując się, popędził dalej.
- Jak dzieci – powiedziała protekcjonalnie
Lily.
- Powiem ci, kochanie, że ty
jakoś szczególnie dorosła też nie jesteś. – Chłopak uśmiechnął się szeroko. –
O! Przypomniało mi się! – zawołał entuzjastycznie.
- Co? Zresztą nieważne, chodź już. – Pociągnęła go za rękę, lecz chłopak z upartą miną pozostał w miejscu. –
Co ty wyprawiasz?
Zamiast odpowiedzieć, uśmiechnął
się łobuzersko, po czym mocno przycisnął ją do siebie. Mrużąc oczy, spojrzał na
pochmurne niebo. Kilka kropli spadło na okrągłe szkiełka jego okularów.
- James.
- Poczekaj jeszcze chwilę,
właśnie staram się być romantyczny. – Wydął zabawnie usta.
Zaskoczona Lily spełniła jego
prośbę, jednakże wciąż pozostawała sceptyczna do tej całej, niezrozumiałej dla
niej sytuacji. W pewnym momencie gwałtownie lunął deszcz. James wzmocnił
uścisk, kiedy rudowłosa pisnęła. W jego orzechowych oczach zatańczyły
niebezpiecznie wesołe ogniki.
- Merlinie, przeziębimy się –
jęczała dziewczyna, spoglądając na ich namoknięte ubrania.
- Lily – zaczął miękko chłopak,
wpatrując się w nią z rozbawieniem.
- Co ci strzeliło do głowy? Nie
mogłeś „starać się być romantyczny” w zamku, przed kominkiem, na ciepłym
dywanie, z gorącą czekoladą i precelkami? – wymieniała, odgarniając mokre włosy
z oczu.
- Lily.
- Co? – burknęła, podnosząc na
niego zielone oczy.
Pocałował ją mocno, z czułością,
chcąc tym samym jej pokazać, jak bardzo mu na niej zależy. Nie musiał długo
czekać na jej reakcję; już po sekundzie wplotła palce w jego mokre kosmyki
włosów. Czuł, jak jego ukochana drży pod wpływem jego bliskości. Kiedy wydało
mu się, że usłyszał bicie jej serca, uświadomił sobie, że wszystkie chwile, w
których starał się ją zdobyć nie były stracone. Przyjemne ciepło rozlewało się
po ich ciałach, a dreszcze nieznacznie wstrząsały ich ciałami. Niespiesznie
delektował się jej słodkimi i delikatnymi wargami, których od tak dawna pragnął
dotknąć.
Kiedy ich usta się rozłączyły,
dziewczyna poczuła zawód, lecz uśmiechnęła się subtelnie. Oparła swoje czoło o
jego i opuszkami palców przejechała po ostrych rysach twarzy Jamesa. Gdy
odezwał się, jego głos był nieco zachrypnięty, a słowa, które wypowiedział
przytłumione przez ulewę. Jednakże doskonale usłyszała te kilka wyrazów, które
znaczyły dla niej więcej, niż mogłaby sobie to wyobrażać.
- Nic, chciałem tylko powiedzieć,
że cię kocham.
*
- Dupek – syknęła Elizabeth,
wchodząc do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
- Młoda damo, jak ty się
wyrażasz?! – usłyszała oburzony głos Grubej Damy, ale zignorowała ją.
Kilku uczniów spojrzało na nią z
zaskoczeniem, jednak szybko odwrócili głowy, widząc jej mrożący krew w żyłach
wzrok. Nie zwracając kompletnie uwagi na to, że jest przemoknięta do suchej
nitki, odszukała wzrokiem kogoś znajomego. Szybko dostrzegła samotnego
jasnowłosego chłopaka, który z przejęciem przeglądał Proroka Codziennego.
Odetchnęła głęboko i okrążyła pomieszczenie, a kiedy dotarła do Gryfona, który
siedział na jednym z foteli nieopodal okna, oparła podbródek na zagłówku. Ze
zmarszczonymi brwiami, przeleciała wzrokiem artykuł o masowych morderstwach
mugoli.
W końcu, chłopak z irytacją
zwinął gazetę i odrzucił ją na stolik. Odgarnął z czoła nieco przydługie włosy i gwałtownie się podniósł. Jego oczy się rozszerzyły, a usta ułożyły w jedno wielkie „O”,
kiedy dostrzegł szczerzącą się do niego Powell. Zaczerwienił się lekko i prędko
zamknął buzię. Uważnie jej się przyjrzał i zmarszczył czoło.
- Liz, co ci się stało? – spytał,
wyciągając różdżkę i jednym prostym zaklęciem wysuszając dziewczynę. Blondynka posłała mu spojrzenie pełne wdzięczności i opadła na fotel, który przed chwilą
zajmował miodowooki. Przeczesała smukłymi palcami gęste, sięgające ramion włosy.
Przez moment wpatrywali się w
siebie, badając każdy fragment swojej twarzy. Remus, jako pierwszy odwrócił
wzrok, nie mogąc już dłużej znieść jej przeszywających piwnych oczu. Niepewnie usiadł na poręczy i przechylił
głowę w bok.
- Co się stało? – zapytał ciepło.
Elizabeth westchnęła głęboko i
wywróciła oczami.
- A jak myślisz? Syriusz! To on
się zawsze dzieje! Jest taki cholernie wkurzający i uważa się za nie wiadomo
kogo. Wiesz, że nie cierpię takich osób, które myślą, że są pępkiem świata –
żaliła mu się, zaciskając pięści. – Cholerny protekcjonalny dupek, arogancki
hipokryta! Słodki Merlinie, jeśli dalej będzie tak się zachowywał, przysięgam,
że w końcu nie wytrzymam i potraktuję go Avadą! –
warknęła. Na jej policzkach wykwitły niezdrowe rumieńce.
- Elizabeth – zaczął powoli –
uspokój się, proszę. Nie wiesz, co mówisz – ściszył nieco głos.
- Ja jestem cały czas spokojna,
Remusie! – powiedziała przez zaciśnięte zęby i spojrzała na niego ze
wściekłością. – Zresztą, zostaw mnie. Ty nic nie rozumiesz – dodała i wstała,
po czym pobiegła do swojego dormitorium.
Chłopak westchnął, z tęsknotą
wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęła jasnowłosawłosa. Musiał poważnie
porozmawiać z Syriuszem, bo jak zauważył, to on zaczynał wszystkie kłótnie.
Wstał z zamiarem odszukania reszty Huncwotów. Ruszył w kierunku wyjścia, żałując,
że dzisiaj Mapy pilnuje Peter.
- Lily! – krzyknął odruchowo,
kiedy rozpromieniona dziewczyna wpadła przez otwór w ścianie i ruszyła prosto
na niego.
- Oh, Remusie. Właśnie cię
szukałam – odparła, bez trudu zatrzymując się dwa kroki przed nim. – James
poprosił mnie – zarumieniła się, na co Lupin uśmiechnął się wymownie – żebym
przekazała ci, że on chce, żebyś ty przyszedł na trzecie piętro – dokończyła
niepewnie, kiedy dotarło do niej, że jej chłopak pewno znowu wpakuje się w
jakieś kłopoty.
*
Evansówna zerknęła na zegarek,
który wskazywał godzinę siedemnastą, co oznaczało, że Huncwotów nie było już od
niecałych trzech godzin. Dziewczyna, zdenerwowana jeszcze po rozmowie z
przyjaciółką, postanowiła zająć się czymś. Uznała, że najlepiej będzie, jeśli
powęszy trochę po zamku i sprawdzi, czy jej pomysłowy chłopak wraz ze swoimi
kumplami nie zrobili komuś (albo sobie!?)
krzywdy.
„Jej chłopak”, przeszło Lily przez myśl. Pomyślała, że trochę
dziwnie to brzmi, choć nie zmienia tego, że jest szczęśliwa. Uśmiechnęła się na
wspomnienie szczerego wyznania Jamesa. Jest zadowolona z tego, że w końcu
skapitulowała i zgodziła się w te wakacje na randkę. Jednak, czy miała jakieś
inne wyjście?
Lily wyminęła swoją
siostrę Petunię, która z grymasem wysyczała: ,,Dziwoląg.” Rudowłosa
skrzywiła się, a jej oczy zaszły się łzami. Nie chcąc wyjść na słabą, z
wysoką uniesioną głową ruszyła do swojego pokoju. Dopiero, gdy zatrzasnęła za
sobą drzwi, pozwoliła swobodnie płynąć łzom. Zadrżała na całym ciele i oparła
się o drzwi.
- Dlaczego, Petunio? – szepnęła.
Choć już dawno pogodziła się z tym, że Petunia nienawidzi jej… wstydzi
się – wciąż ją to bolało. Przecież były siostrami, powinny się kochać! Jęknęła
cichutko. Po chwili podniosła gwałtownie głowę, słysząc pohukiwanie sowy.
Niemal zachłysnęła się powietrzem, widząc uroczą włochatkę, która siedziała na
oparciu krzesła, trzymając w dziobie niewielki zwitek pergaminu. Przełknęła
głośno ślinę, doskonale zdając sobie sprawę, do kogo należy ptak. Odebrała od
sowy liścik. Zamrugała parokrotnie oczami, aby pozbyć się łez, które
zgromadziły się w kącikach jej zielonych oczu.
Rozwinęła zwitek.
- Wyjrzyj przez okno – przeczytała na głos. – Błagam, Merlinie. –
Spojrzała wymownie w sufit, a potem zerknęła na ptaka, który wyleciał na dwór i
wysoko wzbił się w powietrze.
Lily odłożyła kawałek pergaminu na biurko i powoli podeszła do okna.
To, co zobaczyła, sprawiło, że złość na Petunię od razu jej minęła, a zamiast
tego miała ochotę walnąć się w głowę.
James pomachał do niej radośnie. Obok niego stał Syriusz, z zażenowaniem rozglądając się na wszystkie strony. Policzyła do dziesięciu, w momencie, kiedy uświadomiła sobie, że to scena rodem
z kiczowatego filmu romantycznego, które z ogromnym zapałem oglądała jej matka.
- Liluś, pięknie dziś wyglądasz! – Wyszczerzył się do niej okularnik, a
stojący obok Łapa westchnął, wznosząc oczy ku niebu. Wyglądał jakby nie chciał tu być, a swojego przyjaciela uznawał za kompletnego idiotę.
- Co ty wyprawiasz? – warknęła.
- Oo, dzień dobry, panu – przywitał się Potter z tatą Lily,
zupełnie ignorując jej pytanie.
- Witam, młodzieńcze – powiedział ojciec rudowłosej, który wyszedł z zaciekawieniem na werandę.
- Lily – powiedział ciepło chłopak – proszę, wysłuchaj, chociaż tego.
Pisałem to od kilku dni, z myślą o tobie.
- Zerżnąłeś od kuzynki – poprawił go Syriusz, uśmiechając się
szelmowsko.
- Zamknij się! – syknął przez zaciśnięte zęby Rogacz, kopiąc kumpla w
kostkę. Arystokrata skrzywił się z bólu.
Lily w myślach poprzysięgła sobie, że jak już będzie po wszystkim,
własnoręcznie zamorduje tego czarnowłosego prześladowcę. James odchrząknął
znacząco, po czym zaczął z dużą pewnością recytować...
Dalsze wspominanie tego
zwariowanego dnia przerwał jej znajomy głos. Zatrzymała się gwałtownie
nieopodal posągu Jednookiej Wiedźmy. Spojrzała w stronę, z której wydawało jej
się, że usłyszała konspiracyjny szept. Jej wzrok padł na wcześniej niewidocznego
Jamesa. Chłopak z dziwnym wyrazem twarzy pochylał się i spoglądał na coś, co
znajdowało się za rzeźbą. Lily westchnęła cicho z dezaprobatą, po czym
niezauważalnie podeszła i pochyliła się nad jego ramieniem. Spojrzała tam,
gdzie on.
Jej oczom ukazał się ciemny
tunel, który tajemniczo ciągnął się w głąb zamku. James nieświadomy obecności
drugiej osoby, wciąż wpatrywał się w nieprzeniknioną ciemność.
- Widzisz tam co? - spytała
tajemniczym głosem.
- Merlinie! - krzyknął Potter,
podskakując. Głęboko oddychając, oparł się o Jednooką Wiedźmę i ze strachem
spojrzał na dziewczynę. - Lily, co ty tu robisz?
- Spaceruję? A ty? - spytała.
Potter odruchowo zasłonił sobą przejście. Rudowłosa stanęła na palcach,
próbując dostrzec coś ponad jego ramieniem.
- Nudzę się - palnął, przełykając
ślinę.
- Ah, doprawdy? - Podniosła brwi
do góry. - Słyszałam, jak coś mówiłeś. Nie jesteś tu sam? – dociekała.
- Oczywiście, że jestem! Po
prostu czasem lubię pogadać sam do siebie. Ty nigdy tego nie robiłaś? - zdziwił
się teatralnie. – Kochanie…
- Wiesz, że nie lubię, kiedy się mnie oszukuje? – spytała, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie.
Chłopak westchnął głęboko i
pokiwał głową. Jego usta wykrzywiły się w wesołym uśmiechu, kiedy podszedł do
niej i położył jej dłoń na talii. Zadrżała, czując przyjemne ciepło, które
zaczęło rozchodzić się po jej całym ciele. Choć wiedziała, że James próbuje
odwrócić jej uwagę – co swoją drogą, jak na razie szło mu bardzo dobrze –
trudno było jej się oprzeć pokusie. Przegryzła dolną wargę, co sprawiło, że
oddech Pottera przyspieszył. Chłopak przycisnął ją mocno do siebie i pochylił się
z zamiarem pocałowania dziewczyny, jednak ona prędko odchyliła się i odwróciła
lekko głowę.
- Nawet nie próbuj odwracać mojej
uwagi – zagroziła. – Mów, co knujecie. Jestem Prefektem Naczelnym i mam prawo
wiedzieć, co ty znowu wyprawiasz – odparła dumnie.
- Uwielbiam, kiedy jesteś taka…
apodyktyczna – zamruczał, gładząc ją po plecach. - Od samego rana niczego nie
zbroiłem… - dodał po chwili, posyłając jej figlarny uśmiech.
- I to mnie właśnie martwi. – Przewróciła oczami. – Wiesz, że mogę dać ci
szlaban?
- Za nic?! – zdziwił się. –
Kochanie, przecież nie możesz zrobić tego swojemu chłopakowi.
- Jestem Prefektem Naczelnym –
powiedziała protekcjonalnie.
- Ale to nie upoważnia cię do
nadużywania władzy i znęcania się nad biednym, niewinnym Gryfonem, który w
dodatku jest twoim chłopakiem! – zawołał, robiąc minę zbitego psa.
- Nikt ci nie kazał nim zostawać
– odparła z rozbawieniem. - Więc? –
spytała, wyplątując się z jego objęć.
- Co "więc"? –
Niechętnie ją wypuścił, po czym oparł dłoń o twarz Jednookiej Wiedźmy.
- Co knujesz?
- Przysięgam,
że nic. – Podniósł ręce do góry. – Ale z ciebie uparciuch. – Uśmiechnął się do
niej ciepło, czego nie sposób było nie odwzajemnić.
- Rogasiu, Rogasiu, udało się!
UDAŁO SIĘ! - usłyszeli zadowolony wrzask Łapy,
który rozradowany wypadł na korytarz.
- Łapo...
- Skierowałem to tak, że Ślizgoni
będą mieli... - zaczął podekscytowany, nie zważając na obecność Evansówny i
przerażonej miny kumpla.
- AA, UCIEKAĆ! -
dotarł po chwili do nich przestraszony krzyk Petera, który zataczając się, wypadł na korytarz i pobiegł dalej na oślep.
- Co? - spytała zdezorientowana
Lily. Jej odpowiedzią był coraz głośniejszy szum wody.
___________
Rozdział co prawda zaplanowany był na jutro, ale nie jestem pewna, czy bym miała czas, bo idę jutro do koleżanki robić projekt. Ale mam nieodparte wrażenie, że to Wam nawet na rękę? :D
No cóż, jak każdy mój pierwszy rozdział, ten także jest sielankowy i w ogóle taki "haj lajf", jakby to powiedział mój nauczyciel geografii :).
Jeśli chodzi o Lily i Jamesa (bo podejrzewam, że tu niektórzy mogą się o to dopytywać) to, to, że w tym rozdziale chodzą za rączki i się kochają nie oznacza, że będzie tak cały czas. Może to się diametralnie zmienić nawet w drugim rozdziale...
Co do podkładu muzycznego w tym rozdziale - nie jestem pewna czy na pewno pasuje, ale ja przy nim pisałam ten post, więc stwierdziłam, że nic się nie stanie, jeśli go dodam. W każdej chwili możecie wybrać coś innego z mojej playlisty (znajduje się w zakładce Pohukiwanie Sów).
Zakładka Czarodzieje już jest gotowa!
No i najważniejsza rzecz na koniec. Dość długo mnie nie było, przez co na pewnych blogach narobiłam sobie zaległości. Żeby nie było wątpliwości, już jestem w trakcie ich nadrabiania. Niestety zważywszy na to,
że mam też swoje życie, szkołę i podejrzanie energicznych znajomych, idzie mi to nader mozolnie. Więc proszę o cierpliwość :).
Pozdrawiam! ;)
P.S. Jeśli ktoś jeszcze nie zauważył, została utworzona nowa zakładka "Zapowiedź".
Masz bardzo ciekawego bloga i na pewno będę wpadać bo jestem też ciekawa co będzie z tą rurą. Proszę informuj mnie na http://lily-james-i-huncwoci.blogspot.com/ i przy okazji przeczytaj też coś w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :P
Hej ;)
OdpowiedzUsuńBruno Mars na moment poprawił mi humor. Uwielbiam tego człowieka i błagam tylko by nie dał się wciągnąć w ten cały szoł biznes bo straci charakter. A piosenkę wręcz kocham <3
Liczyłam na to, że coś tam będzie jadło biedną Lily czy coś w tym stylu. Przepraszam za swój pociąg do przesadnie tragicznych scen... Miło, że całość skończyła się tym spacerem w deszczu. James próbował być romantyczny jak sam zauważył, ale nie było to sztuczne. Podobało mi się naprawdę i będąc na jej miejscu sama bym chyba pozwoliła się pocałować. Cudowna scena.
Remusa uwielbiam. Nie mogę ścierpieć, że odszedł. Był jedną z osób, której najmniej zasłużyły na taki los. Dlatego czytając o nim świetnie się czuję, bo jest bohaterem świetnym, mądrym, uczynnym, otwartym, przyjacielskim.
Eda Sheerana uwielbiam od dawna. Piosenka jest cudowna, choć wolę ją trochę w innej wersji niż ta znana powszechnie. Mam jego cały album i nie tylko, ma świetne piosenki na złe chwile. Sama wizja chłopaka śpiewającego pod oknem nigdy mi się nie podobała. Nie ważne w jakim filmie, w jakiej książce, po prostu ja lubię wydarzenia sam na sam. Takie już me zboczenie.
Na koniec kawał. Nie powiem, chłopcy mieli świetne pomysły, ale coś czuje, że będą z tego same kłopoty. Lily i James tworzą parę nietypową. Powiedziałabym, że dynamiczną i u ciebie to świetnie widać. Są różni i mimo iż rozdział przedstawia ich relacje jako dobre, to nie jest za słodko.
Wiesz jaki mam humor, więc ani nie ma we mnie życia, ani w moim komentarzu za co przepraszam. Obiecuję poprawę.
Pozdrawiam, L. :*
Ooo tak, Bruno Mars - też go wielbię ^.^ Wiesz, jak an razie sobie dobrze radzi i chyba nie zapowiada się na coś złego :).
UsuńHaha, szczerze, to z początku moja koncepcja była inna, jednak potem - po rozmowie z koleżanką wpadłam na pewien pomysł i wyszło tak, jak wyszło. Cieszę się, że scena Ci się podoba, bo bardzo się starałam, aby nie wyszła jakaś taka... kiczowata ;D
O tak, Remus ;). W takim razie, możesz zacząć się cieszyć, bo Luniaczek będzie występował dość często ;).
A co do tej sceny pod balkonem - napisałam ją, idąc za myślą, że James zrobiłby wszystko, aby zdobyć Lily. Przecież każdy wie, jakie on ma pomysły. Gdyby nie on, bym jej nie napisała, bo scena w tym stylu jest dla mnie po prostu... śmieszna xD.
Staram się, aby w miarę dobrze odzwierciedlać relacje Lily i Jamesa. Czytałam wiele blogów, gdzie ich związek był tak przesłodzony, że aż robiło się niedobrze. Dlatego staram się w miarę możliwości unikać takiej przesady :).
Nie martw się, rozumiem Cię. Sama wiele razy miewam taki humor, więc w ogóle podziwiam Cię, ze zdołałaś napisać taki długi komentarz :).
Pozdrawiam :*
Mam nadzieje, bo szkoda byłoby zaprzepaścić taki talent :) np. http://www.smog.pl/wideo/58678/bruno_mars_potrafi_zaspiewac_wszystko/
UsuńSama wiele razy, pisząc robię wszystko by nie wyszło, że przesadzam, żeby coś nie było przesłodzone i wiem, że to trudne xD
Dzięki Ci za Remusa <333
Czyli mamy podobne podejście do tego rodzaju scen xD James cię do tego zmusił :P
I trzymaj tak dalej. Przecież nie od zawsze to musiała być piękna i wielka miłość ;)
A ze mną to już bywa naprawdę różnie jeśli chodzi o humorki.
Pozdrawiam, L. ;*
rzadko czytam o Huncwotach więc chętnie będe zaglądać na twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak potocza się losy Lily bo jak widzę jest już z Jamesem, ale za pewne nie bedzie cały czas tak kolorowo !
Masz lekki,przyjemny styl dlatego dobrze się czyta :)
Czekam na 2 rozdział ! :)
Witaj ;D!!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, powiem szczerze, że był lepszy od poprzedniego!
Pocałunki w deszczu są tak romantyczne, że trudno się przy nich nie rozpłynąć. Ostatnio strasznie przypadł mi do gustu romantyczny nastrój, więc tekst o pocałunku jeszcze bardziej mnie rozmiękczył ^^
Elizabeth i Black. Wydaje mi się, że między nimi coś będzie. Coś w stylu od Nienawiści do Miłości jeden krok. Chociaż te przeciągłe spojrzenia, które wymieniła z Remusem też mogą o czymś świadczyć. Chyba, że doszukuję się dziury w całym i tak naprawdę to było tylko przyjacielskie spojrzenie ;D
Ta retrospekcja też była genialna! Potter z gitarą i Syriusz z czekoladkami.
"- Zerżnąłeś od kuzynki – poprawił go Syriusz, uśmiechając się szelmowsko.
- Zamknij się! – syknął przez zaciśnięte zęby Rogacz(..)", bardzo udany dialog w tym miejscu ^^
Wiem, jestem tego pewna, że Huncwotom się dostanie za pękniętą rurę ;D
Bardzo mi się podobał pierwszy rozdział, mam nadzieję, że następne będą równie dobre!
Pozdrawiam serdecznie,
Liley
Jestem straszną romantyczką, więc nie mogłam się powstrzymać od napisania jej :D. Jednak wiele razy poprawiałam owy fragment, aby nie był zbyt kiczowaty (za każdym razem prawie płakałam ze wzruszenia xD), więc mam nadzieję, że jest w porządku :).
UsuńJeśli chodzi o Elizabeth, Syriusza i Remusa... to nic Ci mówić nie będę ;p. To jest dość skomplikowane, ale dowiesz się w swoim czasie :D.
Haha, sama śmiałam się z tego dialogu przez pięć minut ;D.
Oj, nawet nie wiesz, jak :).
Jest mi niezmiernie miło, że rozdział Ci się podoba. Mam nadzieję, że w następnych także Cię nie zawiodę ^^.
Pozdrawiam!
GENIALNE!
OdpowiedzUsuńPisz szybciutko następną!
Lilka.
Dla mnie tradycyjnie: za krótko! Ale ślicznie. Bardzo mi się podoba to bardzo kontrastowe pokazanie Lily i Jamesa, dodaje to ich związkowi charakteru. Naprawdę super. Poza tym strasznie podobała mi się reakcja Lily na Petunię - zwykle czytam o tym, jak to Lily była obojętna i niewzruszona jej przytykami, co nigdy nie pasowało do mojego wyobrażenia Lily.
OdpowiedzUsuńElizabeth. Wydała mi się trochę... histeryczna? Nie wiem czy to dobre słowo. W każdym razie nie chodzi mi o reakcję na Blacka, a na Remusa: w jednym momencie jest dla niego milusia i w ogóle, a w drugim obraża się i ucieka do dormitorium. Oczywiście pewnie ma swoje powody, co nie zmienia jednak faktu, że w tym momencie nic z tego nie rozumiem, a ja bardzo nie lubię nie rozumieć, więc proszę o chociaż jakieś wskazówki dotyczące jej zachowania/charakteru.
Ogólnie podobało mi się niezmiernie.
Pozdrawiam!
Ale wiesz... im mniej tym więcej :). Uwielbiam takie kontrastowe i dynamiczne związki, więc staram się jak najlepiej pokazać ich wyjątkowy charakter ^.^
UsuńNo i właśnie w rozdziale 1 popełniłam błąd - nie przedstawiłam dokładnie postaci Liz. Jednak postaram się to nadrobić w drugim rozdziale, ponieważ Elizabeth będzie odgrywać dość ważną rolę. Tak więc, postaram się w następnych rozdziałach przedstawić ją najlepiej jak potrafię ;).
Pozdrawiam!
Och! Ja również uwielbiam tą piosenkę, jak i inne piosenki Sheeran'a. :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. "Próbuję być romantyczny..." No, to mu się udało! ;) Z resztą, Tobie również. Lubię takie sceny, choć czasem wydają mi się być zbyt słodkie. Twoja była idealna!
Polubiłam też Elizabeth, a w szczególności Remusa. Sama nie wiem, dlaczego! To "O!" zapadło mi w pamięć i bardzo mi się spodobało to rzucanie gazetą. ^^
Syriusz... Słodki łobuz! :D Mam jednak nadzieję, że Remus porozmawia z nim, wpajając mu do głowy zasady kulturalnego zachowania względem kobiet. ;)
Pozdrawiam,
Eileen!
Hej ^^.
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, było dość sielankowo. No ale to pierwszy rozdział dopiero, więc jeszcze wszystko może się zdarzyć ^^. Nieco mnie zdziwiło, że Lily i James są parą, no ale skoro są na siódmym roku, to wtedy już mogli ze sobą chodzić ^^. No i zawsze to jakieś urozmaicenie po opowiadaniach, w których ci dwoje ciągle się kłócą, ale liczę, że i tu nie zrobisz typowego romansu, a czasem też wprowadzisz jakieś inne elementy ^^.
Co do tej początkowej sceny, na prologu już miałam taką wredną nadzieję, że może stanie się tam coś mrocznego, a tu jednak nie ;P. Nie mniej jednak, rozdział ogólnie mi się podobał.
Podobało mi się też to, że zachowujesz kanoniczne charaktery bohaterów. Syriusz jest dość syriuszowy ^^. Inni też są okej.
Fajna była także scena końcowa xD.
Troszkę czułam jednak niedosyt opisów. Było więcej dialogów niż opisów :(.
Coś Ty! Szczerze, to bym nie wytrzymała, gdyby cały czas miałoby być tak sielankowo w ich związku, nie wytrzymałabym tych ciągłych kwiatuszek, serduszek, "ochów" i "achów", dlatego możesz liczyć na to, ze niedługo coś się stanie ;).
UsuńHaha, bo miało się stać ;p. Ale potem wpadł mi do głowy inny pomysł :). Zresztą, Lily&James nie będą tu jedynym wątkiem...
No cóż, staram się :). Jestem strasznie przewrażliwiona na punkcie Lily, tj. na wielu blogach tak ją tworzą, że czasem się zastanawiam, czy czytam wciąż o tej samej Lily Evans?
Oh, opisy - moja zmora. Jeśli chodzi o dialogi, to mogłabym je pisać i pisać... No ale wciąż pracuję nad tymi moimi opisami i postaram się, aby w rozdziale 2 było ich znacznie więcej :)
Byłam w szoku, jak doszłam do tego, że Lily i James są razem. Albo w prologu to było, a mnie wypadło na ten temat z głowy, albo o tym nie wspominałaś.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, jak pokazałaś Rogacza jako romantyka. Możliwe, że warunki atmosferyczne nie służyły romantyczności, ale bądź, co bądź wyznanie Pottera było pierwsza klasa. Było sielankowo, ale mam dziwne przeczucia, że oni więcej przeżyją rozterek nim skończy się rok szkolny w Hogwarcie :D
Podobało mi się to wspomnienie. Wyszło naprawdę naturalnie i nawet mogę powiedzieć, że takie wspomnienia są twoją mocną stroną. Powinnaś wplątywać w rozdziały takie wspomnienia.
Kończąc powiem, że końcówka mnie po prostu rozbawiła. Rogacz, który łgał własnej dziewczynie w twarz i wychodziło mu to naturalnie do czasu, aż nie zaczął drzeć się Łapa. Łapa to ma wyczucie - niech go piorun strzeli.
Jeśli rozwalą Hogwart to krucho to widzę ICH dalszą edukację.
Zaintrygowały mnie słowa bodajże Liz. Ona zachowywała się dziwnie i ten tekst, że rozwali tak samo Syriusza jak Śmierciożercy tych Mugoli. Rozumiem jej zdenerwowanie, ale takich rzeczy nie powinno się mówić, bo po pierwsze jest to nietaktowne, a po drugie takie słowa mogą się zbyt szybko spełnić.
Może mała rada: Więcej opisów. Kiedy piszesz opisy - zamknij oczy i wyobraź sobie, co następuje po kolei. Jeśli ci ułatwi sprawę napisz sobie w punktach, co powinno po sobie następować.
Czekam na drugi rozdział.
Życzę dużo weny.
Pozdrawiam.
Musiało Ci coś umknąć, bo w prologu było coś wspomniane na temat tego, ze oni są razem :)
UsuńHaha, a więc Twoje przeczucie jest, jak najbardziej trafne :D.
Co do wspomnień - będą one pojawiały się dość często, poczynając od 3 rozdziału. Będą one ściśle związane z głównym wątkiem :).
Co do Liz... to nieco skomplikowana i być może zagubiona dziewczyna, co będzie można zauważyć w następnych rozdziałach, ponieważ mam co do niej w miarę duże plany...
Oh, opisy, wiem, wiem ;D Cały czas się staram, ale jak na razie nijak mi to wychodzi. Jednak już w 2 rozdziale postaram się to zmienić ^.^
Pozdrawiam!
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńNie do końca wiedziałam, gdzie umieścić to pytanie, dlatego wybrałam to miejsce. Tu prędzej zajrzysz niż do Spamu ;D Chciałabym się spytać, czy wiesz jak nazywa się ta dziewczyna na szablonie ;>?
Pozdrawiam,
Liley
Hmm, nie, niestety nie wiem :/
UsuńCintia Dicker :)
UsuńPan Potter latający na miotle i śpiewający piosenkę Lily, przy jej rodzicach? Haha! Do tego huncwoci znowu dali o sobie znać Ślizgonom. Jestem ciekawa, co też się dalej wydarzy. Piszesz zupełnie nieźle, nie zauważyłam błędów. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń[corka-glizdogona.blogspot.com]
Genialnie piszesz! (: Czytałam twojego poprzedniego bloga i teraz zaczęłam tego i jestem pod wielkim wrażeniem! :) Rozdział świetny c; Opisujesz Jamesa, jego sposób mówienia, zachowywania się zupełnie tak jak go sobie wyobrażałam:D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) Pozdrawiam i weny życzę! (:
OdpowiedzUsuńOjej, naprawdę zaczynam przekonywać się do huncwockich opowiadań, mimo że kiedyś miałam co do nich pewne opory. Rozdział bardzo mi się spodobał, taki lekki, ładnie opisany w humorystyczny sposób ^^. Uwielbiam Łapę tak w ogóle i widzę, że go nie zaniedbujesz jak na razie, co bardzo mnie cieszy, zawsze jak o nim czytam, na moich ustach pojawia się uśmiech. Sama końcówka rozdziału również bardzo zachęcająca i pasująca do reszty, ah, te ich psoty <3 no nic, nie pozostaje mi nic innego jak czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńJaki uroczy rozdział:) Aż mnie zastanawia bardzo, bardzo jak Lily straci pamięć! Kurcze pieczone, no^^ W każdym bądź razie podoba mi się ich relacja, niczego nie upiększasz, ale równocześnie ukazujesz ich ciepły stosunek do siebie, są nie tylko kochankami, ale równocześnie przyjaciółmi, bardzo mi się to podoba:) A Lily nie jest jakaś pobłażliwa dla Jemsa:) Dodatkowo podoba mi się kreacja Syriusza <3 Niektórzy blogerzy robią z niego taką... ciepłą kluchę... Ni to spoko kumpel, ni to taki urwis, a jednocześnie czegoś mi brakuje, a u Ciebie jest wszystko, co powinno być wszystko, co pasuje do Syriusza - piszę to chociaż to przecież dopiero pierwszy rozdział, ale przecież wiem troszeczku jak go prowadziłaś dalej, więc, baaaardzo Ci się to wszystko chwali:) Ogólnie rzecz biorąc, ładnie zaczęłaś historię, powoli, od rozrysowania relacji, od ukazania bohaterów, nie za szybko, nie z jakiegoś kopyta, ładnie:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tylko połowę, jednak zostanę stałą czytelniczką. :) Po prologu myślałam, że to już ten moment - że Lily coś się stało, James leci jej na ratunek, a tu... Zagrałaś nam na nosie! Świetne posunięcie. :) Naprawdę jestem zauroczona tym opowiadaniem. Dopiero zaczynam czytać, a tak cholernie mi się podoba, że nie potrafię napisać zadowalającego komentarza. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Przeczytałam całość i zaraz zabieram się za drugi! ^^ Salazarze, to jest genialne... ♥ Zakochałam się w tym opowiadaniu! Dlaczego przerwałaś wspomnienie Lily w tak fajnym momencie?! Ja chciałam wiedzieć co Potter podwędził kuzynce, żeby jej przeczytać! :<
UsuńNie lubiłam gryfonów, ani Huncwotów, ale dzięki Tobie po prostu ich pokochałam. Te wszystkie dziwne rzeczy, które oni musieli wyprawiać w szkole... Ten tunel to oni wykopali?! Fred i George to ich niewinni następcy widzę. :D
Czyżby niejaki James Potter był romantyczny? No proszę, a jego syn taka noga w te klocki! I bardzo chciałabym usłyszeć poemat Jamesa(kuzynki^^) dla Lily, musiał być... no musiał :)
OdpowiedzUsuńBiedny Lupin, zawsze ma pod górkę z Syriuszem.
I co z tą wodą?
hehehe jakie to było słodkie. Ogólnie wszystko, bo po co powtarzać :3 Strasznie mi się spodobało i napewno zajrze tu nie raz.
OdpowiedzUsuńDobra, przyznam się do wszystkiego jak na spowiedzi. Wpisałam sobie: ,,Remus Lupin Andrew Garfield" w yt i znalazłam zwiastun twojego bloga :D Bardzo mnie zachęcił do przeczytania tego opowiadania. :3 Po prologu, będę szczera, spodziewałam się dramatyczniejszego obrotu sprawy. Ale nie powiem, zaskoczyłaś mnie :p Podobają mi się niespodzianki, mam nadzieję, że dalej będziesz zaskakiwać.
OdpowiedzUsuńŁadny styl, super opisy i ciekawie napisane ;) Wciągnęło mnie. Jily przecudowne *.* Ale jak napisałaś, to nie powinno trwać za długo, bo jeszcze tu od nadmiaru słodyczy zgnijemy, musi się coś dziać :D
No ale na akcję nie można narzekać, jak widzę. ;) Dużego się dzieje, co jest mega plusem. :3
Remus Lupin to mój ulubiony Huncwot i jestem szęśliwa, że u cb robi za niego jeden z moich ulubionych aktorów- Andrew Garfield <3 Ogólnie kocham tą wersję Huncwotów :D
Bardzo się ucieszyłam, że Em Stone znalazła sobie tu miejsce, bo bardzo ją wielbię *.* Tylko jej postać budzi we mnie pewną kontrowersję... Czy to ona będzie tym całym zdrajcą? Mam nadzieję, że tylko tak nas chcesz zmylić i to będzie jednak ktoś inny :) Elizabeth- no cóż nie wiem, czy ją polubiłam, ale mega się rozpłynęłam na scenie z Remusem... (Widziałam Stonefield *.*) Mega :D A i to trochę wygląda, jakby Syriusz coś do niej miał... Ogólnie mój Luniak, tak słodko zakochany OMG <3
Końcówka była po prostu epicka, dziewczyno! Chyba dodam twój blog do listy moich ulubionych :D To było genialne *.* Moi Huncwoci *o*
Dobra, dosyć tych słodkich słówek, pozdrawiam serdecznie. Widzę, że masz potencjał i talent, więc regularnie postaram się zostawiać komentarz.
Jedyne negatywne uczucie wywołały błędy ortograf. ale aż tyle ich nie było :D
Pozdrawiam, życzę weny i czasu :*
Ehh... Myślałam, że zaczniesz od momentu kiedy się pokłócili byłoby o wiele zabawniej aczkolwiek był taki moment który cały czas mnie rozśmiesza:
OdpowiedzUsuń,,- Poczekaj jeszcze chwilę, właśnie staram się być romantyczny."
Tak się z tego śmiałam. Będąc szczera średnio podoba mi się Twój/Wasz blog.
Gorąco pozdrawiam Amelia