Syriusz odruchowo zamknął oczy,
przygotowując się na konfrontację ze swoim genialnym pomysłem. Jęknął, słysząc,
że szum wody się nasila. W myślach zaczął wyklinać się za to, że nie pomyślał o
ewentualnym wypadku. Ale skąd mógł wiedzieć, że te rury nie będą wystarczająco
wytrzymałe? Serce zaczęło mu szybciej bić, a on poczuł nagły przypływ
adrenaliny. Otworzył oczy, ale nim zdążył rozejrzeć się za przyjaciółmi,
czuł, że jest już za późno. Wielka fala nadeszła niespodziewanie i kiedy
myślał, że całkowicie go pochłonie, woda z ogromną siłą uderzyła w niewidzialną
barierę.
- Lily! – Usłyszał zdławiony
krzyk Jamesa.
Spojrzał w kierunku, skąd dobiegł
głos i ujrzał bladego Pottera, który z ulgą spoglądał na Lily. Rudowłosa
trzymała przed sobą różdżkę. Jej dłonie drżały, a usta zaciśnięte były w wąską
linię. Black odetchnął i poczuł niewyobrażalną wdzięczność do dziewczyny.
Podszedł bliżej do przyjaciół, mając cichą nadzieję, że zielonooka nie
wybuchnie gniewem, jednak wiedział, że po takiej akcji jest to niemożliwe. Evans
po dłuższej chwili ponownie machnęła różdżką i woda się cofnęła. Dziewczyna
jeszcze długo patrzyła w ciemny korytarz zanim zdecydowała się schować różdżkę.
Z jej twarzy nie dało się nic
wyczytać, a napięcie pomiędzy trójką zaczęło niebezpiecznie rosnąć. James
przełknął ślinę, nie spuszczając wzroku z kamiennej miny swojej dziewczyny.
Oblała go nieprzyjemna fala gorąca, kiedy uświadomił sobie, że po raz kolejny wszystko
zepsuł. Wiedział, że Lily po długich przeprosinach wybaczyłaby mu ten głupi i
zupełnie niepoważny żart. Ale nie wybaczy mu kłamstwa. Niespokojnie przeczesał
dłońmi włosy, w myślach prosząc Lily, aby się odezwała. Nie potrafił już dłużej
znieść tego napięcia, tej groźnej ciszy. Zdecydował się postawić pierwszy krok,
jednak na więcej nie było go stać. Widząc, jak drży na całym ciele pragnął ją
przytulić, ale zdrowy rozsądek podpowiadał, że tylko pogorszyłby sprawę.
- Lily, powiedz coś. Proszę –
wymamrotał łamiącym się tonem.
Kiedy podniosła na niego wzrok,
niemal zachłystnął się powietrzem. Jego oczy zaszły mgłą, a w ustach zrobiło
się sucho. Po raz pierwszy nie patrzyła się na niego ze złością, po raz
pierwszy jej policzki nie były zarumienione – jak to zwykle bywało, kiedy miała
ochotę trzasnąć go za jego głupotę. Jej źrenice były rozszerzone do granic
możliwości, a usta i policzki blade. Zacisnęła mocno zęby i zamrugała
parokrotnie.
Czuła ból. Wielki i
przeszywający. Do tego tą dziwną pustkę, aż jej się żołądek skręcał. Patrzyła
na niego dogłębnie zraniona, widząc w jego oczach panikę i bezradność. Choć
chciała, nie potrafiła już krzyczeć. Nie potrafiła się już wściekać. Mogła
jedynie płakać i użalać się nad sobą, czego nie robiła od incydentu ze Snape’em
w piątej klasie. Trudno jej było patrzeć teraz na kogoś, komu bezgranicznie
zaufała, a kto kłamał jej w żywe oczy. Nie potrafiła się do niego jeszcze
bardziej zbliżyć, choć go kochała.
Pokochała kogoś, kogo
nienawidziła. Czego mogła się spodziewać?
- Myślałam, że więcej dla ciebie
znaczę – wyszeptała bezbarwnym tonem, ledwo rozchylając usta.
Poczuła, jak tymi słowami sama
sobie zadała cios. Cofnęła się o krok, spoglądając na jego wykrzywiającą się w
bólu twarz. Wyciągnął ku niej dłoń, aby dotknąć jej policzka, jednak Lily
pokręciła głową i odwróciła się. Nie patrząc na Syriusza, odeszła. Powoli, ze
spuszczoną głową. Nigdy wcześniej nie czuła się taka słaba, bezsilna.
Nienawidziła tego uczucia, tak samo jak nienawidziła w tej chwili osoby, którą
kochała bardziej niż mogła to sobie wyobrazić. Dlaczego ludzie najbardziej ranią ukochane sobie osoby?, pomyślała,
znikając za rogiem.
*
Elizabeth, nie spuszczając wzroku ze swojej przyjaciółki, która siedziała naprzeciwko niej, sięgnęła po
naleśnika. W jej piwnych oczach widoczna była troska. Kiedy w sobotnie
popołudnie Lily wpadła do dormitorium, a potem niemal natychmiast wybuchła
płaczem, Liz zapomniała o ich wcześniejszej kłótni i zajęła się panną Evans. Całą
niedzielę spędziły rozmawiając o najróżniejszych, nic nieznaczących rzeczach.
Przez te kilka godzin zachowywały się tak jakby wszystko inne było tylko
koszmarną iluzją, o której zdecydowały zapomnieć.
Przez całą niedzielę nie widziały
też Huncwotów. Elizabeth uznała, że mieli duże szczęście, ponieważ gdyby ich
zobaczyła, wytargałaby im kudły i nawrzucała odnośnie ich lekkomyślnych pomysłów.
Co prawda miała już to zrobić w sobotę, ale doszła do wniosku, że Remus
odpowiednio się nimi zajmie.
- Lily, nie tknęłaś jedzenia –
zauważyła Powell, patrząc się na rudowłosą z pretensją.
- Przecież wiesz, że rano nie
potrafię niczego przełknąć – powiedziała Evans, siląc się na lekko wesoły ton,
jednak sądząc po minie Elizabeth, nie wyszło jej to najlepiej. Wzruszyła
ramionami i niechętnie chwyciła widelec.
- Grzeczna dziewczynka –
pochwaliła ją jasnowłosa.
Zielonooka wywróciła oczami,
przeżuwając jajecznicę. W zamyśleniu przypatrywała się Elizabeth. Cieszyła się,
że jest z nią, jednak od pewnego czasu coś nie dawało jej spokoju. Nie mogła
wyzbyć się wrażenia, że jej przyjaciółka nie mówi jej wszystkiego. Miała
nadzieję, że to tylko jej urojenia, a w rzeczywistości blondynka jest z nią w
zupełności szczera.
Spięła się. Poczuła jego obecność
nim zdążył się choćby zbliżyć. Nie widziała go, ale wiedziała, że jest w tym
samym pomieszczeniu, co ona. Zerknęła na Powell, której mina sugerowała, iż
idzie w ich kierunku. Zacisnęła zęby, kiedy James zajął wolne miejsce obok
niej. Blondynka odchrząknęła znacząco i ściągnęła brwi. Lily mimowolnie
podniosła wzrok i ujrzała niepewne miny Huncwotów, a potem – zupełnie wbrew sobie
– jej i Pottera spojrzenia się skrzyżowały. Otworzył usta jakby chciał coś
powiedzieć, jednak szybko je zamknął z widoczną bezradnością. Evans uznała, że
nie wyglądał najlepiej, a jego zawsze radosne orzechowe oczy, teraz były
przygaszone. Zalała ją fala nieprzyjemnego gorąca.
Miała wrażenie, że minęły wieki
nim zdecydowała się odwrócić wzrok. Spojrzała z niemą prośbą na swoją
przyjaciółkę. Ta niemal natychmiast wstała, ostentacyjnie spoglądając na
zegarek.
- Hmm, za chwilę zaczynają się eliksiry. Chodź Lily, żebyśmy się nie spóźniły – powiedziała. Wzięła swoją torbę
i nim odeszła, rzuciła jeszcze przez zaciśnięte zęby: - Smacznego, panowie.
Syriusz wywrócił oczami i
odprowadził dziewczyny do samych drzwi Wielkiej Sali. Kiedy zniknęły mu z pola
widzenia, przyjrzał się uważnie Jamesowi. Okularnik beznamiętnie przeżuwał
kanapkę.
- Przecież ona nie może nie
odzywać się do ciebie przez wieki, nie? – powiedział w końcu Black. – Zaraz
wymyślimy jakąś romantyczną akcję, albo kupisz jej kota. Na widok futrzaka od
razu zmięknie – rzekł to takim tonem jakby to było oczywiste.
James podniósł głowę i spojrzał
na swojego przyjaciela jak na idiotę.
- Ona nie lubi kotów – burknął i
ponownie zajął się jedzeniem.
- Merlinie, a co ona lubi? –
odparł Łapa, nie zważając na karcące spojrzenie Lupina. – W Hogwarcie masz tyle
prostolinijnych kobiet, a ty oczywiście jak zawsze musisz sobie życie
komplikować…
*
Minęło ponad dziesięć minut od
dzwonka, kiedy profesor Slughorn pojawił się w klasie. Zarówno Ślizgoni, jaki i
Gryfoni obrzucili go zaciekawionymi spojrzeniami. Profesor odcharknął i
poluzował nieco kołnierzyk. Leniwym krokiem podszedł do biurka, wciąż sapiąc z
wysiłku. Kiedy obrzucił klasę uważnym spojrzeniem, jego zaczerwienioną twarz
rozjaśnił dobroduszny uśmiech.
- Wybaczcie za to karygodne
spóźnienie, jednak zatrzymała mnie ważna sprawa – oznajmił. Wyjął jedwabną
chusteczkę i starł nią kropelki potu z czoła. – No dobrze, moi drodzy! Dzisiaj
zajmiemy się Wywarem Żywej Śmierci. Co prawda mieliście go warzyć w szóstej
klasie, ale stwierdziłem, że lepiej będzie, jeśli zostawię to do siódmej. Jest
on niezwykle trudny w uwarzeniu i wymaga jak największego skupienia. Choćby
jedna drobna pomyłka przyniesie okropne konsekwencje – mówił z patosem. – A teraz, powiedzcie mi, jak działa ten
eliksir? - Rozejrzał się po klasie i niemal automatycznie powiedział: - Panno Evans?
- Jest to silny środek
usypiający, powoduje omdlenia, które dla niedoświadczonego czarodzieja mogą
wyglądać jak śmierć. Nie należy używać go w dużych ilościach, gdyż może
spowodować uszkodzenie mózgu, bądź nawet śmierć. Do jego uwarzenia
potrzebujemy: korzenia asfodelusa, piołunu, walerianu oraz sopophorusa. Dobrze
wykonany wywar ma kolor czarny – odpowiedziała szybko. Przez chwilę bała się,
że z jej potoku słów nie dało się niczego zrozumieć, jednak prędko jej obawy zostały rozwiane, widząc zadowoloną minę nauczyciela.
- Tak! Dziesięć punktów dla
Gryffindoru – powiedział. – Instrukcje znajdziecie na stronie czterdziestej. Do
roboty! – Klasnął energicznie w dłonie.
Elizabeth uśmiechnęła się do Lily
i zabrały się do pracy. Co jakiś czas panna Evans podpowiadała przyjaciółce, co
i jak ma zrobić. Powell nigdy nie była dobra z eliksirów, a jej jedyną miłością
była transmutacja. Evansówna pochylona nad kociołkiem, odgarnęła niesforny
kosmyk rudych włosów. Po chwili wyprostowała się gwałtownie, czując na sobie
czyiś wzrok. Rozejrzała się po klasie i po raz kolejny tego dnia, natknęła się
na wpatrzone w nią orzechowe oczy. Wstrzymała oddech, łapczywie chłonąc każdy
szczegół jego smutnej twarzy. Zmrużyła oczy i odwróciła głowę, chcąc skupić się
na pracy.
- Eee, Lily. – Szturchnęła ją
kilka sekund później Elizabeth.
Lily spojrzała na nią z
wyczekiwaniem. Powell kiwnięciem wskazała jej kawałek pergaminu, który
spoczywał obok podręcznika Evansówny. Rudowłosa niepewnie podniosła go i
zamarła na chwilę, po czym zacisnęła usta. Z obojętnością odrzuciła karteczkę i
ponownie skupiła się na wywarze.
Zaciekawiona Elizabeth pochyliła
się i przeczytała krótką wiadomość.
Porozmawiaj ze mną, proszę.
Nie musiała się zastanawiać nad
tym, kto jest adresatem. Westchnęła głęboko i rzuciła ukradkowe spojrzenie na
Jamesa, który najwidoczniej czekał na odpowiedź rudowłosej.
Kilka minut przed końcem lekcji,
Lily z zadowoleniem spoglądała na gotowy eliksir. Po raz pierwszy w życiu była
więcej niż pewna, że eliksir jest wykonany dobrze. A może nawet bardzo dobrze. Wyprostowała
się z wyraźną satysfakcją i rozejrzała się po klasie. Przez chwilę przyglądała
się Severusowi, który skończywszy swój wywar, studiował książkę.
- Cholera! – warknęła Elizabeth,
kiedy flakonik sturlał się ze stołu i roztrzaskał na podłodze.
- Zaraz dzwonek. Dokończ lepiej
eliksir, a ja się tym zajmę – zaoferowała się Lily, uśmiechając się
uspokajająco.
- Dziękuję ci! – Powell
odetchnęła z ulgą i z zaciętą miną pochyliła się na kociołkiem.
- James, wiesz, że za to z
pewnością nie dostaniesz W? – Skrzywił się Remus, pochylając się nad kociołkiem
swojego przyjaciela.
- Przecież wiesz, że nigdy nie
byłem dobry z tego przedmiotu – mruknął James, wzruszając ramionami.
Zatrzasnął książkę i spojrzał na
Syriusza, który drapiąc się po głowie, przyglądał się ingrediencjom, których z
pewnością nie używało się do warzenia Wywaru Żywej Śmierci. Black szybko
przekartkował podręcznik i po chwili wahania wrzucił szczurzy ogon. Odchylił
się do tyłu, a kiedy nic się nie stało, zamieszał dwa razy – eliksir lekko
zabulgotał.
- Zupę pichcisz? – parsknął
James. Syriusz odpowiedział mu urażonym spojrzeniem.
- Zamiast śmiać się ze mnie,
zastanów się nad moją propozycją – powiedział sucho Black, odpychając od siebie
Petera, który chciał zajrzeć mu do kociołka.
- Nie ma się, nad czym
zastanawiać. Lily by mnie wykastrowała…
- Wyjątkowo się z tobą zgadzam,
Rogaczu – wymamrotał Remus, z niepokojem spoglądając na zgniłozielony eliksir
Syriusza. – Łapo, czy ty wiesz, co robisz? – spytał w końcu.
- Oczywiście! Wcale nie mam
zamiaru wysadzić klasy ze Ślizgonami, ponieważ ich nie lubię – żachnął się
Syriusz, nie podnosząc głowy.
Remus wywrócił oczami i zaczął
pomagać Peterowi. James przez chwilę przyglądał im się, a potem przeniósł swój
wzrok na Lily, która uśmiechnęła się do Elizabeth. Nagle wstała i uklękła na
podłodze obok potłuczonego flakoniku. Wyciągnęła różdżkę i rzuciła niewerbalne
zaklęcie. Szkło od razu się posklejało. Kiedy wstawała i ukradkiem rozglądała
się po klasie, miał cicha nadzieję, że jej zielone oczy zatrzymają się na nim,
jednak nic takiego się nie stało.
- Kretynie, nie…! – Drgnął,
słysząc krzyk Ślizgonki, która siedziała w ławce przed Lily i Elizabeth.
Lily zamarła w pół kroku i
obejrzała się za siebie. Wtedy wszystko wydarzyło się jakby w zwolnionym
tempie. Eliksir w kociołku Ślizgona niebezpiecznie zabulgotał, Slughorn
wrzasnął, aby wszyscy padli na podłogę, a Potter gwałtownie wstał i ruszył ku
rudowłosej, która oszołomiona nie wiedziała, co się dzieje. Nim zdążył pochwycić
jej dłoń, nastąpił ogłuszający wybuch, zlewając się z krzykami przestraszonych
uczniów.
- Lily – wyrwało się Jamesowi nim
został oślepiony przez duszący dym.
*
Blondynka spojrzała na swoje
obgryzione palce i zaklęła cicho pod nosem. Szybko minęła drzwi, po czym
zawróciła. Czuła, jak coś nieprzyjemnie ściska ją za żołądek. Niecierpliwość i
niepokój potęgowały się w niej. Chodząc w tą i z powrotem, zerkała tylko na
swoje buty albo – co jakiś czas – na drzwi. Nie potrafiła spojrzeć na Jamesa,
który nie odzywając się, siedział oparty o ścianę, z wyciągniętymi nogami. Za
bardzo bolał ją widok rozpaczy w jego niegdyś radosnych oczach. Zarówno ona,
jak i reszta Huncwotów próbowali pocieszyć go, mówiąc, że wszystko będzie
dobrze… ale sami nie byli tego pewni – a on jakby to wyczuwając, pozostawał
głuchy na nich.
Westchnęła głęboko, a jej oczy
spotkały się z tęczówkami Remusa. Chłopak przełknął ślinę, po czym spuścił
wzrok i utkwił go w rozczochranej czuprynie Pottera. Przejechała palcami po
włosach, czując ponure uczucia, które z każdą kolejną sekundą nabierały na
sile. Starała się wmówić sobie, że z Lily wszystko jest w porządku. To był
tylko kolejny wybuch w klasie na eliksirach, w przeszłości było wiele takich
wypadków i jeszcze nikomu nie stało się nic poważnego. Jednak nie mogła
zapomnieć miny pani Thomson, kiedy zobaczyła Lily i dowiedziała się, co się
stało.
Zakryła dłońmi twarz i pochyliła
się do przodu. Drgnęła, czując dotyk ciepłych dłoni na ramionach. Nie
zastanawiając się nad tym, kto jest ich właścicielem, odwróciła się i wtuliła w
niego.
- Wyliże się z tego… jak zawsze –
usłyszała szept Remusa przy uchu.
Nie odpowiedziała, upajając się
chwilą bliskości z przyjacielem.
- Możecie… - zaczęła szkolna
pielęgniarka, otwierając drzwi. Jednak nim zdążyła dokończyć zdanie, Potter
poderwał się i jak burza wparował do Skrzydła Szpitalnego. – Panie Potter!
Zmysły pan postradał?! – warknęła niska, siwowłosa kobieta, ruszając za nim.
- Lily – wymamrotał James,
pochylając się nad dziewczyną.
Wierzchem dłoni dotknął jej poharatanego policzka. Orzechowe oczy zaszkliły się, kiedy patrzył na
nieprzytomną ukochaną. Jej rozsypane na poduszce rude włosy straciły blask, a
twarz miała poranioną – tak samo jak dłonie. Przełknął ślinę, czując wielką
pustkę. Od wydarzenia w lochach zaczął obwiniać się za to, że nie dobiegł do niej
na czas. Nie słuchał przyjaciół, którzy próbowali wytłumaczyć mu, że to nie
jego wina, tylko Ślizgona, który wrzucił do wywaru zły składnik.
- Obudź się, proszę – szepnął,
nie zwracając uwagi na panią Thomson, czy pozostałą czwórkę Gryfonów, którzy z
ponurymi minami stali wokół łóżka.
Lily jakby usłyszała jego prośbę,
mocno zacisnęła powieki, a potem je powoli podniosła. Oślepiona bielą zamknęła
na chwilę zielone oczy, aby za sekundę ponownie je otworzyć. Jęknęła,
przyciskając bladą dłoń do czoła.
- Moja głowa – wychrypiała.
Serce Jamesa zaczęło szybciej
bić, a on uśmiechnął się jak głupek. Elizabeth przecisnęła się przez
chłopaków, aby znaleźć się bliżej swojej przyjaciółki.
- Tak się baliśmy, Ruda, że coś
ci się stało – powiedziała Powell, składając na policzku zielonookiej delikatnego całusa. –
Całe szczęście, żeś się obudziła, bo James wyglądał tak jakby był już jedną
nogą w grobie.
Evansówna rozejrzała się
zdezorientowana, a potem zatrzymała swoje spojrzenie na jasnowłosej. Otworzyła
usta jakby chciała coś powiedzieć, jednak zrezygnowała. Ściągnęła brwi i
niepewnie przyjrzała się każdemu po kolei. Swój wzrok zawiesiła na starszej kobiecie w białym kitlu, która momentalnie zbladła, widząc zagubiony wzrok swojej pacjentki.
- Kochanie – zaczął Potter,
łapiąc swoją dziewczynę za rękę.
Spojrzała na niego i zamrugała
szybko oczami.
- Kim ty jesteś? – zapytała
drżącym głosem. – Kim wy jesteście?
Wszyscy zamarli w wyrazie
wielkiego szoku.
___________________
Rozdział z małym opóźnieniem (miał pojawić się w piątek), ale nie zdarzyłoby się to, gdybym się nie rozchorowała :|. W każdym razie, dzisiaj go poprawiłam i dopisałam to, co miałam dopisać. Oh, no i przyłożyłam się do tych opisów :D. Tak więc, mam nadzieję, że owym rozdziałem Was nie zawiodłam :).
Nie jestem pewna, czy wszyscy już o tym wiedzą, więc chciałabym Was poinformować, że niedawno skończyłam robić zwiastun i aktualnie znajduje się on w zakładce Historia Magii.
Rozdział chciałabym zadedykować Nymerii ^^.
Pozdrawiam! :)
O mój ty panie i bożeno kochana!
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że zaczęłaś z kopyta. Drugi rozdział, a tu tyle się dzieję. Moje gratulacje!
James i jego durne pomysły +10 do stracenia dziewczyny! Ehh...
Jestem ciekawa co wyniknie z utraty pamięci Evans. No, i czy się wyliże, tak jak mówił Lupin.
I na koniec... Co za idiota wybuchł kociołek?!
Pozdrawiam,
Eileen ;)
Szczerze powiedziawszy, to miało się już stać w rozdziale 1 i w nieco inny sposób, ale jednak zmieniłam koncepcji i cieszę się, że tak zrobiłam ;D.
UsuńHaha, tak, James i jego pomysły xD.
Ślizgon, a któż by inny :D
Ja nie mogę!Lily straciła pamięć!? Powiedz, że się zgrywa, powiedz, że zaraz wybuchnie śmiechem, czy coś w tym stylu. Tylko nie mów, że straciła pamięć. W sumie to nawet fajne by to było. Coś w stylu "I, że Cię nie opuszczę". Lily się na nowo zakocha w Jamesie i w ogóle znając Ciebie to będzie bardzo, bardzo ciekawie. Co do reszty rozdziału to..ciekawie, ciekawie :D Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Caroline
Kurdee.. a już myślałam, że pierwsza będę :D
UsuńChciałam być pierwsza... smuteczek.
OdpowiedzUsuńHej :*
Piosenkę uwielbiam, sama miałam ją wykorzystać u siebie, ale ostatecznie wybrałam coś innego. Mojego kochanego Eda <3
Pięknie opisałaś emocje, które towarzyszył Potterowi i Evans w tych trudnych chwilach. Zawiodła się na chłopaku i naprawdę było to widać. I dobrze, że on zrozumiał dlaczego dziewczyna tak reagowała, bo w dzisiejszych czasach bywa różne, podobnież kobieta za bardzo "wyolbrzymiają" pewne sprawy, ale dobrze, że on jest starej daty ;)
Gdy tylko zaczęła się lekcja eliksirów to wiedziałam, że coś jest nie tak. Od razu poczułam jaki skurcz w żołądku mówiący mi - Dzisiejszy rozdział nie zakończy się wesoło. Więc powinnam być przygotowana na takie zakończenie, ale oczywiście i tak nie byłam. To jak Potter troszczy się o Lily... Jesteś jedną z niewielu osób, która tak cudownie opisuje te czasy. Pokazujesz ich naprawę bardzo dojrzale za co bardzo Cię cenię. Na koniec - Nie wiem co z tego wszystkiego wyniknie. Utrata pamięci to jednocześnie tragedia i ogromne pole do popisu, więc aż się boję.
Pozdrawiam, L. :*
Tak, piosenka jest cudowna, a rozdział pisałam właśnie przy niej, więc pomyślałam: czemu jej nie dodać? ;D
UsuńHm, dzięki ^^. Starałam się. Nie jestem najlepsza w opisywaniu uczuć... xD
No cóż, jeszcze raz dzięki, bardzo się staram, żeby to wyglądała jak najbardziej realnie ^^.
Pozdrawiam! ;*
Przybywam zgodnie z obietnicą. Odcinek był długi, a takie rozdziały czyta mi się najlepiej. Nie sądziłam, że Lily tak bardzo zdenerwuje się na Jamesa. Chociaż w jakiś sposób się jej nie dziwię, bo przecież Rogacz ją okłamał, więc miała prawo zachować się w ten konkretny sposób.
OdpowiedzUsuńScena z Elizabeth była fajna, ale... No właśnie, jak dla mnie troszkę taka nijaka. Niby dowiedzieliśmy się, że obie Panny się ze sobą pogodziły, pocieszały, ale nic poza tym. Bardziej dałabym jakiś dialog - co i jak, no i może nawet bardziej bym rozwinęła ten fragment. Chciałabym po prostu poczuć tą więź między Lily, a Elizabeth :)
Syriusz mnie po prostu rozwalił z tym tekstem o kocie xd Normalnie zaczęłam się panicznie śmiać i wyszło ci to po prostu fenomenalnie :D
Wiedziałam, że coś się wydarzy na Eliksirach. To było wręcz pewne ;p Bardziej przypuszczałam, że wybuchnie COŚ w kociołku Łapy, niż jakiegoś Ślizgona. Jednak widać, że źle posądziłam Łapcię.
Końcówkę przeszłaś samą siebie i to w pozytywnym sensie. Nie wierzę, że Lily straciła pamięć. To może troszkę skomplikować sprawę. Przecież ona ICH kompletnie nie pamięta, no i współczuję Potterowi, że tyle się o nią starał, a tu taki zonk w postaci utraty pamięci.
Ciekawa jestem, jak to wszystko dalej się potoczy. Zagmatwałaś akcję totalnie, więc trzymam kciuki, żebyś ją rozwinęła w dość oryginalny sposób :)
Ten tekst mnie rozbawił: "Całe szczęście, żeś się obudziła, bo James wyglądał tak jakby był już jedną nogą w grobie." :D:D:D
Błędy:
1. "Trudno jej było patrzeć teraz na kogoś, komu bezgranicznie zaufała, a kto skłamał jej w żywe oczy" -> zmień na: "Kłamał". Powinno być kłamał, a nie jak ty dałaś: "skłamał".
2. "Cofnęła się o krok, spoglądając na jego wykrzywiającą się w bólu twarzy." -> literówka. Zmień na: "twarz".
3. "Od wydarzenia w lochu zaczął obwiniać się za to, że nie dobiegł do niej na czas" -> A nie powinno być: "w lochach"? Po prostu przy odmianie "w lochu" jakoś mi to zdanie lekko zgrzyta.
Czekam na nowy.
Oczywiście zapomniałam o najważniejszym :D Zwiastun do opowiadania oglądałam dużo wcześniej i wyszedł on naprawdę fajnie. Zrobiłaś go w naprawdę ciekawy sposób :)
UsuńMoże bym i zrobiła tak, że Lilka byłaby mniej wkurzona na Jamesa... ale to by nie było zgodne z jej charakterem. Każdy bardzo dobrze wie, jaka ona potrafi być w takich sytuacjach :D
UsuńNad ich więzią wciąż pracuję i mam nadzieję, że uda mi się przedstawić ją tak jakby chciała w rozdziale 3 ;).
Szczerze, to nie dziwię Ci się, że podejrzewałaś Łapę :D. W końcu on też majstrował przy eliksirze, ale w przeciwieństwie do Ślizgona - Syriusz wiedział, co robi ;p. No i był przy nim Remus, a on raczej nie pozwoliłby, aby Syriusz wysadził klasę... xD
W rozdziale 2 właśnie zaczął się główny wątek historii, więc mam nadzieję, że nie zawale tego i wyjdzie dobrze :).
Dzięki za wytknięcie błędów, już zabieram się za ich poprawianie ^^.
Pozdrawiam!
Witaj ^^
OdpowiedzUsuńWłaśnie wzięłam się za nadrabianie zaległości, więc i do Ciebie trafiłam po dłuższej nieobecności.
Chciałabym się do czegoś przyczepić, coś powiedzieć nie tak na Twój rozdział, ale nic takiego nie nastąpi ^^ Rozdział mi się bardzo podobał,opisy ujmujące. Ta sugestywna cisza jaka nastąpiła między Lilką a Potterem była bardzo ujmująca. Ten tekst, który wypowiedziała w jego stronę, był bardzo wymowny. Zawiodła się na nim, więc się jej nie dziwię, że nie chciała z nim rozmawiać. Syriusz widzi wszędzie łatwe rozwiązanie, ale niestety.. Kupno kota w tym wypadku na pewno by nie pomogło :)
I koniec, który mnie zwalił z krzesła. Lilka utraciła pamięć. Doprawdy, zaskoczyłaś mnie jak nie wiem! Założę się, że nic z tego dobrego nie wyniknie. Właściwie to nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać na ciąg dalszy Twojego opowiadania.
Zastanawiam się, w którą stronę ono będzie teraz podążało^^ Jakby nie patrzeć, masz parę dróg do wyboru :)
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Liley
Całkiem fajny był ten rozdział, wreszcie coś się dzieje ^^. Poprzedni troszeczkę mnie nudził, ale tutaj jest jakaś konkretniejsza akcja. Cieszę się, że jest tutaj także dużo opisów, lepiej się czyta, jak jest więcej opisów niż dialogów, przynajmniej mi. Początek jest jeszcze taki sielankowy, głównie poświęcony uczuciom Lily, a potem, na lekcji eliksirów, robi się coraz ciekawiej ^^.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że stanie się coś takiego. Pewnie często na eliksirach się zdarzało, że ktoś dorzucał zły składnik, ale Lily miała naprawdę pecha. Czyżby straciła pamięć? Kurczę, to chyba faktycznie coś nie tak, może to od tego eliksiru, co wybuchł? Sama nie wiem. Ale jestem ciekawa, jak się potoczy ten wątek. Ładnie ze strony Jamesa, że się o nią troszczył ;).
ps. Bardzo dawno nie byłaś u mnie na blogu ;(((.
Wiem, że nie byłam :/. Ale wciąż nadrabiam u Ciebie zaległości (mozolnie mi to idzie, bo nie mam dużo czasu), więc niedługo powinnam już ogarnąć wszystkie Twoje rozdziały ^^.
UsuńHej! Zostałaś nominowana do Versatile Award (: Szczegóły na http://lily-i-james-labirynt-zycia.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńLilka i Kath : )
taki tylko jeden mały błąd: "Elizabeth, nie spuszczając wzrok ze swojej przyjaciółki, która siedziała naprzeciwko niej, sięgnęła po naleśnika." wzroku :)
OdpowiedzUsuńNom i jeszcze tak od strony technicznej, to miałaś kilka powtórzeń, lecz to wszystko ^^ ogólnie podoba mi się Twój styl pisania, bo potrafisz mnie zaciekawić i tak wszystko przedstawić, że łatwo jest mi to sobie wyobrazić.
Natomiast co do samego rozdziału. Trochę nie zrozumiałam aż takiego gniewu Lily, gdyż to było raczej dość niewinne, takie wykręcanie się jedynie :) Nom, ale cóż, nie potrafię akurat postawić się w jej sytuacji w tym momencie. Co do reszty, to jest świetna! Black z tym kotem mnie powalił, jak go nie kochać normalnie <3 No nie da się. I w ogóle żal mi Jamesa, no bo ona nagle straciła pamięć. Musiało ich wszystkich nieźle wmurować, szczególnie po tej chwili ulgi, że nic jej nie jest. Nom, nom, jestem ciekawa, co będzie się działo dalej ^^
"szybciej bić, a on poczuł nagły przypływ adrenaliny. Szybko" małe powtórzenie:)"- Lily! – usłyszał" - wielka litera:)
OdpowiedzUsuń" Spojrzał w kierunku [przecinok] skąd dobiegł głos"
Tupu, tupu, tupuuu...
Ogólnie podobało mi się, ale brakowało mi tego "ach"
jak przy czytaniu poprzednich rozdziałów czy tych następnych, jakoś tutaj... Niby świetnie się czytało, niby Syriusz mnie zachwycił, ale ostatni sceny... Nie wiem czegoś mi brakowało ^^" Tym nie mniej kreacja bohaterów jest cudna, wiem, że już Ci to pisałam, ale się powtórzę - UWIELBIAM ICH! Wszyscy są naprawdę kolorowi, różni i to czyni Twoje opowiadanie wyjątkowym, ostatnio często czytuję FF HP, ale to Twój blog robi na mnie największe wrażenie, bo jest świeży - Lily, która straciła pamięć, nie opuszczasz bohaterów, których większość nie lubi [Peter], a dodatkowo masz pomysł i potencjał, i ten swój leciutki styl:D
: O <- tak wyglądałam, nim zabrałam się za pisanie komentarza!
OdpowiedzUsuń"– Całe szczęście, żeś się obudziła, bo James wyglądał tak (tu powinien być przecinek) jakby był już jedną nogą w grobie." :>
No więc jak wspomniałam chwilę temu - uwielbiam Twoich bohaterów. Tak bardzo, bardzo, bardzo świetnie (pieprzyć poprawność!) ich wykreowałaś! *_* Twój styl pisania, ahh! ♥
LILY STRACIŁA PAMIĘĆ OD JAKIEGOŚ GŁUPIEGO WYBUCHU? A to wszystko przez jakiegoś tępego Ślizgona, który zhańbił nasz dom -,- Nie wybaczę mu tego! Zdradź mi któż to był!
No i słodki James... W sumie to trochę nie rozumiem czemu Lilka się tak bardzo obraziła o taką głupotę. Co miał jej powiedzieć? Okej, już go nie usprawiedliwiam. : ( XD
Jeszcze znajdziesz tu dzisiaj co najmniej jeden komentarz ode mnie. ^^ Nie mogę się oderwać od komputera, a korytarz czeka na umycie!
Haha, cieszę się, że aż tak Ci się spodobała ta historia :). A co do Lily, to wiadomo, że dziewczyna czasem miała te swoje wybuchy i lubiła przestrzegać regulamin, więc nie mogę z niej zrobić takiej... nwm, jak to nazywam mdłej postaci, ktorej bd obojętne czy James wysadzi poł wiezy czy cały zamek ;p. Według mnie musi ona wzbudzać jakieś uczucia , inaczej nikt nie będzie jej nawet zauważał :D.
UsuńHaha, ja mam tak samo, kiedy zaczynam coś czytać ;p.
No tak. Biedny Potter, nie dość, że porządnie wkurzył ukochaną (wyrzuty sumienia), to jeszcze nie zdążył jej uratować (wyrzuty sumienia).
OdpowiedzUsuńTak się teraz zastanawiam jak wygląda czarodziejska amnezja. Czy w św. Mungu potrafią zdziałać cuda, czy może jest to tak banalny przypadek jak Longbottomów, czy Gilderoy'a. Biedna Lily...
Ech, poza tym - jak ona może nie lubić KOTÓW?! No jak? Syriusz jednak ma czasami dobre pomysły i spostrzeżenia. Widać, czasami każdy doznaje objawienia.
Ojejciu...brawo. Ładnie, fajnie i długo. A akcji tyle. Jestem bardzo ciekawa co się dalej wydarzy. Muszę szybko nadrobić zaległości. Pozdrawiam i życzę dalej wspaniałej twórczości, Agusia.
OdpowiedzUsuń