Syriusz jeszcze nie zdążył wejść
do przedziału, a już słyszał śmiechy i odgłosy przepychanki Jamesa i Petera.
Uśmiechnął się szeroko i wtargnął do środka, niezbyt dokładnie zamykając za
sobą drzwi. Rogacz był właśnie w trakcie podbierania czekoladek swojemu
przyjacielowi. Black nie pamiętał, kiedy ostatnio widział go takiego
beztroskiego i dopiero odnalezienie jego ojca wlało w niego trochę życia.
Okularnik
spojrzał z tryumfem na pół tuzina czekoladek i rozsiadł się jak najdalej od
Petera, który oceniającym wzrokiem spojrzał na resztę, która mu pozostała i na
to, co zostało zabrano.
-
Wisisz mi tuzin takich za to, złodzieju – odparł po chwili, mrużąc oczy.
- Mhm,
jasne. – Wzruszył lekceważąco ramionami, po czym uśmiechnęli się do siebie.
- Remus
nadal na dyżurze? – zagadnął Syriusz, sadowiąc się obok Petera i z rozbawieniem
obserwując, jak chowa przed nim słodycze.
Potter
wepchnął dwie czekoladki na raz i spojrzał na zegarek.
-
Właściwie… - zastanowił się przez chwilę. – To powinni już wrócić. A widziałeś
może Elizabeth?
Na
twarzy arystokraty pojawił się grymas, ale pod wyczekującym spojrzeniem
przyjaciela, odpowiedział z ociąganiem:
-
No widziałem, kręciła się trochę z Lunatykiem, a potem weszła do przedziału
Krukonów. I nie, nie wiem, po jaką cholerę.
Nim
James zdążył cokolwiek odpowiedzieć, drzwi przedziału otworzyły się i do środka
weszła poirytowana Lily. Opadła na miejsce przy oknie i mrużąc oczy spojrzała
na chłopaków. Gdyby nie znali jej tak dobrze, zapewne już dawno kuliliby się
pod jej twardym spojrzeniem, ale byli tylko lekko rozbawieni.
-
Te dzieciaki są nieznośne! Nie wiem skąd one to wytrzasnęły, ale kilka
przedziałów dalej drugoklasiści latali z łajnobombami, a na domiar złego Remus
gdzieś poszedł i musiałam ich sama ogarniać! – Prychnęła i z frustracją
spojrzała na Pottera, który znacznie się do niej przysunął. – Czego? – fuknęła.
-
Czekoladki? – spytał niewinnie, wyciągając w jej stronę otwartą dłoń z ostatnią
słodkością, jaka mu została.
Momentalnie
zapadła cisza jakby przed burzą. Każdy uważnie patrzył się na Lily, próbując
przewidzieć czy wybuchnie i pobije Jamesa, czy tylko nakrzyczy. Ona jednak
tylko westchnęła i uśmiechnęła się blado do chłopaka.
-
Nie, dzięki. Dzisiaj już wchłonęłam za dużo cukru.
-
Na pewno?
Pokiwała
głową. James jeszcze przez chwilę wpatrywał się w nią oceniająco, po czym
wrzucił sobie czekoladkę do buzi i rozłożył się na siedzeniu, kładąc głowę na
jej kolanach i spojrzał do góry na twarz dziewczyny. Kiedy wplątała palce
pomiędzy jego rozczochrane włosy, zamknął oczy.
-
A co się tak właściwie stało z Remusem? – spytał zaciekawiony Peter,
wyprzedzając w tym Syriusza.
-
Widziałam go potem z Elizabeth. Powiedzieli, że niedługo przyjdą – wytłumaczyła
rudowłosa i spojrzała za okno na szybko mijane drzewa i pagórki.
Kiedy
Lily zaczęła dyskutować z Syriuszem na temat niedawno przeczytanego artykułu o
nowym zastępcy Ministra, James poczuł, że wreszcie ma chwilę wytchnienia. W
pewnym momencie wszystko zwaliło mu się na głowę, a teraz powoli niektóre rzeczy
zaczęły się prostować. Mając w pamięci te wszystkie wiadomości o zaginionych i
zamordowanych Aurorach, cieszył się, że jego ojciec miał to szczęście i go
odnaleziono. Już wczoraj wypuszczono go z Munga i, o ile mama go nie okłamała,
to czuł się już znacznie lepiej. Z tego, co się dowiedział, wynika, że szpieg
Zakonu, który był w szeregach Śmierciożerców, pomógł uciec Charlsowi, a potem
zawiadomił Dumbledore’a.
Teraz
jego rodzice pobędą kilka dni u dalekiej ciotki z Walii, która była znanym i
cenionym Uzdrowicielem. James i Syriusz spędzą tam z nimi święta, a potem, z
racji, że dom Potterów był dobrze chroniony, chłopcy mogą wrócić do Doliny
Godryka. Jedynym warunkiem było to, że na Sylwestrze będą tylko najbliżsi
przyjaciele okularnika, czyli cała ich szóstka. Tym razem nawet Peter mu
potwierdził, że będzie, więc okularnik czuł, że przynajmniej ten wieczór będzie
udany.
Otworzył
oczy, kiedy Lily go szturchnęła.
-
Grasz w Eksplodującego Durnia?
*
W
dużej, prostokątnej komnacie zgromadzili się Śmierciożercy. Jedynym źródłem
oświetlenia były pochodnie dające nikłe światło, a wydłużające się cienie
zwolenników Voldemorta sprawiały, że pomieszczenie było jeszcze bardziej
mroczniejsze. Tworzyli oni swego rodzaju krąg, stojąc w ciszy i skupieniu, a pośrodku
w idealnym rzędzie klęczeli młodzi ludzie, którzy właśnie kończyli wypowiadać
słowa przysięgi.
Kiedy
Regulus zobaczył, jak Voldemort zbliża się ze zjadliwym uśmiechem do Mulcibera,
uświadomił sobie, że ogarnęło go dziwne i dość nieprzyjemne uczucie. Wiedział,
czym ono było, ale nie był w stanie tego nazwać, bo wiedział, że była to
słabość, na jaką on nie mógł sobie pozwolić. Kątem oka dostrzegł, jak różdżka
dotyka ramienia jego kolegi. Wpatrzył się w okno ponad tronem Czarnego Pana, w nieprzeniknioną ciemność. Mimowolnie
wyobraził sobie, jak wyciąga ona obślizgłe macki i chwyta serca nowo powstałych
Śmierciożerców, zamieniając je w czyste zło. Niczym mantrę powtarzał sobie, że
z nim będzie inaczej, bo on ma inny cel. Cel, który, miał nadzieję, będzie
utrzymywał go na właściwej drodze.
Nim
się obejrzał, nadeszła na niego pora. Zobaczył nad sobą zdradzieckie i puste
oczy Toma Riddla. Zamknął swój umysł i otoczył barierą myśli i zdarzeń, które
chciałby zobaczyć Czarny Pan. Może i był potężny, ale Regulus potrafił
niesamowicie posługiwać się sztuką oklumencji. Hardo odwzajemnił spojrzenie
Lorda Voldemorta, a potem poczuł przeszywający ból w ramieniu. Rozchodził się
po żyłach i kuł go niczym tysiące rozgrzanych igieł. Nie potrafił pohamować
syku, ale jego nowy Pan zdawał się
nie zwracać na to większej uwagi. Kiedy skończył, uśmiechnął się cynicznie i
przeszedł dalej.
Zamrugał
oczami i spojrzał na Mroczny Znak.
Miał
go.
I
poczuł, że coś się w nim zmieniło. Od teraz już wiedział, że jego misja
rozpoczęła się naprawdę.
Podniósł
głowę i ponownie spojrzał w okno. Odniósł wrażenie, że bezdenne oczy ciemności
patrzą na niego jak na łakomy kąsek. Nie
dam się. Otrząsnął się, kiedy uświadomił sobie, że Czarny Pan przemawia.
Powstał razem ze wszystkimi.
-
Dla uczczenia ceremonii inicjacji mam dla was pierwsze zadanie!
*
Ostatnim
razem dom Potterów tak tętnił życiem w wakacje, kiedy James i Syriusz
rozrabiali w mieszkaniu. Ciągle ktoś biegał do kuchni, a potem wracał z
lewitującym przed sobą jedzeniem i piciem, które ustawiane było na powiększonym
stole. Chłopcy zgodnie stwierdzili, że prowiant i odpowiednie picie w
zupełności im wystarczą, ale dziewczyny uparły się, że skoro jest Sylwester to
dom musi należycie wyglądać na tę okazję. Dlatego też Lily i Elizabeth latały
po całym domu i wyczarowywały najróżniejsze ozdoby. W końcu doszło do tego, że
zaczęły konkurować, która wyczaruje najbardziej zmyślną ozdobę.
-
Lizz, co to tak właściwie jest? – spytał w pewnym momencie Remus, przystając
przy dziewczynach.
We
trójkę wpatrywali się w coś, co było niesamowicie powykręcane oraz kolorowe i
latało po całym pokoju, sypiąc brokatem.
-
Wydaje mi się, że to miał być kwiat, ale chyba zaklęcia pomyliłam –
odpowiedziała powoli, drapiąc się po głowie.
Lily
parsknęła cicho i machnęła różdżką, a kiedy dziwna rzecz zniknęła, rozejrzała
się po pokoju oceniającym wzrokiem.
-
Chyba już wystarczy – oświadczył Remus jakby czytając jej w myślach.
-
Żarcia też – mruknął James, powoli stawiając na stole napoje.
Peter
zmarszczył czoło i przyjrzał się stołowi, na którym stały najróżniejsze
przysmaki; od małych czekoladek po ciasta i kanapki przygotowane przez niego i
dziewczyny.
-
Na pewno? – spytał, podnosząc wzrok na Pottera, który z szerokim uśmiechem
pokiwał głową.
-
A teraz słuchajcie, mama prosiła mnie, żebym odebrał coś dla niej. Poza tym,
muszę iść po magiczne fajerwerki dla nas. Idzie ktoś ze mną? – James był już w
trakcie zakładania butów, kiedy to mówił.
-
Ja pójdę – zgłosił się Remus, uśmiechając się blado. – Muszę się trochę
przewietrzyć, sami wiecie…
Wszyscy
pokiwali ze zrozumieniem głowami. Niedawno była pełnia, trochę cięższa od
pozostałych i Lupin jeszcze do końca nie doszedł do siebie.
-
Idę z wami – dołączyła się Elizabeth.
James
niechlujnie narzucił kurtkę i zmierzwił włosy.
-
Lily? – Spojrzał porozumiewawczo na rudowłosą.
-
Wiem, przypilnuję ich – powiedziała, po czym pokazała język oburzonemu
Syriuszowi.
-
Nas nie trzeba pilnować – obruszył się Peter, rzucając łakome spojrzenie na
przekąski.
Potter
zaśmiał się krótko, podchodząc do swojej dziewczyny.
-
Dziękuję. Wiesz, że cię kocham? – Pochylił się nad nią.
-
Mhm – wymruczała, poprawiając jego kurtkę i zasuwając ją pod samą szyję. Nie
mogła powstrzymać uśmiechu, na widok głupiej miny Jamesa. – Nie chcę, żebyś się
przeziębił.
Jego
wargi zadrżały, kiedy kąciki delikatnie się uniosły. Pocałował ją w czoło i
cała trójka opuściła dom. Lily odwróciła się w stronę dwóch Huncwotów i oparła
dłonie na biodrach. Obrzuciła ich uważnym spojrzeniem i zmrużyła oczy.
-
Cokolwiek – zaczęła – uroiło się w tych waszych głowach… Nie ma mowy.
Syriusz
rozpromienił się i wyciągnął różdżkę.
-
Uwielbiam zakazy – rzucił dziarsko. – A teraz różdżki w łapki, Pani Prefekt,
Glizdogonie i za mną!
-
Nie przypominam sobie, żeby ktoś cię mianował dowódcą, Black – sarknęła Lily,
idąc za nim.
Syriusz
zignorował ją i otworzył drzwi do piwnicy.
-
Musimy się pospieszyć, bo mamy mało czasu.
Lily
i Peter spojrzeli na siebie pytająco, ale posłusznie podążyli za przyjacielem,
bardziej z ciekawości. Rudowłosa obawiała się, co tym razem Syriusz wymyślił,
bo skoro nawet Peter o tym nie wiedział, to musiało być coś… przerażającego z
jej perspektywy. Zanim jeszcze Syriusz oświetlił pomieszczenie, Lily poprosiła
w myślach, aby reszta jak najszybciej wróciła, bo coś jej się zdawało, że na
pomoc Petera nie miała bardzo co liczyć.
Black
machnął różdżką i ich oczom ukazały się ogromne zapasy żywności. Nikt nie
musiał jej nic mówić, bo sama się domyśliła, o co chodzi.
-
Było trochę problemów ze skołowaniem tego, ale przy małej pomocy, sami widzicie
- powiedział rozpromieniony Syriusz.
*
Remus cieszył
się, że byli czarodziejami, bo dzięki temu bez problemu zmniejszyli pudełka z
fajerwerkami i poupychali je do kieszeni. Teraz szybkim krokiem podążali w
stronę domu Potterów. Śnieg trzeszczał, kiedy szli, a płatki prószyły z
ciemnego nieba i okrywały wszystko jednostajną bielą. W połączeniu z
kolorowymi, świecącymi ozdobami na domach wyglądało to naprawdę zjawiskowo.
Elizabeth
rozglądała się na boki z rozmarzonym uśmiechem, ale jednocześnie pragnęła jak
najszybciej znaleźć się w ciepłym mieszkaniu. Lupin wyprzedził ją i odwrócił
się w jej stronę, idąc tyłem.
-
Uważaj – ostrzegła go, otwierając szeroko oczy.
Uśmiechnął
się łobuzersko i wziął jej obie dłonie w swoje, po czym przyciągnął do ust,
pocałował i zaczął chuchać.
James
spojrzał na nich przelotnie, ale widząc ich spojrzenia pełne miłości i
zrozumienia, powstrzymał się już od jakiegoś zabawnego komentarza. Jego wzrok
powędrował w stronę domu i ściągnął brwi. Coś mu nie pasowało. W oknach
przewijało się zdecydowanie za dużo osób.
-
Czy wy to widzicie? – odezwał się, przyspieszając kroku.
-
Co? – spytał Remus, odwracając się i spoglądając w kierunku wskazanym przez
przyjaciela.
Cała
trójka spojrzała na siebie porozumiewawczo i już wiedzieli, o kim pomyślała ta
druga osoba.
-
Zabije go – warknął James, gwałtownie otwierając furtkę.
Nagle
drzwi otworzyły się i na zewnątrz wyleciała Lily w kapciach. Wyraźnie było
widać jej niezadowolenie. Na piegowatych policzkach widoczne były
krwistoczerwone rumieńce i to bynajmniej nie od zimna.
-
Nie mogłam go powstrzymać, bo już wszystko miał zaplanowane! – wydyszała, kiedy
dobiegła do Jamesa.
-
Lily, przeziębisz się – zrugał ją czarnowłosym, kładąc jej dłoń na plecach i
szybko prowadząc w stronę domu. – Co? Jak to miał zaplanowane?
-
Wszystko było w piwnicy, cały prowiant, magiczne fajerwerki – mówiła, kiedy
wchodzili do domu.
Już
od progu Remus rozpoznał znajomych Krukonów z tego samego rocznika. Zaczęli się
pospiesznie rozbierać i w tym samym momencie zjawił się rozpromieniony Syriusz.
W jednej ręce trzymał szklankę z jakimś różowym napojem albo trunkiem, a drugą
obejmował Paige.
Lily
kątem oka dostrzegła jak jej przyjaciółka się spięła i rzuciła nienawistne
spojrzenie dziewczynie Syriusza. Zmarszczyła czoło, nie bardzo wiedząc, z jakiego
powodu Elizabeth nie przepadała za Krukonką.
-
Co to ma znaczyć, Syriuszu? – warknął okularnik, podchodząc do niego.
-
Wiem, że jesteś zły i w ogóle, ale przecież zawsze marzyliśmy o takim
Sylwestrze. Nie pamiętasz, jak go planowałeś, jak…
-
Ale teraz mamy inne czasy!
-
No właśnie. Możliwe, że to nasz ostatni taki wieczór… czy nie dobrze byłoby go
należycie wykorzystać? – odparł z całkiem poważną miną.
Pomiędzy
nimi zapadła cisza, kiedy mierzyli się spojrzeniami. Goście, którzy stali
najbliżej i mogli wszystko usłyszeć, spojrzeli w stronę dwóch Huncwotów z
napięciem. A potem na twarzy okularnika pojawiło się zrozumienie i ku zdziwieniu
reszty, uśmiechnął się i poklepał przyjaciela po ramieniu.
-
Czasem naprawdę chciałbym cię zabić – powiedział donośnie, ponieważ nagle
muzyka stała się o wiele głośniejsza.
Zanim
Łapa zdążył odpowiedzieć, zjawił się szczęśliwy Peter.
-
Wiecie, że jest tu nawet fontanna czekolady?!
Elizabeth
spojrzała błyszczącymi oczami na Petera, po czym chwyciła go oraz Remusa i
zaczęła ciągnąć w głąb salonu, oświadczając głośno, że chce ją zobaczyć. Lily
chciała za nią ruszyć w celu wypytania o jej relacje z Elizabeth, ale
niespodziewanie ktoś złapał ją za rękę. Zirytowana odwróciła się w stronę Jamesa,
wpatrującego się w nią z nieodgadnioną miną.
-
Stało się coś? – wyszeptał jej do ucha, po czym odsunął głowę, aby uważnie
przyjrzeć się twarzy dziewczyny.
Lily
pokręciła głową i uśmiechnęła się, czując na sobie spojrzenie Syriusza i Paige.
-
Pijemy?! – Syriusz podniósł szklankę, przekrzykując muzykę.
-
Chodźmy. – Rudowłosa pociągnęła za sobą zdziwionego Jamesa i na chwilę
zatrzymała się przy Syriuszu. – To gdzie ten alkohol?
Arystokrata
wyszczerzył się do dziewczyny i gestem dłoni kazał podążać im za sobą.
*
Peter
długo nie nacieszył się towarzystwem Elizabeth i Remusa, bo ledwo co pokazał im
fontannę czekolady, a dziewczyna już pociągnęła swojego chłopaka na parkiet,
tłumacząc się ulubioną piosenką. Gryfon nie bardzo się tym zmartwił, mając
przed sobą góry jedzenia. Postanowił sobie, że popatrzy, co jeszcze leży na
stole, a potem pójdzie poszukać przyjaciół, żeby z nimi wypić.
Przez
cały okres świąteczny odrzucał od siebie cały ten bałagan, w który się wpakował
przez swoją głupotę i dużą potrzebę czyjegoś zainteresowania. W dalszym ciągu
nie bardzo wiedział, jak z tego wszystkiego wybrnąć.
Czy
może się bał?
Przerażało
go to, że właściwie jedynym wyjściem było powiedzenie wszystkiego przyjaciołom.
Mógł jeszcze siedzieć cicho i brnąć dalej w tej zdradzie, ale wiedział, że na
dłuższą metę jednak nie potrafiłby. Jego sumienie ostatnimi czasy stało się
wyjątkowo dokuczliwe…
Dlatego
teraz jak tylko mógł starał się być najlepszym przyjacielem.
-
Te ciasto jest niesamowite. – Usłyszał melodyjny głos obok siebie.
Drgnął
i zaskoczony, spojrzał na trochę pulchną dziewczynę ze złotymi lokami upiętymi
w wysoką kitkę. Przypomniał sobie, że kiedyś mignęła mu na korytarzu i
prawdopodobnie była Puchonką, ale osobiście jej nie znał.
Cały
był czerwony, ale tym razem nie potrafił odwrócić wzroku. Nigdy nie patrzył się
tak długo dziewczynom w oczy, bo czuł się onieśmielony. Jednak ta jedna,
konkretna blondynka, stojąca przed z nim z nieśmiałym uśmiechem i
hipnotyzującymi niebieskimi oczami miała w sobie coś takiego, co go
przywoływało. Odchrząknął.
-
Mam w domu kilka… eee… książek ku-kucharskich – wydukał nieporadnie.
Jej
oczy zabłyszczały.
-
Oh, sam je upiekłeś? Gotujesz? – spytała entuzjastycznie.
Serce
biło mu coraz mocniej, kiedy powoli pokiwał głową.
-
Jestem Jo, a ty? – Przekrzywiła zabawnie głowę.
-
Jo? – zdziwił się.
-
Od Josephine – wyjaśniła, wzruszając ramionami.
-
Peter.
Przygryzła
wargę, najwyraźniej czekając na ruch chłopaka. Jednak Peter nie bardzo
wiedział, co zrobić, bo właściwie po raz pierwszy znalazł się w takiej
sytuacji. Gdyby był Jamesem zapewne zaprosiłby ją do tańca, a Syriusz albo
zrobiłby to samo, albo zaprowadził w jakiś ciemny kąt… Potrząsnął głową i
pomyślał, że dla niego najlepszym rozwiązaniem będzie pójście na żywioł,
zważywszy na to, że nie umiał tańczyć.
-
Dobrze się bawisz? – wybąkał.
Odezwała
się dopiero po dłuższym zastanowieniu.
-
Będę się jeszcze lepiej bawiła, jeśli ze mną zatańczysz.
Peter
otworzył szeroko oczy i wyjąkał ciche:
,,Co?”. W innej sytuacji już by pewnie wsiąknął gdzieś w tłum i unikał
człowieka, który próbuje zmusić go do tańca, teraz jednak go po prostu zmroziło.
Wpatrywała się w niego tak błagalnym wzrokiem, że nawet nie zauważył, jak się
zgodził. Ocknął się dopiero na parkiecie. Spojrzał na ich złączone dłonie, potem
z paniką na jej zdziwioną twarz.
-
Nie umiesz tańczyć – powiedziała, domyślając się.
Gryfon
był przekonany, że go zostawi na środku i pójdzie szukać kogoś lepszego, czym
nie byłby za specjalnie zaskoczony, ale ona tylko uśmiechnęła się pocieszająco
i mocniej ścisnęła jego spocone i pulchne dłonie.
-
No to czas się nauczyć! – zawyrokowała, po czym puściła jedną jego rękę, drugą
podniosła do góry i zrobiła idealny piruet.
Nim
zdążył się zorientować w sytuacji, zaczęła się z nim kręcić dookoła w
szaleńczym tempie. Jej włosy wypadły z zapięcia i unosiły się, kiedy kręcili
kółka, a ona sama w pewnym momencie wybuchła radosnym śmiechem. Nie potrafił
nie dołączyć się do niej. Świat dla nich przestał istnieć, czas się zatrzymał,
a Peter po raz pierwszy poczuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
*
-
Widział ktoś Glizdogona? – spytał nagle Syriusz, polewając Ognistej Whisky.
-
Miał niedługo do nas dołączyć, ale coś trochę mu się to ciągnie – odparł Remus,
bawiąc się włosami Elizabeth. – A gdzie Paige?
-
Poszła po coś do jedzenia i - podniósł
głowę, aby wypatrzyć ją przy stole z prowiantem – najwidoczniej zgadała się z
koleżankami. – Wzruszył ramionami.
Elizabeth
prychnęła, ale nawet, jeśli Syriusz to usłyszał, postanowił puścić to mimo
uszu, aby w Sylwestra nie wywoływać już żadnych kłótni. W momencie, kiedy odstawiał
butelkę, zobaczył idącego w ich stronę zaczerwienionego, spoconego i
niesamowicie szczęśliwego Petera.
-
Dobrze się czujesz? – Remus spojrzał na niego z troską okraszoną rozbawieniem.
-
Oczywiście! Jak nigdy w życiu! – powiedział entuzjastycznie i sapnął, siadając.
– Polewacie?
-
Nie jestem pewien, czy tobie dawać… - zaśmiał się Syriusz.
-
Zamknij się i polewaj! – rozkazał Peter, chwytając pusty kieliszek.
Przyjaciele
spojrzeli na niego z zaskoczeniem, ale już nie komentowali, wyraźnie widząc, że
w życiu Petera nastąpił najwyraźniej jakiś przełom, bo nawet po pijanemu nie
zachowywał się w taki sposób.
-
To, za co tym razem? – spytała Elizabeth, wstając.
Reszta
poszła w jej ślady.
-
Za… - zaczął Remus, ale urwał, zauważając, że na środku parkietu wybuchło
jakieś zamieszanie.
W
tym samym momencie muzyka ucichła, a wszyscy ścisnęli się, aby zobaczyć, co się
działo. Przez ciszę, jaka zapanowała, przebił się gniewny głos Jamesa:
- Zabieraj swoje łapy!
____________
Matko, jak ja się cieszę, że udało mi się ten rozdział napisać. Nawet nie sądziłam, że w pewnym momencie tak lekko mi pójdzie ^.^ Nie wiem, co jeszcze mam powiedzieć, bo w ostatnim poście już wyjaśniłam właściwie wszystko, więc pozostaje mi tylko ponownie Was przeprosić...
Dziękuję tym, którzy mimo wszystko pozostali :).
Nienawidzę cię za to, że w takim momencie urwałaś rozdział! Oczywiście żartobliwie to napisałam. Wciągający rozdział. :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie czytałam, bo muszę być na bieżąco i chcę przeczytać od początku wszystko raz jeszcze, ALE już teraz wiem, że ten rozdział jest cudowny! Poza tym, jak się na coś długo czeka to smakuje najlepiej <3
OdpowiedzUsuńPrzeleciałam jedynie wzrokiem po tekście i wydawało mi się, że widzę dużo Syriusza, więc już w ogóle mi się spodoba.
Ja też nabrałam chęci do pisania :D Gorzej, że wenę mam jedynie o 2 w nocy...
Buziaczki
Cyziulka
www.sekretna-strona.blogspot.com
Dobra, jednak przeczytałam, nie mam na tyle silnej woli żeby poczekać
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego Jamesa zawsze i wszędzie, jest taki idealny! <3
Syriusz jest boski sam w sobie, ale Twój jest taki prawdziwy. Oczywiście zawsze i niezmiennie, podoba mi się Twój sposób postrzegania Petera, pięknie starasz się zrozumieć i usprawiedliwić sposób jego postępowania i wyjaśnić dlaczego w Dolinie Godryka zachował się tak, a nie inaczej. Podobnie z Regulusem, mam przeczucie, że on wstąpił w szeregi Voldemorta, żeby go szpiegować i pomóc pośrednio go pokonać, czyż nie? ;)
Uwielbiam chłonąć każde słowo napisane przez Ciebie, każdy znak interpunkcyjny, często mam tak, że pomijam opisy lub jakieś sytuacje postaci, które mnie nie ciekawią zbytnio, jednak w tym opowiadaniu nie chcę przegapić ani pół kropki. Czytam to i czuję się jakbym była wśród nich, jakbym była jedną z nich, wszystko jest takie proste, realistyczne i lekkie w czytaniu. Zupełnie jakbyś siedziała obok i to wszystko mi po prostu opowiadała. Dzisiaj już nie dam rady czytać, ale jutro od razu biorę się za każdy poprzedni rozdział.
Błędów nie zauważyłam, a może ich nie było, wydawało mi się, że w jednym miejscu brakuje przecinka, ale ja nałogowo wstawiam je wszędzie lub nie wstawiam nigdzie, więc to może tylko moje głupie przeczucie ( - Dla uczczenia ceremonii inicjacji mam dla was pierwsze zadanie! - przed "mam" dałabym przecinek, ładniej by brzmiało moim zdaniem i lepiej by się czytało, ale z punktu widzenia gramatyki chyba nie jest konieczny). Tak poza tym to ani żadnych literówek, ani błędów ehhhh... nudne to jest, człowiek się nawet dowartościować nie może przy Tobie, jedynie pogrążyć :D
Troszkę jedynie mnie razi, bo chyba jak zaczynasz dialogi to wcześniej spacjujesz wolne miejsce, nie lepiej wcisnąć TAB? Ale mogę się mylić.
Ja to opowiadanie będę kochała nawet gdyby w nim było tyle błędów, że nie dałoby się tego czytać. Już na zawsze zostanę Twoją najwierniejszą fanką, przykro mi, nie uwolnisz się ode mnie.
Raz jeszcze ja:
Cyziulka
PS. Czekam na jakiś odzew, chociaż na jakąś kropkę napisaną w odpowiedzi, albo przecinek, daj znać, że żyjesz, tak serio, a nie tak tylko oficjalnie Luie! :D
Kocham!
Cyzia
Łał, po powrocie taki długi komentarz miło mnie zaskoczył :).
UsuńPo prostu staram się jak mogę przelać "na kartkę" całą postać Syriusza, jaka istnieje w mojej głowie i tak jak ja go sobie naprawdę wyobrażam ze wszystkimi wadami i zaletami. Tak samo jest z Jamesem. Rowling jest świetną pisarką, ale odnoszę wrażenie, że w HP trochę za mocno wyznaczyła granicę pomiędzy dobrem a złem, przez co wydawąło mi się, że niektorzy bohaterzy są albo zbyt dobrzy albo zbyt źli... mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi :).
Co do Petera i Regulusa to... hmm. Przyznam Ci się, że na początku nie miało być ich tak dużo, właściwie uwaga nie byłaby na nich w ogóle zwrócona, a Regulusa miało nawet nie być. Ale potem sobie pomyślałam, że jesli tak zrobie to to opowiadanie będzie tako samo jak tysiace innych, a na to nie mogłam sobie pozwolić i ostatecznie postanowiłam bardziej zagłębić się w ich psychikę. I powiem Ci, że niewiarygodnie lekko pisze mi się o Peterze. Aż się sama zdziwiłam ^^.
Też czasem zdarza mi się nałogowo wstawiać przecinka, a jak gdzieś uważam, że go brakuje to sprawdzam tysiąc razy zdanie w Internecie. Ale akurat na tą wypowiedź nie zwróciłam większej uwagi. Zaraz jeszcze raz na nią zerknę, dzięki :).
Co do dialogów, to tam jest TAB i nie ma wolnych miejsc, tylko jak kopiuję to z Worda to trochę się przestawia. I jak kiedyś zaczęłam kombinować to... no cóż, dostałam nauczkę i uwierz mi, że lepiej jest tak jak jest teraz :D
O Boże, biedna ja. Przyczepiła się jakaś do mnie.... co ja teraz zrobię?
Nie no, fajnie jest mieć jakichś stałych czytelników. Cieszę się, że tak bardzo podoba Ci się moje opowiadanie :).
A tak w ogóle, to zaczęłam już pisać rozdział 17, właściwie od razu, kiedy dodałam 16 i w sumie jestem spokojna o swoją wenę, więc ogarnę Twojego bloga. Bo wcześniej bałam się rozpraszać, ale teraz... postaram się go nadrobić :). Nie może być, że to bloga o Huncwotach, a ja go nie przeczytam!
Dziękuję i całuję,
Luie ;)
To bardzo widać, James i Syriusz mimo, że to Ty jedna tworzysz te dwie postaci są różni, mają różne charaktery co u mnie trochę jakby zanika i osobowości bohaterów zlewają się. Ja mam też tendencje do idealizowania postaci, więc ciężko jest mi pisać o ich wadach i niedoskonałościach. Poza tym powrót po takiej długiej przerwie był dla mnie superciężki, bo jestem już trochę inną osobą niż ta którą byłam rok temu, ale dzięki temu może lepiej mi się pisze :D
UsuńJa jestem zachwycona Peterem, za którym ogólnie nie przepadam, w książce i w innych opowiadaniach wyostrzona jest ta jego bezradność, bojaźń, niepewność, strach, a u Ciebie on staje się nową postacią. No powiem Ci, że nawet Rowling nie powstydziłaby się takiego bohatera ;) Regulusa nie lubiłam i nigdy nie zwracałam na niego większej uwagi, ale dzięki Tobie mam rzucone na niego nowe światło i całkiem podoba mi się jego postawa, przemyślenia i cała otoczka wokół niego. Te dwie postaci wprowadzają do historii napięcie, powodują pewnego rodzaju strach i ciekawość, które są bardzo naturalne. Bo w kilku opowiadaniach spotkałam się z fajnym opisem Petera, jednak były to tylko sytuacje z jego życia, które dodawały coś do fabuły opowiadania i wydawało mi się to trochę tandetne.
Ja swoimi rozdziałami męczę koleżankę, która była w liceum na humanie, bo czasami jak czytam po raz 10 to samo, to nie dość, że zbiera mi się na wymioty, to nie widzę już nic i czasami piszę takie rzeczy, że nie podejrzewałabym siebie o taką głupotę :D A ona dzielnie betuje każde słówko i każdą sytuację :P
Ale powiem Ci, że ja mam ostatnio wenę do tego stopnia, że nie dodałam jeszcze rozdziału 17, który jest gotowy do wklejenia, a już mam pół 18 i pomysły na kilka następnych części :D Tylko cały czas nie mogę się zdecydować czy już złączyć tę nieszczęsną parę, czy jeszcze trochę poczekać... i chyba poczekam :D A NIECH SIĘ MĘCZĄ!
No to się rozpisałam haha :D
Buziaki
Cyziulka <3
W sumie to nie wiem, jakim cudem wyszło, ze właśnie tak ich opisałam. Po prostu, zawsze miałam wrażenie, że James jednak był tym bardziej rozważnym, a Syriusz porywczy, ale i tez miał w sobie taką arystokratyczną elegancję... I tak odruchowo wszystko pisałam, nawet się nie zastanawiałam. I kiedy ich opisuję, czuję się jakbym znała ich całe życie i spędzała z nimi każdą wolną chwilę ;).
UsuńWiesz, na pcozątku ja też nie lubiłam Petera. Tak samo jak nienawidziłam Snape'a, na którym notabene też się bardziej skupię w pewnym momencie. Ale potem sobie pomyślałam, że przecież nikt nie jest ani tylko zły ani tylko dobry. I postanowiłam w Snape'ie , Peterze i Regulusie poszukać właśnie tych cech. Przypomniałam sobie, co oni dobrego zrobili, jakie mieli motywy i zahaczyłam o to. Bo moim zdaniem Rwoling skrzywdziła Petera, potraktowała go po,macoszemu ... Nie wiem, po jej książce czułam jakiś niedosyt , kiedy skończyłam czytać HP ;p.
Nie no to ja mam tak, ze napisze rozdział i odczekam dzien albo kilka godzin i go sprawdzam i wtedy udaje mi się CZASEM wyłapać jakieś błędy :p
Ja to sobie nawet napisałam kilka podpunktów, co ma być w kolejnych rozdziałach, żeby nie zapomnieć jaka była moja koncepcja. I często zapisuje rozne szczegóły :p. Męczyć się mogą, ale wiesz, też nie za bardzo :p
Całuję,
Luie
Ale ja też tak czuję, że James to jest ten rozważny, odważny mężczyzna, który sam wolałby umrzeć niż pozwolić umrzeć swoim najbliższym, a Syriusz to taki właśnie porywczy, wieczny chłopiec, który w głębi jest bardzo dojrzały i ma silną potrzebę miłości (do której oczywiście nie chce się przyznać) no i jako wychowany w arystokratycznej rodzinie ma odpowiednie maniery i obycie (no i oczywiście cholernie seksowną aparycję, no ale chyba tego przypominać nie muszę).
UsuńJa właśnie niedawno zaczęłam zapisywać sobie różne moje pomysły i "szkicować" je, więc mam zapisany plik: Kolejne wydarzenia i tam umieszczam sobie zarys sytuacji, jaka obecnie mi się w głowie pojawi :D
I mój najlepszy wynalazek tego opowiadania, to indeks osób, które pojawiają się epizodycznie, ale na przykład później wracają :D Chodzi mi o to, że zapisuję imię i nazwisko i jakieś charakterystyczne cechy typu kolor oczu, włosów, jak się zasłużyli dla mojej historii hahaha. Serio, jak kiedyś szukałam nazwiska jednej bohaterki a za nic nie wiedziałam w którym to było rozdziale, to postanowiłam, że już każdą osobę umieszczę sobie w takim spisie :P
Buziaki
Cyziulka
O, no właśnie! Wieczny chłopiec. Tego określenia szukałam na Syriusza ^^.
UsuńEEj, ten indeks osób jest ciekawy :D Chyba też z tego skorzystam, geniuszu :D :D
Całuję,
Luie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW TAKIM MOMENCIE !
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział i mam nadzieję,że pojawi się szybko!
Odcinek przeczytałam od razu, gdy opublikowałaś. A z komentarzem to u mnie ostatnio ciężko. Nie mam za bardzo pomysłu, co powinno się w nim znaleźć.
OdpowiedzUsuńJednak przybyłam i przypomniało się, kiedy weszłam na fb. Wiem, wiem... Dziwne przypomnienie xD
Wracając do odcinka... Podobał mi się. Bardzo lekko czytało się ten rozdział. Kiedy pojawi się nowy odcinek? :D
Ogromnie mnie urzekają relacje James-Lily. Widać, że ona dla niego jest całym światem. Ba! Nawet pokuszę się o stwierdzenie, że on byłby w stanie skoczyć za nią w ogień. Podobno miłość jest ślepa, ale także jest zdolna do poświęceń. No i coś czuję, że pomysł z łajnobombami są wynalazkiem Huncwotów. Jeśli mam rację to zastanawia mnie czy Lily byłaby tak bardzo łagodna, gdyby dowiedziała się, kto jest pomysłodawcą tego pomysłu.
Ten fragment ze Śmierciożercami idealnie wkomponował się w całość. Widać z jednej strony nowych członków przechodzących na stronę Czarnego Pana, a z drugiej niepewność. To właśnie niepewnosć w kluczowych momentach jest w stanie NAS odepchnąć od podejmowania decyzji, które nie do końca będą dla nas dobre. No i to pierwsze zadanie. Mam nieodparte wrażenie, że będzie to miało coś związek zarówno z Potterem, jak i dziećmi mugoli. Oczywiście jest to takie gdybanie i nie wiem do końca czy mam rację, czy wręcz przeciwnie.
Syriusz rozwalił system. Nie mogę przestać się śmiać z jego chytrego pomysłu. On chyba nigdy nie będzie dorosły i odpowiedzialny. Nawet mam wrażenie, że on ciągle będzie małym chłopcem niczym Piotruś Pan, który nigdy nie chciał dorosnąć. Przecież Łapa wyglądem jest dorosły, a z charakteru raczej tym małym brzdącem, który dopiero przyjechał pierwszy raz do Hogwartu. Chociaż jakby nie patrzeć to zrealizował po prostu marzenie Jamesa z przed jakiegoś czasu. Przecież Rogacz zawsze chciał mieć takiego Sylwestra, więc spełniły się jego marzenia :D
Peter i dziewczyna? Normalnie za ten wątek Cię kocham. Jak mi o tym opowiadałaś to myślałam, że później zastosujesz ten wątek, a tu taka niespodzianka. Cieszę się, że spotkał dziewczynę, która hmm... Zmienia go na pewien sposób. Widać, że staje się taki ludzki, a tym samym nie myśli tylko i wyłącznie o jedzeniu. No i nauczyła go tańczyć. Jejciu, jejciu... Może być z tego coś wyjątkowego. Może ona przekonana go, żeby porozmawiał z przyjaciółmi o tej "zdradzie" w pewnym momencie.
Końcówka pokazuje mi dokładnie, że James jest po prostu zazdrosny. Ktoś próbował poderwać Rudą i Rogacz pokazał swoje prawdziwe oblicze. Wrócił dawny James. Dawny czy aktualny i tak kocham TWOJEGO Jamesa. On jest po prostu boski.
Reasumując powiem, że jestem zachwycona tym odcinkiem. Nie zostawiłaś nas-czytelników na zawsze. No i nie wyszłaś z wprawy, jeśli chodzi o pisanie :)
Czekam na nowy i życzę weny, kochana.
Spokojnie, już Ci powiedziałam, że Cię za to nie zabiję, a zdarza się, że rzeczy, o których zapomnieliśmy przypominają się w najmniej oczekiwanym momencie ;)
UsuńNowy odcinek piszę i niedługo się pojawi :D
A ja wprost uwielbiam ich opisywać, bo to sama przyjemność. Zresztą, jak opisuje Petera mam tak samo. Tak lekko mi idzie i sama tlyko czekam na scney z nimi :p Możliwe, że to ich sprawka, bo w końcu oni są zdolni do wszystkiego... :D i rzeczywiście, Lily mogłaby być "trochę" zła ;).
Ta ceremonia została wpleciona, bo ona bedzie miała związek z wydarzeniami, jakie potoczą się później, ale niczego więcej Ci nie zdradzę, na razie :p.
Tak, Syriusz jest jaki jest, ale wie, czego potrzeba przyjaciołom :p. Zresztą, i tak jest kochany, a kiedyś na pewno nauczy się odpowiedizalności, tylko skonczy się szkoła ;D. Chociaż... sama w to nie bardzi wierzę :p
Wiesz, na pcozątku ten wątek miał być gdzie indziej, ale w końcu tu go wstawiłam. Ale sama miałam banana na twarzy, jak go pisałam. A opisywanie emocji Petera to coś... po rpostu uwielbiam to robić ^^. A co do tej zdrady to jeszcze nic pewnego, ale się zobaczy :D.
Musiałam pokazać, że choć człowiek się zmienia to wciąż ma jakieś wady, bo nie ma cłżowieka bez wad, prawda? A James z nimi wydaje się być bardziej ludzki :)
Dziękuję za komentarz :)
Wspaniały! Oczywiście teraz milion myśli o co chodzi :D
OdpowiedzUsuńCieszę się że wrocilas :3 kiedyś wyszłam i albo zły adres albo usunelas bloga. W każdym bądź razie czekam niecierpliwie na dalszą część. Pozdrawiam : A.N
Jak możesz przerywać w takim momencie?
OdpowiedzUsuń